Karczochy, kogucie grzebienie, gruszki - w czasach Ludwika XV uważano je za silnie działające afrodyzjaki i przyrządzano w wykwintny sposób dla przyjemności podniebienia i pobudzenia uczuć.
Deser według Casanovy - na koniec tygodnia.
Gruszki obrać, podzielić na pół i wybrać gniazda nasienne. Z litra wody i pół kilograma cukru przygotować ciepły syrop, do którego należy włożyć gruszki. Zagotować przez minutę, aby gruszki były dość twarde, nie zmiękły zbytnio. Ostudzone w syropie (można dekoracyjnie ponacinać na przykład w częściowe plasterki) umieścić na głębokim, ozdobnym talerzu i zalać ciepłym sosem śmietanowo-waniliowym, przyozdobić tartą lub rozpuszczoną czekoladą ciemną i białą oraz płatkami migdałów, cukrem pudrem i listkami bazylii. Zjeść w towarzystwie bliskiej osoby i ... kochać się. Albo położyć się do snu. I jedno i drugie będą po takim deserze przyjemnością.
Zwłaszcza teraz, gdy na podorędziu jest tarnogórski afrodyzjak - miękkie światło księżyca w pełni, spływające w okna domów znad Srebrnej Góry.
Światła księżyca już niedługo zobaczyć będzie można tylko, gdy Książę Nocy wzejdzie bardzo wysoko. Wiszącego nad horyzontem albo nad Srebrną Górą za dwa, trzy lata nie da się zaobserwować, ponieważ przeszkodzi temu morze kolorowych, różnokształtnych klocków lego - domów, domków, domeczków - rozsypanych bez ładu i składu, bez harmonii i infrastruktury, jak muchy na...