Żadne tam qui pro quo – to na pewno pan Mariusz Swoboda. Nie może być nieporozumienia, bo przecież taki uśmiech tylko do niego należy. On sam i jego rodzina trzymają się w swoim sklepie zdrowo i w dobrych nastrojach i takie zapewniają wiernym klientom. Do tego predestynuje ich otoczenie – pierwszorzędny towar warzywno-owocowy z domieszką słodyczy i czegośtamjeszcze. Ulica Kościuszki, sklep rodzinny, familijny, ciepły i bliski. Pozdrawiam!
Quasi robotę wykonała, plotki głoszą, fachowa ekipa informatyków. Kto powiedział, że informatyk potrafi osadzić elektroniczną „żółtaczkę” we TROTUARZE (właśnie „we”, panie Jędrusiu!, i już. Tak mi pasi i nie pokopać, porozrzucać, porównać? Nadzór podobno, też ploty, był Najwyższy, może i szkoda, bo niski patrzyłby na „betong” a nie po tralkach balasek dachowych apteki.
Quorum nie zebrało się, więc uchwał nie podjęto. Na szczęście? Przewodniczący, jego prawa ręka i szeregowy radny – czy przeszukują net czy zakopanych dotacji w podłożu celem odnalezienia celu? A może to próba odnalezienia porozumienia z Najwyższym Nadzorem?
Quidquid agis, prudenter agas et respice finem! Jako 13-letnia chyba dziewczynka te słowa zobaczyłam wykaligrafowane przez mojego tatusia w pamiętniku. Zapamiętał je z lekcji łaciny w przedwojennym jeszcze gimnazjum. Greka i język francuski też nie były mu obce. Ja końca nie widzę. „Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca”; to Owidiusz. I chce mi się tylko powiedzieć w bezsilności mojej, cichutko..., jak trusia...: „Q...”