Ktoś mi powiedział, że na rynku w Tychach postawiono figury-odlewy fok. „Są trzy foki i dzieci się z nich cieszą” – powiedział. Nie pasowały mi foki na Śląsku, więc sprawdziłam naocznie.
Zaczęło się tak: daaawno, daaawno temu wiele stawów znajdowało
się na tym terenie, terenie obecnych Tych/Tychów L
Z biegiem lat ubywało ryb w stawach, mniej było tu wodnego ptactwa a wydry już nie
rozmnażały się tak szybko jak dawniej.
Ludzie zamieszkujący tamtejszą osadę postanowili więc stawy osuszyć. „Przyda
się teren pod miejsce do handlowania – przygotujemy tu targ” . Co pomyśleli, to
uczynili.
Po latach, gdy miejsce targowe zaczęto otaczać coraz to nowymi budynkami
ustalono, że nadal będzie się tu handlować ale targ stanie się również rynkiem
miejskim. Co zaplanowali to zrobili.
I znowu upłynęło wiele lat… „Jakże przyjemnie musiało być w tym miejscu przed
wiekami, gdy woda połyskiwała w stawach, ryby pływały w niej, ptaki kołysały
się nad nią a wydry zgrabnie przemykały się tu i tam. – pomyślał ktoś. Niech się tu stanie na powrót woda, ptaki i
wydry. Dla ryb już nie będzie miejsca, ale nic to!”. Jak zechcieli, to się
stało: zbudowali trzy kamienne stawy, wypełnili je wodą, posadzili wokoło
drzewa i … wpuścili do największego stawu
wydry (znacznie przerośnięte.
Zdjęcie -
Historia się powtórzyła – na rynku
tyskim od 2008 roku cieszy widokiem, szumem i chłodem fontanna z wydrami.
Taka ci to bajka o wydrach w Tychach. Wydrach – powtarzam! Nie o fokach!
zdjęcie
PS. A tak na marginesie: czy wiecie, że niektórzy mieszkańcy naszego miasta nie wiedzą, że metalowa rzeźba-konstrukcja na tynku to fontanna?