I nie opuszczę Cię...
30 kwietnia 2018, 10:38Spotkałam Pana przed kilku miesiącami na chodniku, przed "Sedlaczkiem", przed muzeum - jakże znamienne miejsce dla Pana, dla nas, tarnogórzan.
- Przypomina mnie Pan sobie, Panie Dyrektorze? Chodziłam do szkoły z Hanią, Pana córką.
Uśmiech pana Janusza, wysoka kultura osobista, wrażliwość - to zapamiętam. I moja pamięć o Nim nie opuści mnie. I niech nie opuści Was...
Przed kilku laty przeprowadziłam z Panem Modrzyńskim wywiad. Ech! Cóż za niezręczność przeze mnie, osobę nieznaczącą, przemawia - poprawiam się: odbyłam rozmowę z człowiekiem, który stał się fragmentem znakomitym dziejów naszego miasta. Otóż więc, rozmawiałam z Panem Januszem o tym, czym się interesował, pasjonował, umiłował, nie zawaham się powiedzieć - o Tarnowskich Górach, o historii naszego miasta, którą tworzył sam, osobiście, swoimi rękami i swoim intelektem.
Zapisałam przed kilku laty relację z tego spotkania, zapisałam żywą relację z czasu narodzin związku dwóch miast: Bochum i Tarnowskich Gór.
Oto poniżej fragment a także inny artykuł autorstwa Mieczysława Filaka; oba w Montes Tarnovicensis.
Zanim zamknę ten wpis napiszę jeszcze krótko: I nie opuszczę Cię... Powtórzcie za mną: I nie opuścimy Pana, Panie Januszu, Panie Kierowniku, Panie Dyrektorze.
Chociaż minęło już ponad 30 lat od wizyty dr Rajnera Slotty, pan Janusz Modrzyński, kierujący wtedy Muzeum w Tarnowskich Górach, dobrze pamięta jej okoliczności i wspierając się listami Slotty oraz osobistymi notatkami, zechciał się ze swymi wspomnieniami podzielić. Zapoczątkował wizytę telefon z Bochum z informacją, że w zbiorach tamtejszego Muzeum Górnictwa znajduje się tzw. Serwis Carnalla, który został przekazany przez Muzeum w Berlinie, gdzie wpierw podarowały go dwie osoby prywatne.
http://www.montes.pl/montes_/index.php?option=com_content&view=article&id=821:nie-tylko-tarnowskie-gory&catid=73:montes-tarnovicensis-nr-79&Itemid=778
Założyć parafię, zagrać na skrzypcach
24 kwietnia 2018, 01:01Mój wpis do bloga w dniu 13 kwietnia 2015 zaczynał się od takich słów:
"Aby w średniowieczu można było założyć parafię, należało
odpowiednio uposażyć jej kościół parafialny i proboszcza".
Itd. http://www.tg.net.pl/blog/post/kosiba-lesiak/7794/Przed-600-laty
Wpis ten dotyczył jubileuszu 600. rocznicy erygowania parafii św. Marcina w Starych Tarnowicach. Miło jest oglądać stary kościółek (jest i „nowy” pod tym samym wezwaniem) z zewnątrz i sympatycznie jest wejść do wnętrza, podziwiać malowidła i sycić się atmosferą świątyni. Zachęcam do jego odwiedzin!
Na temat kościółka, który wzniesiono zanim
powołano parafię, wiele mówiono przy tej okazji, pokazywano wiele razy. Brakuje mi jednak informacji na temat samej parafii,
chciałabym znaleźć odpowiedzi na wiele nasuwających się pytań. Oto niektóre z
nich: jakie ziemie wchodziły w obręb parafii, ilu było parafian w momencie jej
założenia i później , jakie grupy społeczne i zawodowe reprezentowali, jakimi
językami się posługiwali ci z najniższych i najwyższych warstw społeczeństwa
przez kilka setek lat przynależności do parafii, jakie nazwiska nosili
ważniejsi stali mieszkańcy a kim byli w tym czasie ich goście, którzy odwiedzał
świątynię? Itd. Będę poszukiwać odpowiedzi, zaś znających je proszę o
niezatrzymywanie ich tylko dla siebie!
...............................................................................................
PS.
Muzealny-niedzielny Koncert pod Renesansowym Stropem w
tarnogórskim muzeum skierował mnie ku pewnym przemyśleniom na temat Henryka
Wieniawskiego, którego utwory zostały wykonane przez młodego skrzypka. Hmmm… ciekawy jest życiorys tego wybitnego kompozytora
polskiej muzyki i światowego formatu wirtuoza skrzypiec, interesujące jego pochodzenie. Miałam
przyjemność sfotografować się „ z mistrzem” przy okazji mojego pobytu w
Szczawnie, gdzie on sam przebywał i koncertował w swoim czasie. Nie urodził się
w Polsce, zmarł w obcym kraju a uwielbiany jest jako jeden z najznamienitszych
Polaków.
Zdjęcie - wspólna (lub może na tle) fotka z polskim, wielkim KIMŚ! Mam już obawy, że obecnie talent, umiejętności, mądrość, dorobek na rzecz uniwersalnych wartości zostaną pomniejszone o uprzedzania ludzi dotyczące miejsca zamieszkania, narodowości czy wyznania. Czy tak stać się może w stosunku do Henryka - wnuka cyrulika z Wieniawy i syna lekarza z Lublina?
Który pierwszy? No, który!?
21 kwietnia 2018, 08:04
Zdjęcie -nazwiska brzmią nie tak, jakby się decydentowi podobało (Brandschtaetter, Schaeffer)

Zdjęcie - synowie nie z takiej ziemi, nie w takich jak trza rocznikach rodzeni... (Ziętek, Morcinek)

Zdjęcie - golizna pupą albo ... torsem świeci... (Student w Katowicach, goła baba w Nysie)
I jeszcze... Oj, znajdzie się tych powodów, znajdzie.

Zdjęcie... Czasem tak sobie myślę...
Kwiecień - miesiąc sukcesów
6 kwietnia 2018, 18:41Wydarzenia kwietniowe – sukcesy!
1. Udane uruchomienie
maszyny parowej
2. Erygowanie parafii pw. św. Marcina Biskupa i Wyznawcy.
3. …
Ad. 1.
Wielka Brytania przodowała w świecie pod względem rozwoju techniki w XVIII wieku
– tam konstruowano najważniejsze wynalazki później rozpowszechniane na
kontynencie europejskim i poza nim. Dlatego ciągnęli na Wyspy ci, którzy decydowali
o rozwoju gospodarki w regionach przemysłowych Europy. Cóż, faksów czy Internetu
nie było, więc płynęli tam, dowiadywali się i kupowali.
Po rozpoznaniu tematyki Reden postanowił zamówić w Wielkiej Brytanii „pompę ogniową” , która miała być pomocna w
odwadnianiu bobrownickich wyrobisk. Dlaczego zakupiono nieco już chyba przestarzałą
konstrukcję typu Newcomen (zastosowana
została po raz pierwszy w Anglii w 1712roku czyli 75 lat wcześniej), mimo iż dostępne
były w handlu nowsze konstrukcje Watta? Chyba dlatego, że ta starsza
konstrukcja była 7 razy tańsza od późniejszej - „wattowskiej”. Jak podają publikacje, czynne już były maszyny
Newcomena i Watta odwadniające kopalnie poza Wyspami np. w Hiszpanii, Rosji,
Austro-Węgrzech, Francji, Szwecji oraz USA (powiadano, że kilkaset ale czy to
było 200 czy 500, nie określano) . Wynalazki
te wykorzystywane były również w innych gałęziach przemysłu poza górnictwem i
hutnictwem.
Styczeń 1788 rok – to miesiąc nieudanej próbie uruchomienia pierwszej maszyny
parowej sprowadzonej na Górny Śląsk; przez prawie trzy następne miesiące stała
bezczynna lecz w tym czasie zabiegano o usunięcie usterek. Za to kwiecień! No
to już było coś: dzień 4.4. 1788r. okazał się szczęsnym dla kopalni - wówczas
ponownie „odpalono” urządzenie, tym razem próba zakończyła się sukcesem -
pracowało z przerwami przez 69 lat.
Ad. 2.
… przyjdzie czas.
Miało być o palmach,będzie o paniach
24 marca 2018, 22:00Jutro palmowa niedziela. Wczoraj kupiłam na naszym targu niewielką palemkę - to zestaw w składzie: witki wierzbowe z baziami, kilka krótkich pędów bukszpanu i dłuższe pojedyncze gałązki sosny i ozdobnych długich igłach. Minęła już godzina 14. i handlujący składali stoiska; pozostałą niezakupioną resztę towaru sprzedawano bardzo tanio. I tylko 3 złote kosztował ta palemka. I co? Oto tego samego dnia, w piątek zgubiłam ją!


Zdjęcie: Moja mini-palemka była tylko nikłym erzatzem tych mega- ze Szczawna - dolnośląskiego uzdrowiska.
Dzisiaj sobota. Kupiłam inną palmę, na jarmarku wielkanocnym na rynku. Na stoisku mojej znajomej florystki z Zawadzkiego. Iwonka ma tam swoją kwiaciarnię, rodzinę i hektolitry pozytywnych fluidów w stanie gazowym. Jej miejsce pracy zostawia na takie wyjazdowe okazje pod stałym adresem, liczna rodzina (mąż i 6 potomstwa) zachowuje się wtedy poprawnie w rodzinnym domu a Iwonka pakuje twory swej florystycznej fantazji do samochodu dostawczego a wolne przestrzenie wypełnia właśnie tym gazem fluidowym i rusza prawie spod Opola (z kwiaciarni Kwiatek) na nijako wschodnie rubieże Śląska - do górniczego miasta nad Dramą. Po otwarciu dwuskrzydłowych drzwi samochodu następuje układanie wyniesionego towaru na stoisku oraz formowanie niewidzialnej lecz istniejącej fluidowej chmury gazowej nad epicentrum wielkanocnej florystyki z ziem opolskich.

Zdjęcie - Iwonka przy stoisku. Cóż się będę rozwodzić. Iwonka jest bombą pomysłów z ładunkiem pracowitości i ... nie da się ukryć: kobiecego seksu.
Takich gości z każdej okolicy Śląska przyjmiemy chętnie, prawda?
Akcentem miejscowym zaś, którego nie zauważyć i ominąć się nie da i byłaby wielka szkoda, jest Beatka Hetmańczyk, artystka - plastyczna - amatorka. Wulkaniczna kreatorka rękodzielniczych wytworów z dominacją motywów tarnogórskich. Wielkanoc? Oczywiście jajka, pisanki, kroszonki ale i szkatułki, obrazy, ozdoby wszelakie, do podziwiania, do zapatrzenia, do kupowania.

Zdjęcie - Be-a-ta! BE-A-TA! Beee-aaaa-taaa!!! Brawo!
Porównania - ciąg dalszy.
16 marca 2018, 00:37W moim fotoblogu znowu opiszę kolejne porównania. Tym razem dotyczą urządzeń/budowli o charakterze przemysłowym znajdujących się na Śląsku. Rozmiary – znaczne!
Pierwszy obiekt to wiatrak typu holenderskiego w Grodkowie –
murowany z cegły, w pobliżu starego centrum miasta, sporych gabarytów - na
moje oko trzy kondygnacje to ponad 9 metrów. Utraciwszy swą produkcyjną użyteczność
funkcjonuje obecnie w charakterze lokalu gastronomicznego – jest w nim kawiarnia z
tarasem (chyba tylko w ciepłych okresach roku). Wiatrak pozbawiony jest skrzydeł
a więc spokojny i cichy lecz wcale nie ponury.
Zdjęcie
Numer dwa to wapiennik o romantycznej i tajemniczej nazwie „Łaskawy Kamień” – piec do wypalania
wapna w Starej Morawie koło Stronia Śląskiego i Kletna. Pochodzi z czasów
królewny Marianny Orańskiej, gdy przemysł wydobywczy i hutniczy dobrze sobie tu
radził. Obecnie to odrestaurowana siedziba „Mekki” artystów założonej przez profesora Jacka Rybczyńskiego i
ostoja chronionych nietoperzy, ale nie tylko. Niski piec ten nie jest – jakieś 12 metrów
wysokości? Cichuśko tam, bo wozy wyładowane skałą wapienną nie podjeżdżają już, wyładunku nie ma, produkcji również. Fruwające ssaki słodko śpią, gdy chcą,
jako i mieszkańcy ludzcy również.
Zdjęcie
Zrekonstruowana tarnogórska maszyna parowa w budynku stanie. In spe. W bliskości rynku. Czy stała tam któraś kiedyś? Na miejscu starych budynków po
Tarmilo? Jam nie fachowiec, więc nie wiem, a chcę. Jak się pomysłodawca zacietrzewi,
to plany budowy kilkukondygnacyjnego budynku (albo kilkumetrowej maszyny) przygotuje
i zrealizuje. Tak! Podobać się będzie i
już! Tłok popracuje, para pobucha, części elementarne pójdą w ruch i przy
pomocy siły napędowej i dźwięków cykl pracy odbędzie się. Próbkę pracy takiej
maszyny parowej pokazał podczas prelekcji w lipcu 2014 roku zaprezentował Marek
Wojcik na pewnym filmiku z Internetu. Teraz krąży on (filmik, nie pan Marek) wśród
tarnogórzan i nie tylko, więc każdy zobaczy ową maszynę zrekonstruowaną i
pomyśli.
https://www.youtube.com/watch?v=HC6LUWSBXjk
Zdjęcie
Oj, nie radzę!
4 marca 2018, 16:04Różnice to:
1. Mury obronne średniowieczne? W Paczkowie są! W TG nigdy
nie było takich.
2. Kirkut? W Paczkowie nie zachowała się ani jedna macewa. W TG cmentarz
żydowski z macewami i pozostałościami domu przedpogrzebowego jest.
3. Wieże bramne? W Paczkowie są trzy, bardzo piękne! W TG brak; trzy bramy miejskie zlikwidowano w XIX wieku.
4. Kościół ewangelicki? Sterczące resztki murów paczkowskiego bez stropów, okien, z zamurowanymi otworami drzwiowymi.
Tarnogórski służy nadal lokalnej społeczności.
5. ....
Można wyliczać dalej różnice ale poprzestanę na tych czterech
przykładach . Podam zaś tylko jedno podobieństwo ale za to mocne w wyrazie.
Otóż jest to „pomroczność mglista” czyli... ciągnący się ulicami smog. Zapewniają
go ciemne wyziewy kominów, bez skrępowania uderzające po oczach mieszkańców,
przyjezdnych. No i co tu dodać? Oczy rządzących w magistratach tarnogórskich i
paczkowskich je widzą?
Chcesz wyjść odetchnąć świeżym powietrzem? Oj, nie radzę! W Paczkowie i w Tarnowskich Górach nie doświadczysz takiego! Za to mgły dymnej albo dymu mglistego jest dostatek!
PS. Zdjęć nie będzie! Niech mówią słowa, chociaż w obecnych czasach nie często znajdują zrozumienie.