Kołocz śląski w niedzielę.

Konkretna informacja - moje zdjęcia zamieszczane na blogu mają słabą jakość. "Warto je dopracować w programie fotograficznym, bo nie są złe" - blisko mego ucha (bo w słuchawce telefonu) wypowiedział te słowa męskim, ale nie chropowatym a aksamitnym i kołyszącym serce głosem. jeden ze znakomitych fachowców fotograficznych. Coś za coś - aby zdjecia łatwiej sie otwierały na stronie internetowej, musza być właśnie tak ... mało perfekcyjne. :( Żałuję. A może się nieudolnie tłumaczę? Dziękuję Panu za zainteresowanie.

............................................................................................    

Mieszanka nadgraniczna kilku języków, którą solidnie przemiesily nogi i języki wędrujących po ziemiach Śląska za pracą i chlebem, to według jednych śląska gwara w odmianach lub, jak uważają inni, śląski język. Na opolszczyźnie, koło Cieszyna, w Radzionkowie, nad Brynicą są słowa podobne do innych i słowa różniące się, Ale to wszystko są słowa tutejszych mieszkańców, czy to pnioki, czy krzoki czy ptoki.

      

Zdjęcie - jakby klatka ze starego filmu. Na miejscu terenów wydobycia rud srebra, ołowiu, żelaza powstały po wyrównaniu pagórków szybów i zasypaniu odkrywek pola uprawne i sady. Dzisiaj znikają i one zajmowane przez osiedla mieszkaniowe.
...........................................................................

Za kilka godzin weekend wybuchnie jak co tydzień, ale już bez zapachu sobotniego kołocza śląskiego, który upieką "na niedziela" w kaflowym piecu kuchennym babcie albo mamy. W mroźne, zimowe dni ten prosty placek drożdżowy, miękki jak ppuchowa poduszka, z chrupiącą posypką, smakował każdemu. A dzieciom szczególnie, gdy był jeszcze ciepły i zrumieniony.na "rancie". Czy mam przypomnieć starszym ale nie tak znów starym, rynce omy, wartko robota, szuflodki łod byfeja, gorczki, boncliki i war ze piekarnioka? Oto przysłany mi przez tarnogórzanina osiadłego od lat na opolszczyźnie, Andrzeja Misza, przepis.

          

          Kołoc ślonski

Do miski wciepnij sionyj monki font,
Dej cukier, drożdże, mlyko i w kont,
Kaś blisko pieca, niych cie niy kusi
Przeciongi robić - ciepło być musi.

Jak drożdże bydom dobrze gerować,
Pod rynkom blisko mosz przirychtować,
Cuker, solniczka, dwa cołkie jajka,
By smak przycudny mioł kieby bajka.

Gornuszek mlyka szykuj sie chnet,
A w drugim roztop leciutko fet,
Nojpiyrw wlyj mlyko, masa zrob gynsto,
Potym dej masła i miyszej czynsto.

Ciasto na blacha delkatnie wyłoż,
W kuchni do pieca wongla fol prziłoż,
Na wiyrch kołoca posypki buły,
Do gorkij wroź go zaroz bradruły.

Niych sie zbronoci, piyknie powoli,
Ciyngiym uważej, bo sie przijpoli,
Wonio juz wszyndzie, wyciongej blacha,
Zważej dyć gorke i przestoń klachać!

Teroz już mogom goście posiodać,
Wypic bonkawa i kołoc zjodać,
Jak świat szyroki, a przełyk wonski,
Lepszego ni ma, jak kołoc ślonski!     


O innych przysmakach regionalnych, zdarza się, rzadko stawianych na tutejszych stołach (a szkoda), przeczytać można w programie edukacji regionalnej Indianer  Portalu tg.net. http://www.tg.net.pl/indianer/==kultura_9.htm





Rada w radę

Na posiedzeniu Rady Muzeum w Tarnowskich Górach przedstawione zostało sprawozdanie z pracy muzeum za rok 2010 i plan jego pracy na 2011. Budżety obu lat to również bardzo ważny element debaty członków Rady. Statutowa działalność muzeum, którą ustawowo realizuje burmistrz miasta (za pośrednictwem pracowników muzeum), wzbogacona została w ostatnich kilku latach przez różnego typu działalność propagującą kulturę. Warto zajrzeć na stronę internetową muzeum i zapoznać się z nią, naprawdę.

        
Zdjęcie przedstawia wejście/wyjście do/z kamienicy Sedlaczka, w której na parterze znajduje się lokal gastronomiczny gotujący posiłki dla ciała, a na piętrze - muzeum 
sycące ducha. W korytarzu tak jak i na rynku, krzyżują się drogi historii i współczesności - pod szesnastowiecznymi sklepieniami umieszczono elementy z czasów socrealizmu.   
.................................................................................................
Poszukiwanie mecenasów kultury i sztuki wśród przedsiębiorców miejscowych jest dość trudne. Nie są chyba jeszcze specjalnie zainteresowani, jak za granicą ale i w różnych regionach kraju, innymi poza sportem dziedzinami. A czy w TG plastyków, muzyków, literatów brak? Nie, są i dojrzali, sprawdzeni, i ci młodzi, na starcie. Tutejsza szkoła artystyczna zdobyła 4 miejsce w Polsce wśród szkół tego typu już w pierwszym roczniku absolwenckim. 
Wydaje się, że wsparcie finansowe ze strony władzy lokalnej dla rozwoju talentów duchowych i umysłowych też nie jest mocno zaznaczone. Uprawiający sport mogą liczyć na znaczącą i stałą pomoc finansową ze strony Urzędu Miasta - ciało potrzebuje diety, strojów, sprzętu, boisk i wyjazdów na mecze i treningi, stypendiów. OK! Super! Jednak dysproporcja na niekorzyść tych "usportowionych inaczej" jest chyba zauważalna. 
   Niejeden rodzic lub sam "delikwent" powie, że nie ma pomocy finansowej w Tarnowskich Górach wcale. Mogą mieć takie odczucia; wypowiedzi na ten temat pojawiły się jakiś czas temu w "Gwarku". Bo przecież wydaję sie zainteresowanym, iż nie ma znaczącego finansowania z budżetu miasta czy zwrotu kosztów choćby na przykład na dojazdy do średniej szkoły muzycznej, na koncerty i wystawy czy warsztaty naukowe, nie finansuje się chociaż w części zakupu sprzętu do "uprawiania" malarstwa czy fotografii, nie pomaga w zakupie literatury fachowej itp. Czy jest na to jakaś rada?

Chociaż nie, był niedawno taki jeden przypadek młodego szachisty, który drobnej pomocy miasta doświadczył. Niech się ten przykład rozmnoży! A miejscowych mecenasów kultury nam przybędzie.    




Rudolf von Carnall - mamy go napowrót!

W Tarnowskich Górach pojawiło się na powrót po dziesiątkach lat milczenia nazwisko Carnalla! Wprawdzie tylko jako nazwa restauracji, jednak uważam i ten fakt za dobry początek powrotu Wielkiego Górmistrza do naszego górniczego miasta. Przywrócenie miastu nazwiska męża mądrego i przedsiębiorczego poprzez nadanie nowej ulicy jego nazwiska nie ziściło się w ubiegłym roku, mimo iż Rada ds Nazewnictwa Ulic i Placów taką propozycję Radzie Miejskiej złożyła, ale może już w najbliższej przyszłości radni powrócą do tego tematu. Z pozytywnym skutkiem.

    W wyremontowanym domu przy ulicy Szymały, dawna własność Nadsztygara, otwarta niedługo zostanie restauracja "Carnall". Wirtualne ale szczerze podziękowanie wzbogacone podziwem dla obecnego właściciela budynku przekazuję teraz poprzez sieć. Dokonał on celnego i odważnego wyboru nazwy w czasach matrixu, awataru i innych straszydlastych neotworów.
   I nie będę stosować kryptoreklamy, nie, a użyję otwartej i jawnej informacji: niewielki dom Górmistrza Rudolfa Carnalla, tego człowieka, którego nie zawaham się nazwać zasłużonym i niezapomnianym, wart będzie odwiedzenia, jeśli właściciel (co przykładem dla innych tutejszych przedsiębiorców może być) drzwi przed tarnogórzanami i ich gośćmi nie zamyknie. Nie ma niestety w Tarnowskich Górach innego miejsca upamiętniającego tę postać na uhonorowanie zasługującą, niech więc ciepło potraw spożywanych w restauracji jego imienia przypominać nam będzie jego gorące dla naszego miasta uczucia.       

       

"Rudolf von Carnall był postacią nieprzeciętną w Tarnowskich Górach z iście wszechstronnymi renesansowymi uzdolnieniami".
Te słowa o Carnallu, który był również założycielem pierwszej Górnoślaskiej Szkoły Górniczej, przeczytać można w Portalu Powiatu Tarnogórskiego, w Indianerze a innych w tekstach wielu autorów poszukać warto
http://www.tg.net.pl/indianer/==historia_14.htm .
Zacząć można  choćby od odwiedzenia światowej dziewczyny, "Wikusią" zdrobniale zwanej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_von_Carnall

PS. Jest jednak jedno miejsce, przypomniałam sobie w tej chwili, będące pamiątką po tym, co prosperity tarnogórskie odbudował -  szyb "Carnall". Czy są inne?   




Po schodach w górę

 Kiedy wspinam się po schodach domu Sedlaczka przy Rynku, na pierwsze piętro, zostawiam w dole, na poziomie zero, hałas, kurz i ruch. Tutaj, w muzeum, w sali pod renesansowym stropem, dzieją się rzeczy nie byle jakie i nie tylko muzealne. Wczoraj wieczorem muzealnicy gościli doktora ale nie lekarza. Był to Jerzy Gorzelik. Tak, "ten" Gorzelik, z Ruchu Autonomii Śląska; przybył z wykładem pod tytułem "Perły sztuki Tarnowskich Gór i okolic". 

          

Zdjęcie - niewielkie opóźnienie wykładu Jerzego Gorzelika nie zaważyło (ujemnie) na liczebności osób oczekujących w muzeum.

Nie mogłam być na całym wykładzie, niestety, ale dowiedziałam się później, że nie poruszano kwestii politycznych (choć przecież Gorzelik politykiem jest). Jednak historia zawsze jest osadzona w polityce, no nie? I często irytuje ona albo nudzi, podnieca lub zamyka usta. Ale panoszy się szeroko.

       


Zdjęcie - Przedstawiciele organizacji, stowarzyszeń, partii, niezależni obojga płci itd. przybyli do muzeum. Tu - trójka męska.   

 A Tarnowskie Góry? Nasze małe, wielkie miasto fascynuje, jak wynikało ze słów wykładowcy - fascynuje tych spoza niego tutejszymi ludźmi, wydarzeniami, krajobrazami. Ludzi, tarnogórzan, przez wieki przybywa w widoczny sposób, a wielu z nich wcześniej czy później okazuje się być ponad przeciętność wielkimi i staje się o nich głośno w kraju i poza nim. Wydarzenia znaczniejsze i pomniejsze kotłują się w czasie i nieraz huczą głośno. Zaś krajobraz spokojnie i bez zbędnego szumu przekształca się z niegdyś rzadko spotykanego pofałdowanego i pagórkowatego w "prostoliniowy i równo-płaszczyznowy" blat. Blat stołowy, na którym ustawiane są klocki plastikowe, blaszane, drewniane. Takie klocki są w wielu miejscach, w każdym zakątku kraju, i w Grójcu Mazowieckim, pod Inowrocławiem i koło Nowego Sącza. Górniczych pagórków i dołków porośniętych tarniną i połyskujących srebrem na lekarstwo tam nie uświadczysz. Jak szybko i u nas one znikną?    

              


Zdjęcie - z tego pola zginęły pokrywające je przez lata pagórki, kryjące szyby. Teraz zmęczone corocznymi orkami i żniwami czeka na dzień, gdy złożone na nim zostaną cegły i dachówki.  
............................................................................................
Dzisiaj zaś po wejściu na szczyt innych schodów znajdujących się, w siedzibie Stowarzyszenia Milośników Ziemi Tarnogórskiej, w szesnastowiecznym budynku przy ulicy Gliwickiej 1, jako jedyna spóźniona (o 30 minut) siadłam, aby posłuchać wykładu Andrzeja Sznajdera z IPN. Temat wykładu obejmował życie księdza Franciszka Blachnickiego, tarnogórzanina, który opuścił we wczesnej młodości nasze miasto, aby spełniać się duchowo, religijnie i społecznie. Twórca ruchu Światło - Życie osiągnął cel - został zapamiętany i uświęcony. A chociaż Tarnowskie Góry niewiele doświadczyły jego tutaj obecności, mówimy teraz o nim. Tarnogórzanin potrafi!

       









Inwigilacja jednostronna

Specjalizacja, precyzja, szczegóły dominują we współczesnym świecie nad ogółem, całokształtem, powszechnością. I jakże mocno określają otoczenie, czyniąc je pięknym lub paskudnym. Detal, chociaż niewielki najczęściej, o skromnych rozmiarach, potrafi przesądzić o obrazie, o wyglądzie całości, niwecząc, bywa, koncepcję twórcy. Plac Gwarków jest jednym z niewielu pięknych miejsc w Tarnowskich Górach, które zabudowane przed stu i więcej laty szczęśliwie uchroniły się przed ingerencją w układ architektoniczny decydentów kroczących ku nowej przyszłości jedynie słuszną drogą pod hasłem: zmienić, zniszczyć, usunąć stare a postawić nowe. 

            

Talerze, szpilki, druty, sznurki, pudełka na elewacji pięknej, narożnej kamienicy przy Placu Gwarków. Powbijane w jej mury według woli ludzkiej. Oj, jak to musi boleć!
      
      

Szlachetne twarze postaci z kroksztynów z powagą przyglądają się przechodniom w dole. A może z wyrzutem? Oby nie zarzucono im bezprawnej inwigilacji i nie usunięto spod okapu! Oczy tajemniczych postaci nas widzą, a czy my, tarnogórzanie, wiemy o obecności niemych świadków wydarzeń w naszym mieście? Z pewnością warto wskazać tę piękną kamienicę odwiedzającym nas gościom. Warta jest umieszczenia w reklamowych folderach promujących miasto. Ale przede wszystkim warta jest dbałości właściciela.  




Trójka górska-górnicza-gwarkowska

Jeden z czytelników mojego bloga odnalazł w sieci miejsce widoczne na zdjęciu we nieco wcześniejszym moim wpisie. Przedstawiało rynek miasta otoczony starymi kamieniczkami i wypełniony zimowymi kramami, z choinką i jakby-dzwonnicą lub chyba-latarnią albo może-wieżą szybu. Chętnie widziałaby taki rynek w naszym mieście. Czytelnikowi PZ gratuluję! Dowiedziałam się czegoś nowego.

I tak sobie myślę, że mieszkańcy Annaberg-Bucholz też mają swoją Srebrną Górę jak nasza. I jeszcze myślę, że nasza jest niższa, słabiej widoczna z miasta, ale tarnogórzanie ostatecznie dostrzegą ją. I polubią.  

http://www.annaberg-buchholz.de
........................................................  

 "Glück Auf" in the mining and Adam Ries town Annaberg-Buchholz
Be fascinated by the beautiful old mining town of Annaberg-Buchholz amidst the impressive natural landscape of the Upper Ore Mountains.

The world famous mathematician Adam Ries has spent lots of his time in Annaberg-Buchholz also known as the "secret capital of the Ore Mountains". There are fascinating old mines as well as many other interesting sights.

Annaberg-Buchholz has developed from mining and has attracted visitors ever since. We would like to welcome our guests with the traditional miner's way of saying hello "Glück Auf!". 

Annaberg-Buchholz is looking forward to your visit and we wish you nice and pleasant holidays!
.........................................................................................................................................
Również za granicą Polski ale nie tak znowu daleko, mieści się inne miasteczko, o podobnej do TG i A-B górniczej historii.




Powiedzmy wprost: męska rzecz

Koncert 4 wiolonczelistów w muzeum, pod renesansowym stropem był pierwszym z tego cyklu w nowym roku. Takiego męskiego kwartetu nie spotyka się często a juz z pewnością nie w Tarnowskich Górach.  A jednakstało się - w naszym muzeum odbył się Koncert pod Renesansowym Stropem z udziałem męskiego kwartetu wiolonczelowego. Który to już koncert? Chyba z szóstego lub moze siódmego krzyżyka? . 

        

Inna męska rzecz to rumak. Na tym jednośladzie o dwóch kołach zamiast czterech kopyt wjechali (do pary) dwaj młodzi ludzie wprost pod drzwi jednej z kamieniczek podcieniowych. No, trzeba przyznać, że od XVI wieku te mury wiele "widziały". Niemi świadkowie minionego czasu cierpią teraz od hałasu, wibracji i wilgoci, co widać, słychać i czuć. Też - na załączonej fotografii.  

        




strona :  1 |  2 |  3 |  4 |  5 |  6 |  7 |  8 |  9 |  10 |  11 |  12 |  13 |  14 |  15 |  16 |  17 |  18 |  19 |  20 |  21 |  22 |  23 |  24 |  25 |  26 |  27 |  28 |  29 |  30 |  31 |  32 |  33 |  34 |  35 |  36 |  37 |  38 |  39 |  40 |  41 |  42 |  43 |  44 |  45 |  46 |  47 |  48 |  49 |  50 |  51 |  52 |  53 |  54 |  55 |  56 |  57 |  58 |  59 |  60 |  61 |  62 |  63 |  64 |  65 |  66 |  67 |  68 |  69 |  70 |  71 |  72 |  73 |  74 |  75 |  76 |  77 |  78 |  79 |  80 |  81 |  82 |  83 |  84 |  85 |  86 |  87 |  88 |  89 |  90 |  91 |  92 |  93 |  94 |  95 |  96 |  97 |  98 |  99 |  100 |  101 |  102 |  103 |  104 |  105 |  106 |  107 |  108 |  109 |  110 |  111 |  112 |  113 |  114 |  115 |  116 |  117 |  118 |  119 |  120 |  121 |  122 |  123 |  124 |  125 |  126 |  127 |  128 |  129 |  130 |  131 |  132 |  133 |  134 |  135 |  136 |  137 |  138 |  139 |  140 |  141 |  142 |  143 |  144 |  145 |  146 |  147 |  148 |  149 |  150 |  151 |  152 |  153 |  154 |  155 |  156 |  157 |  158 |  159 |  160 |  161 |  162 |  163 |  164 |  165 |  166 |  167 |  168 |  169 |  170 |  171 |  172 |  173 |  174 |  175 |  176 |  177 |  178 |  179 |  180 |  181 |  182 |  183 |  184 |  185 |  186 |  187 |  188 |  189 |  190 |  191 |  192 |  193 |  194 |  195 |  196 |  197 |  198 |  199 |  200 |  201 |  202 |  203 |  204 |  205 |  206 |  207 |  208 |  209 |  210 |  211 |  212 |  213 |  214 |  215 |  216 |  217 |  218 |  219 |  220 |  221 |  222 |  223 |  224 |  225 |  226 |  227 |  228 |  229 |  230 |  231 |  232 |  233 |  234 |  235 |  236 |  237 |  238 |  239 |  240 |  241 |  242 |  243 |