Dobrze się rozpoczął ten tydzień! Dojechałam bezpiecznie po wybielonym solą asfalcie miejskich ulic do laboratorium popracować, do ratusza poobradować, do sklepów zakupować i do domu pościskać moją suczkę, futrzastą perełkę.
Na posiedzeniu Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Prawnego najwięcej uwagi poświęciliśmy, a jakże by inaczej, projektowi uchwały dotyczącemu przekształceniu szpitala powiatowego. Pisałam już na ten temat przed kilku dniami i podałam adres strony Urzędu Miejskiego w Tarnowskich Górach, gdzie można zapoznać się z treścią projektu i uzasadnieniem. Kto się boi prywatyzacji? Głównie pracownicy i pacjenci. Trzy podstawowe stereotypy związane z prywatyzacją szpitali: utrata miejsc pracy, rezygnacja z dotychczasowego zakresu działalności placówki, ograniczenie dostępu do bezpłatnych świadczeń medycznych. W tle trwającego już przecież wiele miesięcy procesu restrukturyzacyjnego tarnogórskiego Wielospecjalistycznego Szpitala Powiatowego stoi z jednej strony lęk przed nowym a z drugiej - ucieczka przed likwidacją.
W mroźnym zimowy dzień niejednemu przychodzą na myśl ciepłe kraje. Do Tajlandii, Malezji, Egiptu i dalej, wokół ziemskiego globu, wybrać się można na falach wyobraźni ogladając wystawę zdjęć w holu tarnogórskiego Parku Wodnego. To akwenowe życie biologiczne, kolorki, uśmiechy, golizna-opalenizna jednoznacznie zachecają - wyjedź! Tam ciekawie, szmaragdowo, szczęśliwie, seksownie - wyjeżdżaj! Ty - tarnogórzaninie, ty - "akwaparkisto" przyjezdny, ty - utopcze - byle dalej stąd!
Przeszedłszy pomieszczenia i otwarte przestrzenie wielokrotnie szlifowanego fakturami diamentu tarnogórskich obiektów architektonicznych nie znalazłam w nim zachęty do pozostania w TG na więcej niż 1 do kilku godzin i spędzeniu ich tutaj nie inaczej niż poddając się gilganiu przez bąble i bąbelki, potrzaskując sprzętem w siłowni, parując w saunie i w tak zwanym "międzyczasie" (co to właściwie za dzioboł ten międzyczas napełniając brzuch fast food-em in fashion. No, można jeszcze w dowolnym miejscu i pod pod dowolnym kątem ustawić na kilka godzin samochód na nieoparkanionym parkingu. Acha, i jeszcze odwiedzić jakiś lokal pokrewny. Czyli jest OK. Gminna spółka postawiła na swym terytorium i stronie www kropkę nad "i": tu zapomnij o wszystkim, co na zewnątrz tarnogórskie. Tam, za szkłem (nie wodnym) jest tylko małe miasto (w domyśle - nieciekawe), zostań więc u nas, w mikroświecie, albo wyjeżdżaj poznawać ten wielki.

Bezpieczeństwo łyżwiarzy na lodowisku zabezpieczyło poziomując piaskiem co trzeba lokalne fachowe przedsiebiorstwo wodne. Doceniam doskonały pomysł zorganizowania rozrywki mieszkańcom i ożywienia starówki tarnogórskiej (wykonanie niestety pod zdechłym Azorkiwm) poprzez bezpłatną reklamę na moim blogu: Park Wodny w Tarnowskich Górach - spółka gminna.