W ostatnich miesiącach także w naszym mieście burzliwie dyskutowano o planach ministra finansów narzucenia od przyszłego roku znacznie radykalniejszych ograniczeń w dopuszczalnym deficycie budżetu samorządów.
Muszę przyznać, że z burmistrzem zdarzyło mi się toczyć w tej sprawie nawet dosyć rzetelne dyskusje. Natomiast jeden z jego radnych (tak, ten sam, który głosił tezy, że do walki ze stadionowymi bandytami nie należy stosować radykalnych środków, a „Orliki” to ściema Platformy

) wyskakiwał na zebraniach dzielnicowych z tezami, że to zamach Rostowskiego na samorządy. Na jednym spotkań, bodaj w Bobrownikach, powiedział nawet, że w pomyśle ministra chodzi o to, żeby zaszkodzić tym samorządom, w których nie rządzi Platforma. Dowodząc tej tezy całkiem się zakręcił, bo jako miasta rządzone przez PO podał akurat te, których prezydenci są naszymi zdecydowanymi oponentami. Ale nie o to chodzi. Absurdalna jest sama myśl, że minister finansów celowo wymyślił rozwiązanie, które ma szkodzić samorządom. I to jeszcze tuż przed wyborami. Trzeba naprawdę „geniuszu”, żeby na to wpaść….
Jak wiadomo rząd dość szybko doszedł do porozumienia z samorządami – kompromis polega na tym, że zostanie wprowadzony mechanizm ograniczenie rocznego deficytu całego sektora samorządu terytorialnego, a nie poszczególnych gmin.
Dlaczego minister jednak wyszedł z takim pomysłem (bo przecież nie na złość samorządom)? Odpowiedź jest prosta – w trosce o sytuację finansową nas wszystkich.
Kilka tygodni temu w „Dzienniku Zachodnim” ukazał się wywiad z burmistrzem Czechem zatytułowany „Grozi nam kryzys”. Tytuł był wyrwany z kontekstu, nie chcę więc sugerować, że to burmistrz nie zauważa, że od kilku lat mamy na całym świecie największy kryzys finansowy po II wojnie światowej. Ale niektórzy tego nie dostrzegają.
Nie dostrzegają m.in. dlatego, że Jacek Rostowski, jako najlepszy europejski minister finansów przeprowadza nasz kraj przez ten kryzys w miarę suchą nogą. To nie przypadek, że to z Polski Europa czerpie ekonomiczną nadzieję (choć opozycja maniakalnie postuluje rozwiązania, które poprowadziłoby nas prostą drogą do sytuacji Grecji). A wielu ministrów finansów sięga po rozwiązania, które Rostowski wprowadził wiele miesięcy wcześniej.
Ale oczywiście tak jak rolą ministra finansów jest jak największa troska o budżet, tak rolą premiera jest szukanie kompromisów pomiędzy różnymi potrzebami kraju. I taki kompromis z samorządami szybko udało się znaleźć.