Klub Obywatelski z udziałem prof. Andrzeja Karbownika

Po wakacyjnej przerwie wracamy do rozmów na ważne tematy. Zapraszam serdecznie jutro (czwartek) do Galerii Sztuki „Inny Śląsk” w Tarnowskich Górach na spotkanie Tarnogórskiego Klubu Obywatelskiego.




Po "Gwarkach". Relacja subiektywna

Pogoda była wyjątkowa, więc pewnie wszyscy są zadowoleni. Goście licznie przybywający na "Gwarki" najlepiej pokazują, jaką renomę ma ta impreza. Warto podziękować tym, którzy wymyślili ją w 1956 r., bo przecież jeszcze niektórzy z nich są wśród nas.
Jak zwykle zaczęliśmy w piątek z córkami od skorzystania z licznych karuzel (odnotowaliśmy obecność kolejki górskiej, której nie było w poprzednich latach). Wieczorem zająłem na dłuższy czas strategiczną pozycję w ogródku "Sedlaczka", skąd widziałem, że ludzie bawią się dobrze na Eneju. Jednak ci, którzy podchodzili spod sceny mówili, że nagłośnienie było kiepskie. Sam tego z "Sedlaczka" ocenić oczywiście nie potrafiłem, jednak wg zgodnych opinii tak było i dopiero w sobotę i niedzielę dźwięk był już lepszy. Powrót do domu był... późny (ok. 3 w nocy? ). Oczywiście od wielu lat najlepsze imprezy w czasie "Gwarków" (przy muzyce na żywo! ) są w "Starej Stajni u Wojtachy". Kto był, wie o czym mówię, a jeśli kogoś nigdy nie było (co jest b. dziwne)... to tylko może żałować. To też sytuacja największego zagęszczenia znajomych na metr kw., więc szybko do domu wrócić się nie da :)

Nie wiem, czy to właśnie późny powrót i duża ilość zimnych napojów w międzyczasie, czy inne czynniki sprawiły, że w sobotę zapadłem na anginę (39 st gorączki:( ). Odpuściłem więc zarówno oficjalny punkt programu w Rybnej (zresztą zazwyczaj zaglądam tam tylko na chwilę), jak i koncert Natalii Kukulskiej (podobno było zaskakująco mało ludzi). Wcześniej jednak (zanim zorientowałem się, że kiepskie samopoczucie to nie efekt intensywnie spędzonego poprzedniego wieczoru, ale choroby) byłem z córką na jej występie wraz ze Studiem Tańca MK na scenie na pl. Wolności.
Córka wraz ze studiem MK szła też w pochodzie. Oglądaliśmy go na ul. Opolskiej. Dyrektorowi SP nr 9 im. Mikołaja Kopernika, panu Krzysztofowi Siwcowi gratuluję pomysłu występu szkoły nawiązującego do patrona i osobistego wcielania się w jego postać!
Półgodzinne opóźnienie pochodu (w taki upał! ) było chyba największym mankamentem tegorocznych "Gwarków". Z tego powodu wiele osób oglądało tylko część pochodu, no a w najgorszej sytuacji byli uczestnicy pochodu.
Na wyraźny plus należy zaliczyć dość wysoki poziom stoisk na ul. Krakowskiej i pl. Wolności (mało było odpustowego badziewia). Nie najgorzej były też poustawiane kramy i stoiska na mieście (dobrym rozwiązaniem jest ich ustawienie tylko po jednej stronie Krakowskiej). Okazuje się, że można nie wpuścić ciężarówki z napojami na Rynek, jak się chce! Tylko na pl. Wolności wpuszczono tym razem zbyt wiele aut, pomiędzy którymi trzeba się było przebijać, żeby dotrzeć z dziećmi pod scenę.
Widziałem też trochę występu Varius Manx. Zespół, który zamyka "Gwarki" z jednej strony musi być gwiazdą, a z drugiej zespołem dość uniwersalnym, nieprzeszkadzającym tym, którzy zbierają się oglądać pokaz sztucznych ogni. Varius Manx pasował do tej roli dobrze, choć nie da się ukryć, że obecna wokalistka jest słabsza od poprzedniczek. Ale urocza i widać, że nie przeszkadza jej (jak i publiczności), że trochę fałszuje.

Pokaz sztucznych ogni świetny. Gratulacje dla Marka i jego ekipy. Ci, którzy Marka znają, wiedzą, że ma duże doświadczenie w biznesie i mało co go porusza, ale przed gwarkowskimi pokazami jest zawsze bardzo zestresowany. A miasto ma szczęście, że ma u siebie firmę specjalizującą się w pokazach fajerwerków, bo chyba za pokaz tej klasy, w stawkach rynkowych musiałoby zapłacić znacznie więcej.
*
Za rok 60-lecie "Gwarków" (chyba tylko dwa razy w tym czasie impreza się nie odbyła). Czy powinny być z tej okazji inne, wyjątkowe? Czy też wypracowana formuła jest dobra? Warto podjąć takie decyzje już w tym roku, a nie zwlekać ze szczegółami imprezy do końca. Bo potem pojawia się nerwowość, taka jaka była w tym roku (to chyba nie tajemnica? ), gdy na dwa miesiące przed imprezą wiele rzeczy było niezapiętych. Dobrze, że w sumie wszystko się udało.


Konferencja naukowa SMZT

Jak zwykle w gwarkowski piątek Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej zaprosiło tarnogórzan do Ratusza na konferencję naukową. W tym roku główną jego część zajęło wystąpienie Zbigniewa Pawlaka przypominające pracę Stowarzyszenia nad wnioskiem do UNESCO. Prace te były długie i skomplikowane, więc i wystąpienie obszerne.
Miło mi było kilka razy usłyszeć swoje nazwisko jako osoby, która pomagała przy różnych etapach tych zabiegów; przyznam, że o niektórych z nich zdążyłem już zapomnieć:).
W swoim krótkim głosie przypomniałem dwie osoby, które nigdy w Tarnowskich Górach nie były, a swoją istotną cegiełkę w przygotowanie wniosku włożyły – byłego wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Tomasza Mertę, który bardzo skutecznie zdopingował Polski Komitet ds. UNESCO do zajęcia się na poważnie tarnogórskim wnioskiem. Pamiętam spotkanie w jego gabinecie z udziałem przewodniczącego tego Komitetu i reakcję ministra na słowa, że Komitet nie potrafi ocenić, czy tarnogórskie obiekty kwalifikują się do przygotowania wniosku do UNESCO (ze względu na brak odpowiednich ekspertów; w niemal żołnierskich słowach minister polecił takiego eksperta znaleźć i ocenę wykonać. Nie wnikając w szczegóły, napiszę, że byłem zaskoczony, że tak ostre słowa mogą paść w Ministerstwie Kultury, ale dobrze, że po tej męskiej rozmowie prace nad wnioskiem w 2009 roku przyspieszyły. Tomasz Merta nigdy nie był w Tarnowskich Górach – byłem z nim umówiony na przyjazd w 2010 roku, ale, jak wiadomo, był on na pokładzie prezydenckiego samolotu lecącego do Smoleńska.
Druga wspomniana przeze mnie dziś osoba to była Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prof. Małgorzata Omilanowska. Już kiedyś o tym pisałem, ale warto przypominać tych, którzy udzielają wsparcia, więc przypomnę moją rozmowę z panią minister z czerwca ub. r. późnym wieczorem, a właściwie już nocą, gdy wracaliśmy do hotelu w Tiranie, gdzie towarzyszyłem minister podczas jej wizyty w Albanii. Opowiedziałem jej wówczas o staraniach SMZT, w tym o konieczności stworzenia Planu Zarządzania Obiektem UNESCO. Wyjaśniłem, że Stowarzyszenie samodzielnie, z własnych środków przygotowuje wniosek i teraz potrzebuje ok. 160 tys. zł na przygotowanie tego planu. Pani minister odniosła się do tej potrzeby ze zrozumieniem i niedługo udało się Stowarzyszeniu zdobyć potrzebne środki. Przypomniałem dziś te zdarzenia, bo myślę, że warto pani profesor Omilanowskiej kiedyś przy okazji, może w Tarnowskich Górach, za tę pomoc podziękować.




O powiecie

Po wydarzeniach wtorkowej sesji rady powiatu miałem wiele pytań. Część dotyczyła naszego porozumienia z IO, a kilka osób spytało mnie, czy nie mogliśmy tego sprytniej rozegrać, np. nie informować wicestarosty, że może on się nie znaleźć w zarządzie powiatu po ew. odwołaniu starosty.

Niektórzy uważają, że nie należy ujawniać kulisów polityki, ale ja sądzę, że mieszkańcy powinni znać jak najwięcej szczegółów dotyczących pracy osób, które wybierają. Więc po kolei:

Naszą sześcioletnią współpracę z radnymi Przyjaznego Samorządu oceniam bardzo dobrze. Zawsze podkreślaliśmy, że jesteśmy wobec nich lojalnymi koalicjantami, podobnie jak oni wobec nas. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak bardzo zmieniła się ich postawa w ostatnich tygodniach. Dlaczego tak zmienili stanowisko, kto ich do tego skłonił?
Nie chcieli z nami o niczym rozmawiać, oczekiwali jedynie bezwarunkowego poparcia ich pomysłów. Dodatkowo czynili to w sposób niezwykle arogancki, wręcz prowokując do zakończenia rozmów. Trudno, żeby koledzy z Platformy czekali bezczynnie i zgadzali się na rozwiązania, które oceniali negatywnie. Najpierw próbowali przekonać naszych dotychczasowych partnerów, że zmiana starosty powinna nastąpić zgodnie z ustaleniami na przełomie października i listopada. Ale skoro wszyscy dookoła formowali nowy zarząd, w końcu sami też zaczęli się tym zajmować.
Zresztą do końca próbowali się porozumieć z dotychczasowym koalicjantem - do spotkania z Inicjatywą doszło w poniedziałek wieczorem, po zakończonym awanturą spotkaniu z Przyjaznym Samorządem.
Tyle krotkiego opisu faktów. Bynajmniej nie chcę, aby zabrzmiało to jak jakieś tłumaczenie się. Liczę, że współpraca PO i IO w radzie powiatu przyniesie wiele dobrego.
*
Jeżeli chodzi o to, czy nie mogliśmy, użyję kolokwializmu, "wykiwać" pana wicestarostę Szukalskiego, tak aby on również zagłosował za odwołaniem starosty...? Oczywiście, że tak! Ale w polityce, tak jak w życiu należy być uczciwym. Twarz można stracić tylko raz.
Zresztą, czy mogliśmy spodziewać się, że okłamie nas ktoś, kto:
- przez sześć lat piastował z naszej rekomendacji dobrze płatne stanowisko
- od wielu tygodni nieustannie wypowiadał się negatywnie nt. pracy starosty?
- z oburzeniem skarżył się nam, że starosta składał na jego temat nieuzasadnione doniesienia do prokuratury. Można by więc zapytać, czy zmieniając w ostatniej chwili zdanie nt. starosty uznał, że te doniesienia są uzasadnione...?
- kto w końcu podpisał się pod nowym porozumieniem w radzie powiatu...

Podobnych pytań mógłbym podać jeszcze więcej. Zakończę powtórzeniem stwierdzenia, że twarz można stracić tylko raz.


Ostatni dzień wakacji

Ostatni dzień wakacji, więc wakacyjne wspomnienie - zdjęcie w konfiguracji, w jakiej robimy sobie od trzech lat (fotki z poprzednich lat można zobaczyć na facebooku). Ciekawe, jak długo uda nam się takie robić...? :)




Powiatowe układanki...

Nie da się nie napisać paru słów o tym, co działo się wczoraj na sesji rady powiatu.
Ale zanim odniosę się do tego, co było wczoraj, parę słów o historii. Koalicja ze starostą Józefem Burdziakiem funkcjonowała już prawie dwa lata. Jej dziełem były zarówno rzeczy dobre, jak i gorsze.
Od jakiegoś czasu obserwowałem dość dziwną sytuację - w rozmowach ze mną członkowie zarządu powiatu poddawali niesamowitej krytyce działania starosty. Padały słowa, których nie sposób przytoczyć. We wszystkich wypowiedziach przewijał się wątek o tym, że Józef Burdziak nie może dalej być nie tylko starostą, ale nawet członkiem zarządu powiatu, po planowanej na jesień rekonstrukcji jego składu. Wszyscy zapewniali, że w zarządzie z jego udziałem pracować nie mają zamiaru. Troszkę (a nawet bardzo) dziwiło mnie, że takie głosy nie padały, kiedy spotykaliśmy się w obecności starosty...
Sytuacja w Tarnowskich Górach i w powiecie oczywiście bardzo mnie interesuje, ale przecież nie mam narzędzi, ani możliwości by weryfikować i rozstrzygać spory pomiędzy członkami zarządu powiatu, gdy oni sami wzbraniają się przed dokonaniem tego samodzielnie.
*
Kilka tygodni temu pojawił wniosek o odwołanie starosty. Nasi dotychczasowi koalicjanci z Przyjaznego Samorządu postanowili go wykorzystać do swojej politycznej gry. Nie zdradzę tajemnicy, pisząc jakie były ich żądania - starostą miał zostać Andrzej Elwart, wicestarostą Adam Baron. Od radnych Platformy oczekiwano bezwarunkowego poparcia tego pomysłu, dodatkowo artykułowano to w mocno arogancki sposób - "jak chcecie członka zarządu, musicie poprosić", "już mamy trzynastu, którzy zagłosują, nie potrzeba więcej, ale może was wezmiemy". Było mi, podobnie kolegom radnym PO, bardzo przykro w sytuacji, gdy ugrupowanie, wobec którego zawsze byliśmy lojalni i traktowaliśmy jako koalicjanta pierwszego wyboru, tak nieoczekiwanie naszą koalicję zanegowało. Szkoda, ale czasem buta i zachłanność biorą górę...
*
Trudno było oczekiwać, abyśmy biernie oczekiwali na rozwój sytuacji. Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, także rzeczy, które należy poprawić w powiecie, porozumieliśmy się z Inicjatywą Obywatelską. Chyba dla obu stron był to ruch niełatwy i nieoczywisty.
*
Wczoraj miała miejsce przezabawna sytuacja - część radnych, którzy podpisali wniosek o odwołanie starosty nie zagłosowała za nim. Podobnie uczynili członkowie zarządu powiatu (poza Gustawem Jochlikiem), w tym ci, którzy od tygodni nie potrafili powiedzieć jednego pozytywnego słowa na temat starosty. Powód? Oczywisty - obawa, że przy konstruowaniu nowego zarządu nie obejmą stanowisk. Dla kolejnych kilku pensji zaprzeczyli wszystkiemu, co mówili od wielu tygodni. Do odwołania starosty brakło jednego głosu.
Największy zawód sprawiła osoba, która do końca (nawet wczoraj rano) zapewniała, że zagłosuje za odwołaniem.
Zawsze w takich sytuacjach zastanawia mnie, że ktoś nie zdaje sobie sprawy, że stracić twarz można tylko jeden raz i to nieodwracalnie. Czy warto to robić dla pozostania na stanowisku przez kilka miesięcy..?


Nowy etep w życiu Stanisława

Wczoraj i dziś byłem z moim Stasiem na zajęciach adaptacyjnych w Przedszkolu nr 2 w Tarnowskich Górach. Po bardzo dobrym roku w Przedszkolu "Topolino" w Nakle Śląskim, liczymy na równie owocne trzy lata :).
Pierwsze zapoznanie z szatnią, salą i placem zabaw przebiegło pozytywnie. Stachu był nawet zdziwiony, że z nim zostaję: "Nie idziesz do biura?".




strona :  1 |  2 |  3 |  4 |  5 |  6 |  7 |  8 |  9 |  10 |  11 |  12 |  13 |  14 |  15 |  16 |  17 |  18 |  19 |  20 |  21 |  22 |  23 |  24 |  25 |  26 |  27 |  28 |  29 |  30 |  31 |  32 |  33 |  34 |  35 |  36 |  37 |  38 |  39 |  40 |  41 |  42 |  43 |  44 |  45 |  46 |  47 |  48 |  49 |  50 |  51 |  52 |  53 |  54 |  55 |  56 |  57 |  58 |  59 |  60 |  61 |  62 |  63 |  64 |  65 |  66 |  67 |  68 |  69 |  70 |  71 |  72 |  73 |  74 |  75 |  76 |  77 |  78 |  79 |  80 |  81 |  82 |  83 |  84 |  85 |  86 |  87 |  88 |  89 |  90 |  91 |  92 |  93 |  94 |  95 |  96 |  97 |  98 |  99 |  100 |  101 |  102 |  103 |  104 |  105 |  106 |  107 |  108 |  109 |  110 |  111 |  112 |  113 |  114 |  115 |  116 |  117 |  118 |  119 |  120 |  121 |  122 |  123 |  124 |  125 |  126 |  127 |  128 |  129 |  130 |  131 |  132 |  133 |  134 |  135 |  136 |  137 |  138 |  139 |  140 |  141 |  142 |  143 |  144 |  145 |  146 |  147 |  148 |  149 |  150 |  151 |  152 |  153 |  154 |  155 |  156 |  157 |  158 |  159 |  160 |  161 |  162 |  163 |  164 |  165 |  166 |