Bez przemilczenia - sprawa gwałtów wojennych

Po roku 1989 Polska stała się krajem demokratycznym. W tej nowej Polsce powinny zniknąć wszelkie przekłamania, przemilczenia i półprawdy dotyczące historii. Tak się jednak nie stało! Ciągle są sprawy przemilczane. Jedną z nich jest tragedia kobiet gwałconych przez żołnierzy Czerwonej Armii. Za przyzwoleniem Stalina pozwolono im bezkarnie gwałcić kobiety na terytorium III Rzeszy. Kobiety gwałcono wszędzie i zawsze, ale jednak po raz pierwszy była na to zgoda i zapewnienie bezkarności. Dlatego masowość tych gwałtów i ich okrucieństwo było niewyobrażalne. W ten sposób miał być zhańbiony naród niemiecki. Te bezkarne zbrodnie miały miejsce również na tak zwanych polskich ziemiach odzyskanych, które w 1939 roku były w granicach państwa niemieckiego.

Po wojnie tę tragedię i zbrodnie pokryła zmowa milczenia, która trwa do dzisiaj. Czas by to zmienić, by głośno o tym mówić i przywrócić tym zhańbionym honor i cześć. Ile ich było? Kilkaset tysięcy, przedział wiekowy – najmłodsza: 8 lat, najstarsza lat 94.Zacznijmy od przypomnienia, ukazania rozmiarów tej tragedii na ziemiach polskich. Przy biurze poselskim pana Łukasza Kohuta w Katowicach powstało Stowarzyszenie „Stop gwałtom”, które zaczęło już tę akację. Uwieńczeniem akcji będzie artystyczny obraz ukazujący tragedię. Będzie to styczeń 2024 roku – w Miechowicach, gdzie rozegrały się pierwsze akty tej zbrodni.

Zamysłem Stowarzyszenia jest akcja zakrojona na całą Polskę, nie tylko właśnie pod hasłem „Stop gwałtom”. Uwieńczeniem powinno być uznanie przez ONZ gwałtów jako zbrodni przeciwko ludzkości. Wierzę, że nam kobietom się to uda jeżeli przekonamy cały ród męski, że ciało kobiety nie jest polem bitwy dla mężczyzn, ani wojennym trofeum.

Dlatego proszę cały ród kobiecy o solidarne działanie, a ród męski o solidne, solidarne wsparcie. Przecież nie wszyscy Panowie są męskimi szowinistami łamiącymi zasady, a arogancję i łamanie zasad uznają za siłę. Te moje gorzkie słowa to nie chęć „dokopania facetom”, to chęć pobudzenia ich wrażliwości.




Cudów nie ma, ale życzenia są

Zaczął się nowy rok i wszyscy znów oczekują cudów, a ten zdarzył się już w Kanie Galilejskiej i pewnie już nigdy się nie powtórzył i się nie powtórzy. A my dalej jak co roku: Sylwester – zaszaleć a potem niech wali się świat. Potem będzie wszystko cacy, bo to, co złe zabrał ze sobą stary rok a ty Nowy Roku (teraz ten dużą literą) przyniesiesz te „wszystkiego najlepszego itepe, itede”. No cóż, naiwność wielka jak Himalaje zawsze bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.. Stąd u nas to święte przekonanie, że wraz z Sylwestrem odejdzie wszystko to, co złe, a nowy rok to będzie bajka z tysiąca i jednej nocy.

A przecież te dwa dni to nic więcej, jak normalny kalendarz, który jest li tylko rachubą czasu i niczym więcej. Ale to moje tylko przemyślania, by miast liczyć na end lepiej zdroworozsądkowo „uszyć” sobie własny plan zgodnie z zasadą „mierz zamiar według sił”. Bo jakiż cud albo lepiej – seria cudów musiałaby się zdarzyć, by arcybiskup Marek Jędraszewski zajął się naprawą Kościoła Katolickiego, a nie pouczał maluczkich, że minister od oświaty to zbawca oświaty, że LGBT to wymysł szatana i inne prawdy objawione. Ośmielę się przypomnieć „ojcu Kościoła”, że tych LGBT również stworzył Bóg, a święty Augustyn sporo lat przed nami pisał o głosie i Słowie. Słowo jest przekazem Boga do ludzi, a słudzy boży są tylko głosem, który to słowo ma przekazywać. Pozwoliłam sobie te słowa świętego Augustyna tu zacytować, bo wydaje mi się, iż wiele sług bożych, czyli księży nigdy ich nie słyszało, bądź słowa te zapomnieli.

Jakiż cud uchroni dzieci na całym świecie od pedofilii, w tym również tej kościelnej. Jakiż cud doprowadzi do takiego rozdziału dóbr na świecie, by nikt nie umierał z głodu. Jakiż cud uchroni nas przed katastrofą klimatyczną, którą tak dzielnie od lat majstrujemy. Jakiż cud sprawi, że politycy będą rządzić mądrze pamiętając, że władza ich pochodzi od ludu. Nie będę wyliczać dalej, bo będę miała bezsenną noc!

Chcę poruszyć jeszcze jeden temat nie z tych bardzo bolesnych, ale taki który każdy obywatel między Bugiem a Odrą powinien przemyśleć. Są to zbliżające się wybory. W nadchodzącej rozgrywce nie jest ważne, jak wypadną poszczególni liderzy, a nawet partie, ale czy Polska dostanie szansę na naprawdę dobrą zmianę, czy będziemy mieli w Polsce niezależne media i niezależne sądy – czy nie. Drugiej szansy nie będzie. Jak powinien zachować się wyborca? Zagłosować na konkretny, dobry program naprawy Polski, taki bez obietnic, a taki który w ciężkiej sytuacji Polski będzie do zrealizowania. Podobno Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają, a więc zróbmy to! Mimo, iż uważam, że nowy rok to data w kalendarzu i nic więcej, jednak coś „pożyczę”. Rok 2022 był bardzo trudnym rokiem i następny też będzie trudny, dlatego życzę każdemu tak od serca, byśmy dostrzegali to, co dobre, nawet jeżeli to są „chwile”. Bo takie chwile to jest właśnie szczęście. Zadbajmy o siebie i o siebie nawzajem. Tego sobie i Wam życzę.




O Boże! Znów Twoje narodzenie!

Ponieważ przeżyłam Twych narodzin Boże już tyle, że postanowiłam przyjrzeć się im trochę krytycznie, czyli analizująco. Na wstępie: jak my święta widzimy, co one dla nas znaczą? Zauważcie, że pierwsze zdanie to Boże Narodzenie, a drugie – święta. Ten czas od 24 do 26 grudnia to właśnie dla nas święta, czas wyjątkowy, który sam w sobie jest dla nas prezentem. To czas, kiedy rozpędzony świat, dziki i wredny, zatrzymuje się na tych kilka dni i wydaje się nam, że żyje w tempie „cicha noc, piękna noc”.

Zapytałam minimum 100 osób (te moje mini referenda zaczynają wchodzić mi w krew)m dlaczego te święta są takie ważne. Trzy osoby (słownie „trzy”) podały: bo urodził się Syn Boży, by zbawić człowieka. Wprawdzie chodzimy do stajenki, śpiewamy kolędy, ale sens tego święta jakiś jest nie taki. Co więc jest sensem tych świąt? Podałam kilka tych usłyszanych od moich rozmówców.

  • Spotkania wigilijne
  • Obdarowywanie prezentami
  • Spotkania rodzinne
  • Pasterka (ale lepiej o północy)
  • Atmosfera przygotowań
  • Strojenie wszystkiego
  • Wysyłanie kartek świątecznych

Może dobrze byłoby byśmy ten wyjątkowy czas Bożego Narodzenia, tej wyjątkowej chwili i spokoju poświęcili na ważne dla nas relacje, na refleksję o sobie i otaczającym nas świecie. Nie możemy pędzić ciągle na złamanie karku i razem z całą planetą w otchłań na stracenie. To nie są kasandryczne przepowiednie tylko realna nasza wcale niedaleka przyszłość. Świat się sam nie zmieni, zmienić musimy się my i zacząć naprawiać to, co zepsuliśmy.

A zepsuliśmy wiele; najbardziej klimat, czego większość z nas ciągle nie chce zrozumieć. Drugie miejsce na liście psucia zajmują kontakty międzyludzkie. Jak często się odwiedzamy, jak często rozmawiamy? Nawet rozmowy telefoniczne i wysyłanie kartek przejęły sms-y! Zacznijmy od powrotu do wysyłania kartek świątecznych – noworocznych. Przeczytałam niedawno, że 97% Polaków lubi otrzymywać kartki, ale czy je wysyła? Wczoraj zaczął się dla mnie czas świąteczny – otrzymałam 6 kartek.

Kończy się rok 2022, rok ciężki w skali globalnej i personalnej też. Dlatego zadbajmy w przyszłym roku: o siebie, o siebie nawzajem, o naszą planetę, nie mówmy proszę – to mnie przerasta. Zastanówmy się na co mamy wpływ choćby najmniejszy i to zróbmy. Nie pamiętam kto, ale ktoś powiedział: jeśli pomożesz jednemu człowiekowi to tak, jak gdybyś pomagał światu. Tak róbmy, a spotkamy się za rok w lepszym świecie. Z całego serca wszystkim tego życzę.




Dwa jasne punkty na początku adwentu

Zaczyna się adwent – radosny czas oczekiwania na narodziny Jezusa – tak powinno być, ale czy jest? To już po raz trzeci od wybuchu pandemii zbliżamy się do końca roku sfrustrowani, czy zacznie się normalność, czy nie. O normalności możemy pomarzyć. Wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny, inflacja, drożyzna, o zimie strach pomyśleć. Czy Twoje narodziny Synu Boży dadzą nam choć chwilę radości i zapomnienia?

Sensem adwentu jest oczekiwanie. Adwent przypomina nam, że każdy z nas jest bytem oczekującym, czyli wierzącym, że będzie lepiej. Dlatego wśród naporu nieszczęść i trosk szukajmy punktów jaśniejszych. Dla mnie takim jasnym punktem był obradujący od 16. listopada szczyt G-20 w Aznji Południowo – Wschodniej. To symboliczne, bo tam rodzi się nowa Azja, bo ten region – w odróżnieniu od reszty świata wstrząsanej kryzysami i konfliktami – stawia na kompromis. Gospodarzami byli: Wspólnota Gospodarcza Asji i Pacyfiku (APEC) i Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo – Wschodniej (ASEAN). Te dwie ponadpaństwowe organizacje warto sobie zapamiętać.

Konferencja zgromadziła wszystkich wielkich tego świata – spotkali się po raz pierwszy od wybuchu pandemii w takim gremium, a w salach obrad przy stołach negocjacyjnych towarzyszyli im przywódcy dziewięciu państw regionu w tym: Wietnamu, Singapuru, Tajlandii, Nowej Zelandii. Dlaczego uważam, żę konferencja ta jest jasnym punktem? Bo rodzi się nowa siła światowa – ów ASEAN, który stawia na neutralność, unikanie konfliktów na arenie międzynarodowej. Przyszłość pokaże, czy stają się zgodnie ze swoimi oczekiwaniami alternatywą dla Chin i Indii, lokomotywą rozwoju na największym kontynencie.

Nie ma wątpliwości co do tego, że przyjęta przez ASEAN sztuka unikania konfliktów na arenie międzynarodowej jest efektywniejsza od wygrażania atomowym straszakiem. Może inni pójdą też tą drogą, ale to już jest moja prywatna mrzonka. Drugim jasnym punktem na naszym własnym niebie była konferencja klimatyczna w Egipcie. Osobiście sprawa klimatu bardzo leży mi na sercu. Choć osobiście skutków ocieplenia klimatu już nie doświadczę, uważam, żę pokolenie starsze powinno w tej wojnie o naprawienie klimatu iść na pierwszą linię frontu. Bo to my ten klimat spie---przyliśmy! Psim obowiązkiem nayszm jest go naprawić. Młodzi mają rację wytykając nas palcem – to wy!

Jak na to patrzy starszyzna plemienna? Daj boże, by nie tak, jak niejaki p. A. Duda pokazał to w rozmowie z młodą bojowniczką o klimat właśnie na owej konferencji w Egipcie!

PS. Chętnie udzielę korepetycji p. J. Kaczyńskiemu na temat” Co powojenni Niemcy są nam winni, a co nam dali i czy dalej plują nam w twarz.



Konstytucja Rzeczypospolitej i życie

Porządkując biblioteczkę znalazłam tekst Konstytucji RP z 1997 roku. Mając w uszach i mózgu jazgot o łamaniu tejże Konstytucji postanowiłam ją gruntownie przeczytać. Oto rezultat – słowa wstępu: „My, Naród Polski, wszyscy obywatele Rzeczypospolitej (…) ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej jako prawa podstawowe dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot”.

Prawo oparte na: zasadzie równych szans, sprawiedliwego osądu, solidarności i niedyskryminacji! Stawiam tezę: 99,9% wszystkich obecnych polityków treść owego wstępu jest obca. Następnie „przeleciałam” wszystkie artykuły Konstytucji odnotowując:

  • Artykuł 61 - „Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne”. Artykuł 61 w czterech ustępach szczegółowo określa zakres i rodzaj tych informacji, na przykład dostęp do dokumentów i wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy państwowej. Narodowy Bank Polski odmawia wglądu w dokumenty członkom Rady Polityki Pieniężnej.
  • Artykuł 48 - „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Nie dla p. Czarnka!
  • Artykuł 45 - „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Bardzo trafny komentarz pani profesor Ewy Łętowskiej - „sprawiedliwość trzeba sobie wyszarpać”.
  • Artykuł 60 - „Obywatele polscy korzystający z pełni praw publicznych mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach”. A co z nepotyzmem?
  • Artykuł 68 „Każdy obywatel ma prawo do ochrony zdrowia”. W pełni realizowany w stosunku do tych, co nie chorują!
  • Artykuł 75 - „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania”. Najlepiej wiedzą o tym frankowicze. Wypowiedzi pani profesor, członkini Rady Polityki Pieniężnej: „dlaczego mamy pomagać?”
  • Artykuł 65 - „Władze publiczne prowadzą politykę zmierzającą do pełnego, produktywnego zatrudnienia”. Mogłabym tak dalej wypisać jeszcze kilkanaście artykułów tylko po co?

Ci, któzy Konstytucję interpretują tak, jak chcą będą to robić dalej, bo łamać to łamią „oni”. „Oni” - nie my, to wy! A co na to ten, o którym mówi art 1 Konstytucji „Rzeczypospolita jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”. Ten „wszystek obywateli” ma to w nosie. Owszem, narzeka i jęczy. Ale działać też nie będzie. Bo co to da! I tak zrobią, jak chcą!

Gdyby rodzicom zależało na tym, co gwarantuje im art. 48 Konstytucji to poszliby na barykady i „nie z nami takie numery panie Czarnek!” Ale lepiej trochę popsioczyć. Ci, którzy te moje gorzkie słowa przeczytają pewnie powiedzą „taka mądra, bo jej to nie dotyczy”. Miałam kiedyś dzieci w szkole i byłam czynnym nauczycielem i o jakość oświaty zawsze chciało mi się walczyć. Ta powszechna indolencja zdumiewa mnie i budzi mój sprzeciw.

Ponieważ powszechne jest mniemanie, że to młodzi mają to wszystko gdzieś, ważna dla nich jest wygodne, bezproblemowe życie, porozmawiałam na ten temat z wieloma osobami w przedziale wieku od lat dwunastu do pięćdziesięciu. Wyniki rozmów – zdumiewające! „Ja nie chcę żadnych przyjaciół. Ludzie są po to, aby ich wykorzystać i z nimi walczyć. Ta potrzeba bliskości, zrozumienia, pomagania sobie nawzajem, co to za bzdury” - to są cytaty, nie będę cytować co bardziej intymnych i dokładnych. Gdyby to potraktować jako model reprezentatywny obecnych młodych to smutno mi Boże. Mam nadzieję, że to rodzaj manifestacji i buntu. Oby tak było.




Od Czarodziejskiej góry do książek, wina i dobrego towarzystwa

Za oknem szaro i buro, a o szyby nie dzwoni deszcz tylko grzmoci, choć to jeszcze nie jesień. Co robić, by się nie rozłożyć? Czytać!!! Lub słuchać muzyki. Za poradą pani Olgi Tokarczuk zabrałam się do ponownego przeczytania „Czarodziejskiej góry”, bo to podobno niezbędny klucz do zrozumienia ostatniego dzieła pisarki, czyli „Empuzjona”.

Do tego klucza jeszcze nie doszłam, ale trafiłam na coś niesamowitego. Mianowice: wewnętrzny monolog bohatera „Czarodziejskiej góry” - Hansa Castorpa podczas leżakowania, kiedy stwierdził, że zaczyna się używać w sanatoryjne życie. Czym jest owo „używanie”? To wprowadzanie się w nowy bieg życia, aby poddać gruntownej i regenerującej odmianie organizmu, który stoi na krawędzi zgnuśnienia i otępenia spowodowanych nudą i jednostajnością dni. Proces ten zaczyna się ze starością.

Lata młodości płyną wolno, a potem coraz szybciej. Skąd ta nuda? Młodość nie zna nudy, ani przyzwyczajenia. To starzenie się powoduje, że dni, miesiące, lata są takie same, zbijają się w jedno – pozbawiamy się pojęcia czasu. Odzwyczajanie się od nudnej codzienności i przyzwyczajanie do czegoś nowego jest jedynym środkiem do wzmocnienia, odmłodzenia naszego przeżywania czasu, odnowienie naszego poczucia życia. To, co napisałam to kwintesencja rozmyślań Hansa Castorpa.

Przerwałam czytanie, bo zaczęłam się zastanawiać, jak to osiągnąć. Hans Castorp jest w sanatorium w Davos i pobyt tam jest dla niego tym interludium. Do sanatorium możemy pojechać od czasu do czasu (długiego), a co w „międzyczasie”? Każdy musi sobie sam znaleźć to „co”. Najgorsze to siedzieć na kanapie i gapić się! Przestańmy myśleć kategoriami „to już nie dla mnie”. Kobieta 96-letnia może być kolorowa jak rajski ptak i (nie tylko królowe) zachwycać. 85-letnia może nosić srebrne i złote buciki, a 98-letnia pisać piękne listy, nota bene sztuka epistolografii umrze razem z takimi paniami i panami.

Profesor Aleksander Krawczuk mając lat 94 na pytanie prowadzącego z nim wywiad: „co go trzyma w takiej formie” odpowiedział: książki, wino i kobiety – to trzecie zmieniam na dobre towarzystwo i się podpisując. Stosuję tę „dietę” od długiego czasu, spróbujcie – jest bardzo skuteczna.

PS. Muszę dodać coś z naszego podwórka. Oglądam pokaz otwarcia toru wodnego do Elbląga. Prezydent Polski (podaję treść jego wystąpienia): to nie chodzi o to, żeby do tego nowego portu wpływały wielkie statki, to mogą robić inne porty. Chodzi o to, że pokazaliśmy, że możemy to zrobić i żadne mocarstwo nam tego nie zabroni, bo jesteśmy suwerenni. A ja myślałam, że każda inwestycja ma służyć gospodarce i dawać dochód, a nie bronić honor. A tu nowa myśl ekonomiczna. Brawo ten Pan!



Jeszcze nie wyszliśmy z pandemii, a mamy już mamy następne problemy

Przed paroma miesiącami solennie obiecywałam, że pisać będę tylko o przeczach pięknych, miłych wspomnieniach, o tym, co nam zostało z tych lat... Ale jak tu pisać o pięknych balach, o tym, że widziałem żywych Rolling Stonesów (razy byli w Polsce), gdy wszystko się wali i pali. W ciągu całego mojego długiego życia nie przeżyłam tak skomasowanych kryzysów, nie widziałam tylu zrozpaczonych ludzi, którzy pytają o jedno: jak dalej żyć ?!

Jeszcze nie wyszliśmy z pandemii, a mamy już kryzys energetyczny, inflację, drożyznę, zatrutą Odrę, wojnę za wschodnią granicą i co jeszcze przyjdzie? Przerabiamy codziennie tę straszną lekcję i tę lekcję prowadzą ciągle ci sami nauczyciele; pieniądze z KPO dostaniemy, bo nam się należą, węgla pełne magazyny, gazu pod dostatkiem – wszystko do nas płynie. To wszystko mówią politycy, którzy tą nawą państwową kierują. W tej polityce nie ma faktów – jest tylko ich dowolna interpretacja. W dzisiejszej polityce fakty nie mają znaczenia, bo działania polityczne nie mają na celu ustalenia prawdy, tylko przekonanie wszystkich o swoich racjach i kłamstwach przeciwnika.

Twierdzenie, że polityka musi być oparta na faktach, a działania polityczne na etyce i moralności, są bajką dla grzecznych dzieci. Jeżeli przeanalizujemy jakikolwiek kryzys, zobaczymy jak jest rozwiązywany. Etapowo. Pierwszy etap: próba przemilczania (może zapomną). Drugi etap: bagatelizowanie i minimalizowanie rozmiarów (może się zniechęcą do dalszego szczekania). Trzeci etap: jak nie zadziałały pierwsze dwa to trzeba znaleźć winnego!. Przebieg pandemii – maseczki, rękawice, respiratory... KPO – plan Marshalla, potem restrykcje unijne dla Polski (takie, jak Unia dała Rosji). Dalej już mi się nie chce!

Moja dziecięca naiwność ciągle mi podpowiada - przyjdzie taki polski Winston Churchill i powie: rodacy, obiecuję wam zimną zimę, marną złotówką, cholerne ceny, ale to naprawimy i będzie dobrze. Jak to napisała, sama w takiego polskiego Winstona przestałam wierzyć. Ale cierpliwość ma swoje granice i wtedy zrozpaczony i wściekły lud idzie na barykady. To nie jest tylko historia, dzisiaj też się to dzieje. Na zakończenie zacytuję pana Mateusza Morawieckiego – dokładny przykład etapów wyżej opisanych „Twierdzenie, że w Odrze znajdują się chemikalia i rtęci jest tak prawdopodobne jak prawdomówność Tuska”.
Życzę wszystkim łagodnej zimy.




strona :  1 |  2 |  3 |  4 |  5 |  6 |  7 |  8 |  9 |  10 |