Właśnie jestem w trakcie czytania książki pt. „Resortowe
dzieci. MEDIA” Z lektury odnoszę wrażenie, że przytłaczająca
większość karier w III RP nie jest dziełem przypadku. A to
dopiero pierwsza część – poświęcona środkom masowego
przekazu należącym do tzw. mainstreamu. Książka od razu stała
się bestsellerem, trudno ją kupić w księgarniach. Można próbować
na Allegro, co ja zrobiłam.
„Resortowe dzieci. Media” autorstwa dziennikarzy Doroty
Kani i Macieja Marosza oraz historyka Jerzego Targalskiego w sposób
szczegółowy przedstawia życiorysy tuzów dziennikarstwa
tzw. głównego nurtu. Opisane zostały wszystkie ważniejsze
postaci z redakcji „Gazety Wyborczej” i „Polityki”,
dawnego „Kuriera Polskiego” i wreszcie mediów
elektronicznych, jak Telewizja Polska, TVN, Polsat czy radiowa Trójka
– podaje Andrzej Potocki.
Na łamach tygodnika „wSieci” publicysta charakteryzuje
opisaną w książce grupę dziennikarzy: „charakteryzuje ją
wspólna ideologia oraz pragnienie władzy, a jednoczą te same
korzenie, z których wyrosła. Jak duża jest skala tego
zjawiska, pokazuje będąca w przededniu wydania przez oficynę
Fronda ponad 400-stronicowa książka „Resortowe dzieci. Media”
(…) Choć wcześniej na rynku ukazywały się podobne
publikacje, to żadna z nich nie zawierała aż takiej obfitej
treści”.
Publicysta przytacza również fragment wstępu książki: „Po
przeczytaniu tego tomu nikt już nie powinien się dziwić,
dlaczego media głównego nurtu mówią jednym głosem w sprawach
lustracji i dekomunizacji lub też dlaczego zajmują dość
jednolite stanowisko w konflikcie – sprawa polska a integracja
europejska. Otóż sprawa jest dość prosta. Winne są korzenie
środowiska, z którego wywodzą się luminarze polskich mediów”.
Czy mediami rządzą dzieci elity komunistycznej? - o książce,
która może wstrząsnąć Polską, pisze Andrzej Potocki w „wSieci”,
w sprzedaży od 9 grudnia 2013, także w formie e-wydania.
A teraz skąd tytuł tego wpisu? Otóż związany on jest z
jednym z głównych bohaterów tejże książki. Na str. 42
czytamy: „Adam Michnik był posłem Unii Demokratycznej. Złożył
jedną interpelację, która dotyczyła zaopatrzenia w wodę
mieszkańców Radzionkowa.” Chcę tu zaznaczyć, że z
Radzionkowem jestem związana rodzinnie i sentymentalnie. Dlatego
mnie ten wątek bardzo zainteresował. Postanowiłam to sprawdzić
na stronach Sejmu RP.
Poseł Adam Michnik startował w 1989 roku do „Sejmu
kontraktowego” z okręgu wyborczego nr 36, który obejmował:
· Miasta: Bytom*, Piekary Śląskie, Pyskowice, Tarnowskie Góry
· Miasto i gmina: Toszek
· Gminy: Świerklaniec, Tworóg, Wielowieś, Zbrosławice
(*) Radzionków był wówczas dzielnicą Bytomia



Apel na: http://wpolityce.pl/dzienniki/dziennik-tomasza-domalewskiego/69998-drogie-resortowe-dzieci-nie-frasujcie-sie-przypomnieniem-rodzinnych-zyciorysow-wszak-byly-piekne-prawie-tak-jak-wasze-kariery-w-czym-wiec-rzecz
Drogie resortowe dzieci! Nie frasujcie się przypomnieniem
rodzinnych życiorysów, wszak były piękne. Prawie tak, jak
Wasze kariery. W czym więc rzecz?
opublikowano: 20 grudnia, 23:58
Zupełnie nie jest jasne, dlaczego wspaniali, sprawdzeni w
trakcie wielu dziennikarskich prób, publicyści, komentatorzy i
lśniący elegancją prezenterzy tak bardzo zagniewali się na
autorów książki „Media – resortowe dzieci”. Wiem, że
pociechy rozmaitych podpór i filarów powojennej Polski
najlepiej się czują w rolach, do których w rodzinnych gronach
były dość starannie przygotowywane, ale czy warto tak mocno
denerwować się publikacją, przecież nawet nie bardzo oceniającą,
lecz tylko co nieco przypominającą sielską młodość?
Rozumiałbym, drogie resortowe dzieci, gdyby stronice zapisane
przez Dorotę Kanię i Jerzego Targalskiego zawierały same błędy,
przeinaczenia, czy wręcz pomówienia, ale tak chyba nie jest.
W każdym razie nikt tego nie stara się udowadniać. Być może
jakieś drobne pomyłki mogą się
w tekście książki znaleźć, to się zdarza, ale wy, drogie
resortowe dzieciaczki, nie tu szukacie powodów nieporozumienia.
Wam się wydaje, że jesteście i będziecie wciąż nietykalni.
Tak jak niegdyś Wasi rodzice, których tak bardzo kochacie.
Nasze resortowe pociechy kochane! Podczas lekcji wychowawczych, w
których najpewniej pilnie uczestniczyłyście, raz i drugi
przyszło Wam zgubić uwagę. Owszem, trzeba być człowiekiem
bardzo wrażliwym, ale nie może ta cecha odnosić się wyłącznie
do własnej osoby. Inni też mają rodziców,
i też ich kochają lub kochali za życia. Ręczę, że nie słabiej
niż Wy swoich. Czy pamiętacie, przecież to niedawna historia,
jak wspólnie dręczyliście tatę Marty Kaczyńskiej? Że to on
posłał na śmierć wszystkich pasażerów tupolewa, że kazał
lądować za wszelką cenę… A tata Joasi i Michała Błasików?
Według Was był w kabinie i naciskał, a na dodatek był pijany,
a wcześniej kłócił się na lotnisku
z pilotem… Przecież dobrze wiecie, żeście kłamali,
oczerniali i powielali rosyjskie brednie i dodawali własne! Ale
inni rodzice są dla Was mało ważni, Wasi są ponad wszystko!
Jeśli chcecie, to podobnych przykładów mogę w ciągu piętnastu
minut podać znacznie więcej.
Dziateczki resortowe, nasze skarby umiłowane, odziedziczone po
poprzedniej, zniewolonej Polsce! Zacznijcie wreszcie szanować
innych, tak jak chcielibyście, żeby Was szanowano, ale po
pierwsze zróbcie coś, by na ten szacunek choć troszeczkę zasłużyć.
I nie gniewajcie się na tych, którzy Wam przypominają trochę
inne obrazki rodzinne, niż te wybielone przez Was. Wasze szczęście
często było budowane na nieszczęściu innych. Jeśli powojenny
czas był pełen draństwa i politycznego szaleństwa, to resort,
o którym mowa w zaprowadzaniu i kontynuowaniu tych zdziczeń
brylował. Przyjmijcie to, resortowe dzieci do wiadomości. Nie
wymagam, by do wiadomości akceptującej, broń Boże. I naprawdę
pamiętajcie o rodzicach, ale nie tylko swoich.