„Wzruszyła mnie pani. Niczego nie wiedziałam o tym miejscu” - powiedziało młode dziewczę. Szczerze? Może i tak. I może jest nadzieja na wrażliwość młodości. Opowiedziałam jej wcześniej, że jako mała dziewczynka w wieku szkolnym przychodziłam tu z moją babcią, aby w ówczesnym sklepie, u rzeźnika, robić mięsne zakupy. Nie chcę z tej bajki wychodzić i mam nadzieję, że śliczna dziewczyna z pizzerii Mamma Mia będzie się od dzisiaj czuła tu niczym bajkowa panna sklepowa, subiektówna jakby wzięta z XX-tego lub nawet XIX wieku. Szczęśliwie nie usunięto kafli ze ścian, aby położyć na nich kultową boazerię. Z narożnika kamienicy wchodzę do wnętrza stylowego obrazka; jak egzaltowana Alicja w Krainie Czarów chłonę pokryte glazurowanymi ornamentami ściany, niemych świadków i widzów, kupców i kupujących. Do śmietnika trzeba wyrzucić salonowe kotary i kurzące się graciarstwo na pseudo-półkach, odsłonić całe ściany! Toż to dopiero będzie widok!
W holu głównym poczty przy ul. Piłsudskiego głęboka zieleń
dekoracyjnych kafli też pozostała mi w pamięci od lat dzieciństwa.
Ilu klientów, petentów, interesantów rozgląda się po ścianach,
patrzy na strop? To tarnogórska poczta i tarnogórskie budynki,
to my – tarnogórzanki i tarnogórzanie.
Z tarnogórzankami dzisiaj porozumiałam się, z tarnogórzanami
nie. Zapewne porozumieniu nie sprzyja ratusz, sala sesyjna może,
e-karty, tematyka: wykonanie nakładek i innych remontów dróg w
poniedziałek o godzinie 14-tej powtórka z komisji!
Może jutro - Walenty się odezwie - nastąpi między nami
skuteczniejsze porozumienie?
Two in a car,
two little kisses.
Two weeks later,
Mr and Mrs.