To co mnie ostatnimi dniami spotyka przyrównać można do tajfunu burzącego ład, porządek, spokój i piękno w świecie, Polsce a nawet w Tarnowskich Górach. Burzyć to przecież cel żywiołów ale który z nich działa na mnie?
Latanie, bieganie, śmiganie i to wcale nie na zakupach przedświątecznych; wczoraj i w niedzielę podjechałam pod paniska-markeciska i wcisnąć się starałam między kości mniej lub bardziej obficie przyobleczone w tkankę tłuszczową pobratyńców moich, między kłujące druciska wózków i plastiki koszyków. Zrezygnowałam.
Udało mi się natomiast symbolicznie reprezentować przez 30 minut RM na wigilijce zorganizowanej przez noclegownię i MOPS. Mili Koledzy Radni, bez Waszego upoważnienia ale myślę, że za przyzwoleniem złożyłam wszystkim obecnym życzenia świąteczne. Zostawiłam 2 woreczki pierników, wypiłam 5 łyków barszu i jak gęś przełknęłam 4 uszka a potem śmignęłam do pracy. Stamtąd już nie zdążyłam dojechać na jasełka w ośrodku TOTU, pocałowałam tylko klamkę i moją ulubioną Małgosię, dzieciecą aktorkę oraz zakupiłam na kiermaszu ręcznie wykonane przez dzieci ozdoby świąteczne. Zdjęcia są ale wprowadzę je później.
Leeeecęęęęęę!
STOPerancja!

