Cieszy mnie postawa naszych samorządowców, którzy podejmują uchwały sprzeciwiające się złej praktyce prowadzonej przez rząd. Nie mniej zastanawia mnie jeden fakt, kiedy wspólnie z NSZZ „SOLIDARNOŚĆ” zbieraliśmy podpisy przez kilka miesięcy pod sprzeciwem zmian ustawowych jakoś nie przypominam sobie, żeby którykolwiek z naszych radnych miejskich ,czy powiatowych włączył się w tę akcję z zaangażowaniem. Z moich obserwacji wynika, że niestety dobrych chęci jest wiele, natomiast co do pracy u podstaw, to nie ma wielu. Często słyszę o różnych pomysłach, które w zderzeniu z procedurami nie mają najmniejszego sensu. To są działania populistyczne i wszyscy o tym wiedzą.
Jak widać ojców sukcesu jest zawsze wielu, natomiast porażka to sierota.
Pewną prawidłowością wśród polityków to „mówiące głowy”, co do działań i wsłuchiwanie się w oczekiwania ludzi to niestety porażka. Nasze Miasto i Powiat nie wypracowuje porozumienia z mieszkańcami. Podczas spotkań z tarnogórzanami to niestety zauważam coraz większe niezadowolenie. Może tak jak Rada Miejska podjęła uchwałę odnośnie emerytur, to dobrą praktyką by było zaangażowanie rad dzielnic w dialog społeczny i również podjęcie odpowiednich kroków prawnych . Tu można na tym polu wiele zrobić. Są narzędzia do wykorzystania, oczekujące na podejmowanie dobrych rozwiązań dla naszego regionu, na które tak naprawdę rady miejska i powiatowa ma wpływ.
Będąc w Sejmiku Śląskim mam większe spojrzenie i możliwości działania dla naszego miasta i powiatu, co daje się zauważyć, chociażby dworzec autobusowy. Jestem z niego dumna, bo tylko dwa powstają na Śląsku: w Katowicach i w Tarnowskich Górach. Również wymusiłam konkretne działania odnośnie połączenia kolejowego Katowice- Port Lotniczy Pyrzowice, bo samorządowcy ten temat zasypali. Nie wiem dlaczego. Wariant przez Tarnowskie Góry zadawala wszystkie strony i pod względem ekonomicznym jest najlepszy. Może ten temat nie jest „trendy”, albo niewygodny i za dużo absorbujący.
W akcję ratowania posterunków policji też nie zauważyłam naszych „dzielnych” samorządowców. Do komendanta w Katowicach jechałam z przedstawicielem Miasteczka Śl., Świerklańca jak i NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”.
Udało mi się uratować na dwa miesiące posterunek dyspozytora Pogotowia Ratunkowego w naszym powiecie. Z przykrością stwierdzam, że z dnia na dzień bez powiadamiania stron dyspozytor został przeniesiony do Gliwic. Tu również nie widzę działań samorządowców, którzy naprawdę mogą się sprzeciwiać dla dobra nas wszystkich. Mają wręcz obowiązek. Może warto usiąść w końcu i porozmawiać niezależnie od orientacji politycznej dla dobra NASZEGO POWIATU. Może spojrzenie wszystkich rad w powiecie jest zbyt wąskie. Może należało by się wspierać i podejmować tematy ponadregionalnie. Wiadomo, że to nie jest takie proste. Tu trzeba czasem iść na kompromis, no co dla włodarzy ten temat to wielka trudność. Obowiązuje jedna zasada: „Liczę się ja i nikt więcej”.
Brakuje czasem kompromisów i wspólnych działań, które są normalną praktyką w Unii Europejskiej. Wszyscy chcą być postępowi, ale czy są? Niech każdy sobie odpowie.
Ja wiem jedno, nasz Powiat i Miasto traci, przez niedostrzeganie najważniejszych spraw dla mieszkańców regionu.
Jak obejmowałam mandat w województwie, to bardzo liczyłam na współpracę ze samorządowcami, a póki co to zamiast dialogu wymuszam współpracę. Wszyscy zajęci są tylko i wyłącznie polityką „prorodzinną” i w obrębie zamieszkania. Czy o to chodzi?
Moim wzorcem i przesłaniem politycznym są słowa Margaret Thatcher:
„Kiedyś w polityce chodziło, o to żeby coś zrobić a teraz każdy chce być kimś”
Warto zastanowić się czy naprawdę mówienie o czymś jest najważniejszą ideą i wartością dla polityków.