A wyszłam, o nieba, w samolocie! Czyli wniebowzięta ( Maklakiewicz i Himmilsbach)! Bo... bo...bo Pani Urzędniczka Pocztowa pracująca przy stanowisku pozbawionym ogonka poprosiła mnie do siebie. Z innymi 3 osobami tworzyłam po sąsiedzku ogonek po odbiór listu poleconego. I... i... i na domiar mego szczęścia ta Pani Urzędniczka Pocztowa formalnie nie musiała tego zrobić, tylko zagryzać wafelek lub popijać cocę przy głodnych petentach, bo na jej szybce działowej nie wypisano „Wydawanie przesyłek...”. Idzie ku dobremu, etyka zawodowa, poczucie obowiązku i racjonalizacja pracy w zespole się rodzi w monopolistycznym urzędzie. Takie niebiańskie przeżycie w poniedziałek! Dziękuję i podziwiam oddział pocztowy przy ul. Szwedzkiej! Ciągnąć tak dalej za sobą proszę inne oddziały pocztowe!

Zajrzyj do pocztowej przeszłości naszego miasta http://www.tg.net.pl/indianer/promocja2.htm
PS. Przebąkuje się na korytarzach i klatkach schodowych ratusza o rychłym końcu egzystencji żółtaczkowego stwora bijącego w bogu ducha winny nos. Powędruje ponoć pod boczek wieloryba a gdy na płaskim łbie tego drugiego niczym na lądowisku usiądzie helikopter, będą wygladały jak jedna wielka ... z dwoma pryszczami.