Bobry – znowu z nami

Bobry - znowu z nami

Niektórzy badacze średniowiecza uważają, iż przed wiekami zwierzę to w pewnym sensie uważano za rybę. Czasy częstych i powszechnych postów sprawiły, że niejeden łakomczuch kombinował, jak tu sobie wbrew zakazowi podjeść – żyjący w wodzie bóbr mógł stanowić niezłą wymówkę. Zwłaszcza, że jego szeroki ogon pokryty jest łuskami. Mimo więc, że był on zwierzęciem występującym bardzo powszechnie – polowano na niego bez ustanku. Nie tylko z powodu pożywnego, tłustego mięsa – także ze względu na cenne futro (nakrycia głowy z takiego futra zwyczajowo nosili senatorowie i Jezuici) czy strój bobrowy – wydzielinę gruczołów stosowaną wówczas jako lekarstwo na niemal wszystkie choroby: od psychicznych po zbyt niskie ciśnienie tętnicze krwi.

Bobra – już od czasów Bolesława Chrobrego objęto więc specyficzną ochroną – przywilej polowania na niego posiadali książęta, zaś na potrzeby łowów tworzono specjalne zespoły. Na czele grupy stał bobrowy pan, który kierował bobrownikami (dominus castorum i venatores castorum). Zajmowali się oni nie tylko polowaniem, lecz i hodowlą. Z czasem przywilej rozszerzono i otrzymało go duchowieństwo. Mimo to już od XIII wieku datuje się znaczny spadek liczby bobrów na ziemiach polskich, zaś tendencja ta z czasem pogłębiała się. Nie tylko za sprawą polowań, ale także przez karczowanie lasów.



W okolicach Tarnowskich Gór prawdziwy wyrąb lasów rozpoczął się w XVI wieku – z nastaniem ery górnictwa. Oczywiście – drewno pozyskiwano i wcześniej, głównie na potrzeby budownictwa (do połowy wieku w mieście był tylko jeden murowany budynek). Drewno wysokiej jakości służyło do wyrobu urządzeń służących do wydobycia, sosnę spalano przy wytapianiu rud. Już w 1770 roku miejska rada uchwaliła więc ograniczenia – dla celów opałowych drzewa można było ścinać tylko w soboty. Bóbr wycofywał się w głąb borów przez stulecia, aż w końcu zniknął zupełnie. Nie tylko z ziemi tarnogórskiej – na początku XX wieku niemal zupełnie zniknęły z terenu dzisiejszej Polski.

Wiele śladów zostało jednak w nazwach miejscowości – także dzisiejsza dzielnica Tarnowskich Gór nosi wszak nazwę Bobrownik, które posiadają zwierzaka w herbie (brązowy bóbr, siedzący na zielonym pagórku, umieszczony na niebieskim polu). Aż trzy bobry – także na zielonym i niebieskim tle mają inne Bobrowniki – w powiecie będzińskim. W rejonie Będzina odkryto zresztą bardzo duże ilości szczątków bobra pochodzących z epoki kamiennej. Pochodzenie nazwy miejscowości od wspomnianych bobrowników potwierdza w swojej pracy doktor Marek Wroński.

Wróciły – choć na niewielką skalę – dopiero w 1949 roku, kiedy zakupiono w Związku Radzieckim 26 okazów, a równocześnie niewielka liczba bobrów przeniosła się do Polski z Litwy i Białorusi. Liczba tych zwierząt nie przekroczyła wówczas kilkuset sztuk. Dopiero w 1974 roku, za sprawą profesora Wergiliusza Żurowskiego z Polskiej Akademii Nauk bobrami zajęto się na dużą skalę. Później ruszyły inne programy, między innymi w Bieszczadach, gdzie w latach 1993 – 2000 wypuszczono około 150 bobrów. Na Mazurach i Suwalszczyźnie żyje dziś ponad 10 tysięcy tych gryzoni, co stanowi połowę polskiej populacji tych ssaków. Niektóre źródła podają jednak, iż jest ich tylko 14 tysięcy – cóż, to i tak niezły wynik.



Proces reintrodukcji (ponownego wprowadzenia na stare miejsca bytowania, rodzimych gatunków zwierząt i roślin, kiedyś tam żyjących, lecz wcześniej wytępionych) bobra w Lasach Tarnogórsko – Lublinieckich rozpoczął się w 1992 roku, kiedy to Czesław Tyrol na podstawie danych terenowych opracował mapę możliwych do zasiedlenia miejsc. Dwa lata później przybyło ośmiu pierwszych lokatorów – na rzece Leśnicy (Nadleśnictwo Koszęcin) – trzech, w Nadleśnictwie Brynek – pięciu. W następnym roku przybyło jeszcze 15 bobrów, a inwentaryzacja z 1996 roku mówi już o 44 okazach żyjących na sześciu stanowiskach. Kolejna inwentaryzacja – z 2004 roku dała jeszcze lepszy wynik: 92 bobry na 11 stanowiskach. Warto do bobrowej przeszłości powrócić, bo zwierzę to fascynujące.

Dorosły bóbr może osiągnąć metr długości, jego ogon jest 30 – 40 centymetrowy, zwierzę waży od 15 do 30 kilogramów. Przyrodnicy określają jego oczy i uszy jako małe, nogi – krótkie, stopy tylnej pary nóg złączone są błoną, co ułatwia pływanie. Futro ma brązowe, ciemnobrązowe – rzadziej czarne. Jest ssakiem nocnym i jego aktywność ogranicza się do czasu między zmierzchem a świtem, występuje w lasach przy bezpośredniej bliskości zbiorników wodnych.



Właśnie rośliny wodne (rzęsa, glony, a szczególnie kłącza grążela i lilii wodnych) stanowią jego podstawowe pożywienie latem, zimą zjada łyko drzew liściastych – najczęściej topoli i wierzby. Pokarm ten gromadzi już wcześniej. Najbardziej widowiskową częścią działalności bobra są żeremia – otoczone wodą kopce z gałęzi i mułu. Potrafi on spiętrzyć wodę ścinając drzewa ostrymi zębami.

Zwyczaje ssaka tak opisał autor wydanej w Krakowie (1783) pierwszej polskiej encyklopedii przyrodniczej – Remigiusz Ładowski: – jest zwierzę ziemnowodne, spokojne, ale nie cierpiące niewoli, ucieka daleko ode wsi i ukrywa się na osobności z towarzyszami swymi i znajduje słodycz w takowym życiu republikanckim, tam dopiero wydaje się w nim sprawność, dowcip i inne talenta społeczności przyzwoite. Gdy sobie zakładają siedlisko na brzegach jakiej rzeki, zgromadzając się w liczbie dwóchset lub trzechset, mają razem i architektów i robotników swojej fabryki. Celem ich pracy najpierwszym jest dobro pospolite szczupłej Rzeczypospolitej, dla której założenia najprzód budują groblę. Po zakończeniu tego dzieła, bobry rozdzielają się na kompanie czyli osady równą mając liczbę między sobą samic i samców. Każda kompania buduje sobie chałupkę. Te osady bobrów składają się czasem ze 20 lub 25 chałup, w których wszędzie panuje zgoda, jedność i dobre zachowanie.

Gryzoń ten obecny jest w dawnych przysłowiach. Aby opisać kogoś dumnego mówiono niegdyś – jak by w bobrowej czapce chodził. Porzekadło twierdziło też: jak masz bobra to sprawa dobra oraz – jak zabijesz bobra, nie będziesz miał dobra. Do dziś zachowało się tylko „płakać jak bóbr”, choć kto wie… Skoro udało się przywrócić to zwierzę polskim lasom, może niejedno przysłowie z bobrem w roli głównej jeszcze powstanie.

Zbigniew Markowski