Dorosłe dzieci przygotowały uroczystość urodzinową swojej mamie (mojej w pewnym sensie "powinowatej" cioci??.
Koncert kwartetu smyczkowego z repertuarem klasycznym i jazzowym a nawet popowym włącznie - solenizantka lubi instrumenty smyczkowe.
Zdjęcie - w przerwie koncertu prześliczne skrzypaczki sfotografowałam z naręczmi nut.
Występ dwojga młodzieńczych wnuków z klasycznymi numerami satyrycznymi - jubilatka uwielbia taktowną rozrywkę.
Stonowana chociaż ożywiona atmosfera rodzinnych i przyjcielskich rozmów - bohaterce dnia zależy na kulturze osobistej własnej i gości.
Kilkugodzinna uroczystość przy stole, na którym zmieniały się potrawy, odbyła się w sąsiedztwie narożnego domku, który jest właśnie w remoncie - róg Rymera i Placu Gwarków. Lokal gastronomiczny "Rymera 6" to ostatnie chyba niegdyś gospodarstwo wolne w staromiejskim śródmieściu Tarnowskich Gór. Pan Konopka zjeżdżał z pola swoim drabiniastym wozem w czasie żniw, gdy w niedzielę do kościoła wierni zmierzali na sumę. Tutaj z blaszanymi bańkami chodziło się po mleko prosto od krowy. Teraz w dawnej oborze znajduje się kuchnia lokalu a niewielką stodołę z sąsiekiem przerobiono na antresolę na otwartym powietrzu. Na ścianach dawnej sieni wiszą dyplomy z zawodów w lotach gołębi pocztowych gospodarza.
Doceniam inwencję inwestora, jeszcze bardziej doceniam fakt docenienia przez niego swoistego uroku ponad stuletniego domostwa, którgo człowiek ten nie powalił w gruzy dla wzniesienia tu plastikowego albo blaszanego baraku podobnego do kurnika. Szczęśliwie Plac Gwarków zachował nieźle staromiejską zbudowę; nie został skażony szpetotą jak Rynek.
Cieszy mnie też remont rogowego domku, do którego mała dziewczynka z teczką ogromnych nut przychodziła na lekcje gry na pianinie. Widzę ją teraz, jak wspina się na palce, wyciąga wysoko rękę, aby nacisnąć okrągły guziczek staromodnego dzwonka. Stojąc na stopniach prowadzących do drzwi domu czeka na pojawienie się w nich uśmiechniętej, schludnie ubranej nauczycielki muzyki - pani Widerkowej. W pokoju z niewielkimi oknami z widokiem na dzwonnicę i kościół znajdowały się bibeloty porcelanowe, koronkowe serwetki na fotelach i stołach, drewniane kwietniki z paprotkami oraz w rogu - pianino. Przy nim dziewczynka zasiadała obok swej nauczycielki ubranej w sukienkę z białym wykrochmalonym kołnierzykiem, ciepło jej czuła na sobie a uśmiech jej szedł za nią w czasie drogi powrotnej do domu.
I tak sobie myślę: "Da sie zrobić? Da!" Albo: "Idzie zrobić? Idzie!"