"Tak nie wygląda muzeum; to nie może być to miejsce" - nie jeden pomyślał w ten sposób przeciskając się wśród gapiów na rynku pod oknami muzeum.
Mucha usiadła na szyi doktora Gwoździa a kolorowe kwiaty obsypały panią dyrektor Krzykowską, pani Beatka Kiszel z młodzieńczym taktem prowadziła spokojnie, wyraźnie artykułując głoski, zapowiedzi kolejnych punktów programu Nocy Muzealnej. Inni pracownicy muzeum wydawali ostatnie siły na produkcję uśmiechów aż omalże do świtu. WYDARZENIE! Nic dodać, nic ująć!
Wielkie auto z jeszcze większym ochroniarzem strzegło dostępu do drzwi wejściowych do kamienicy Sedlaczka (golutkie putta były dzięki tej straży całkowicie bezpieczne). Pracownicy ERY pełnili dzisiaj dyżur ochronny w ramach społecznej pracy. To się chwali.
Statystyczna albo statyczna obecność grup militarnych dodawała atrakcyjności wieczorowi, dymy palby z działa "kurkowego" opadając z przypisaną im lekkością sprawiły niespodziankę nadspodziewaną nadwyżką wyprodukowanych decybeli - szyba nie wytrzymała.
Później lekkością nacechowany koncert pod renesansowym stropem i przy otwartych oknach muzeum poprowadził, nie waham się powiedzieć, następca panów Kydryńskiego i Kaczyńkiego - Jacek Woleński.
A dalej, w głębszej jeszcze nocy, ogień namacalny, wizualny oraz kabaretowy zapewnili twórcy magiczni.
Nocne spotkania odbywały się nie tylko na betonowej płycie rynku ale i na zielonej, miękkiej trawce, jak udokumentowano poniżej.
Spotkanie nocą dwóch obiektów - najeżonego kolczasto i nastroszonego wąsiasto.
ALBUM FOTOGRAFICZNY! Można zobaczyć wiecej zdjeć kliknąwszy w miniaturkę zdjęcia!![]() |
Świętojańska Noc Muzealna 26.06.2009 |