Poczta Polska Niezawodna.

Weszłam na pocztę zwyczajnie, jak interesant przywykły do oglądania pracowników niejednej instytucji z wyrazem twarzy: „Jak oni ośmielają się przeszkadzać mi w życiu, jak śmią?”
A wyszłam, o nieba, w samolocie! Czyli wniebowzięta ( Maklakiewicz i Himmilsbach)! Bo... bo...bo Pani Urzędniczka Pocztowa pracująca przy stanowisku pozbawionym ogonka poprosiła mnie do siebie. Z innymi 3 osobami tworzyłam po sąsiedzku ogonek po odbiór listu poleconego. I... i... i na domiar mego szczęścia ta Pani Urzędniczka Pocztowa formalnie nie musiała tego zrobić, tylko zagryzać wafelek lub popijać cocę przy głodnych petentach, bo na jej szybce działowej nie wypisano „Wydawanie przesyłek...”. Idzie ku dobremu, etyka zawodowa, poczucie obowiązku i racjonalizacja pracy w zespole się rodzi w monopolistycznym urzędzie. Takie niebiańskie przeżycie w poniedziałek! Dziękuję i podziwiam oddział pocztowy przy ul. Szwedzkiej! Ciągnąć tak dalej za sobą proszę inne oddziały pocztowe!
icon_lol
Zajrzyj do pocztowej przeszłości naszego miasta http://www.tg.net.pl/indianer/promocja2.htm

PS. Przebąkuje się na korytarzach i klatkach schodowych ratusza o rychłym końcu egzystencji żółtaczkowego stwora bijącego w bogu ducha winny nos. Powędruje ponoć pod boczek wieloryba a gdy na płaskim łbie tego drugiego niczym na lądowisku usiądzie helikopter, będą wygladały jak jedna wielka ... z dwoma pryszczami.



Wodny Świat i nie tylko

O fachowości męskiej młodzieży ratowniczej zatrudnionej w Parku Wodnym powiem wiele dobrego panu prezesowi a i panien "ratowniczanek" nie pominę. Cała ta brać uwaga: nie leniuchuje, nie plotkuje, nie flirtuje, nie pije, nie pali, nie rozwija nadmiernej prędkości, nie pyskuje, nie ..., nie..., nie... No nie? ;-)


reszta spowita jest we mgłę tajemnicy

Tutaj było zdjęcie z następującym podpisem: Zdjęcie 2 - para jeszcze nie wyparowała i dzięki temu (znowu woal tajemnicy) zdecydowałam się na wykonanie unikatowego ujęcia w Wodnym Świecie w parze i asyście zupełnie suchego profesjonalnego ochotnika ratowniczego. Może znienacka pojawi się ono innym razem? Pan ratownik jest bardzo fotogeniczny, szkoda byłoby fotkę tak dobrze prezentującego się modela schować do lamusa.


 patyk ma kilka metrów długości i wyłowienie utopca jest praktycznie pewne a obecność syreny, to już pełny komfort psychiczny i luksus dla uprawiających wodne sporty. Zarówno jej kultura osobista jak i uroda są ujmujące.


Wyprzedaże! Wyprze! Wy! Pod platanem reporter podejrzał panią Agnieszkę fachowo i SKUTECZNIE wypełniającą obowiązki handlowca. Z jej przyczyny Iwonka i Joasia żałowały, że nie pożyczyły wielbłąda lub osiołka z karykatur tarnogórskich prominentów dla celów bagażowych. Dołożyłabym też swoje sakwy i juki. 


sobotniej przebieżki przez ulicę Krakowską nie mogę nawet dziś, w niedzielę,  pominąć. Powód: niesamowite jasnozielone oczy pani Anety i atramentowo czarne włosy drugiej pani Anety pozostawiły na moich gustach estetycznych mocny pozytywny akcent. Jakież to miłe wspomnienie po słodkich zakupach około południowych. 




Q – znowu Q!

autor Z. J. Zadra   data 25 stycznia 2008, 10:27

Sz. Pani Alicjo!

Dziś nie będę tracił słów.
Pisze Pani towar Q
W tym sklepiku? Dobrze. Sprawdzam.
Obiad dziś gotuje Zadra.
A że już się troszkę boję,
Czy paluszków nie pokroję
Teraz wpiszę dla Jejmości:
Wpis był Q - Najwyższej jakości.

Bez słów pozostałam! Tak mnie zatkała, ścisnęła w klatce z piersiami ta pochwała co SAMA ZADRA wkleiła mi do komentarza. Could you be my Teacher, pleeeeeaaaaaase? Mister Zadra! Let me be your student, please! Ja chcę do szkoły! „Każdy, kto przestanie się uczyć, staje się starcem. Niezależnie od tego, czy ma 20 czy 80 lat. Ten, kto uczy się stale, wciąż jest młody. Najważniejsza rzecz w życiu to utrzymać umysł młodym” Henry Ford. Ja chcę więcej pochwał!
 icon_redface
wooooOOOWWW! Tył sylwetki ukształtowany jak masywne plecy herkulesowego Heraklesa, A oblicze! Nieskazitelnej piękności niczym adonisowego Dionizosa! Po opuszczeniu szyby w moim aucie słyszałam jego męski głos - jednostajny pomruk, który przeszedł w ryk, gdy jak czarny wielki kot zerwał się do pędu. Jego włoscy kreatorzy to stylista - niedościgniony artysta i fabrykant - utalentowany rzeźbiarz. Jedyny, kultowy, mistyczny, legendarny  - Ferrari! The BEST! Hey! You! Mister Goldenboy! Could you be my driver? Let me be your passenger! Just one, just a single time!

…………………………………………………………………………
Panie Zdebik, Panie Zdebik! Dowejcie pozór i ważcie ponczków do nos, babów i dziouchów szwarnych, i dowejcie ich dycki we „tusty czwortek”, a przy robocie gibko sie zwijojcie. Wartko, wartko, szykujcie co trza , bo my i roztomaite chopy, synki gryfne a bajtle dyć bydom mamlać tyn luker a łoblizywać palców ile wlyzie.


Proszę pamiętać o premii za reklamę Pana cukierni dla przemiłej pani Sylwii (czy dobrze zapamiętałam imię?)


Panią Justynkę z zakładu fryzjerskiego „Agata” ja powinnam reklamować a nie zrobię tego, aby nie czekać do niej w kolejce a tylko powiem, że lubi zwierzęta, jest w baaardzo dobrych relacjach ze swoją mamą i chyba ... jest singielką (?)




Q – zacznę od Q

Żadne tam qui pro quo – to na pewno pan Mariusz Swoboda. Nie może być nieporozumienia, bo przecież taki uśmiech tylko do niego należy. On sam i jego rodzina trzymają się w swoim sklepie zdrowo i w dobrych nastrojach i takie zapewniają wiernym klientom. Do tego predestynuje ich otoczenie – pierwszorzędny towar warzywno-owocowy z domieszką słodyczy i czegośtamjeszcze. Ulica Kościuszki, sklep rodzinny, familijny, ciepły i bliski. Pozdrawiam!

Quasi robotę wykonała, plotki głoszą, fachowa ekipa informatyków. Kto powiedział, że informatyk potrafi osadzić elektroniczną „żółtaczkę” we TROTUARZE (właśnie „we”, panie Jędrusiu!, i już. Tak mi pasi!) i nie pokopać, porozrzucać, porównać? Nadzór podobno, też ploty, był Najwyższy, może i szkoda, bo niski patrzyłby na „betong” a nie po tralkach balasek dachowych apteki.

Quorum nie zebrało się, więc uchwał nie podjęto. Na szczęście? Przewodniczący, jego prawa ręka i szeregowy radny – czy przeszukują net czy zakopanych dotacji w podłożu celem odnalezienia celu? A może to próba odnalezienia porozumienia z Najwyższym Nadzorem?

Quidquid agis, prudenter agas et respice finem! Jako 13-letnia chyba dziewczynka te słowa zobaczyłam wykaligrafowane przez mojego tatusia w pamiętniku. Zapamiętał je z lekcji łaciny w przedwojennym jeszcze gimnazjum. Greka i język francuski też nie były mu obce. Ja końca nie widzę. „Cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i patrz końca”; to Owidiusz. I chce mi się tylko powiedzieć w bezsilności mojej, cichutko..., jak trusia...: „Q...”
 icon_cry




No i co?

No i jak?
NARESZCIE SIĘ ROZSTAJEMY!
Połączeni na 24 godziny rozsupłamy węzły współżycia różnorakiego sortu wspólnymi jeszcze siłami. Półmetek tygodnia za nami – płciami! Chyba mamy się serdecznie dość!
Separacja ducha i ciała nie powinna się jednak przerodzić w agresję! Pamiętajcie o tym, wy wiotkie i słodkie, i wy męscy i wielcy!
Do następnej środy!

PS. Ależ sobie pohulałam  z wykrzyknikami! Jakiż to komfort i luksus! I upust dla ekspresyjnych emocji!
 icon_lol 

 icon_razz




Pogubione, znalezione

Budki niebiesko-żółte pogubiły ogonki: biały i ...biały.
Ta sprzed ratusza chętnie przeniosłaby się pod boczek ful wypasionego wieloryba z przeciwka. Przytulona do niego nie wyglądałaby jak pięść przy bogu ducha winnym nosie. W dobranej parce szparko napłodziliby walenie, wychodki albo „ktowieco”.
Ta przed drzwiami starostwa mruga kpiarskim okiem w pustą w promieniu kilku metrów cyber przestrzeń i wirtualnie do swego „założyciela – myśliciela”, który w przyszłości klony jej rozmieści chyba zgodnie ze wskazaniem wahadełka albo kostki do gry.
.......................................................................................................................................
Byłam w Małym Wersalu, w pierwszym zakładzie fotograficznym Jana Melcera i przed siedzibą Bractwa Strzeleckiego. Byłam tam w międzywojniu i wcześniej, w sepii, na czarno-biało i wyblakle; z rodziną Szczurków, z Donnersmarckami, z Bonifacym Wiciszczokiem i burmistrzem Antesem. Bałam się walczących posągowo nieruchomych zwierząt, śmiałam się turlając na warpiach parku, podziwiałam mundury i krok defilujących polskich pułków. Taka sobie podróż pociągiem pamięci z zielonym kamykiem w dłoni w historię, papierową i elektroniczną. Zagnał mnie tam podmuch słów i obrazów Pana Markowskiego, do Indianera, do Harmidera, do tg.net.pl., do Jego – Pana Redaktorowej - i naszej „inkszej” Małej Ojczyzny. Dziękuję za tę tanią a tak cenną podróż, Panie Zbyszku. Proszę zaczekać na następnych gości. Już nadchodzą, słyszę kliknięcia myszki i stuknięcia w klawiaturę.
.............................................................
www.tg.net.pl/indianer/
Najczęstszym aktem niszczeni fotografii było jej podarcie. Zniszczenie zdjęcia wiąże się z chęcią zaprzeczenia czegoś istnienia i chęci zapomnienia o nim. Jest symbolicznym aktem zniszczenia przeszłości utrwalonej na fotografii. Niszcząc zdjęcia człowiek symbolicznie wyraża myśli i uczucia, jakie żywi do osoby utrwalonej na fotografii. Niszczenie zdjęć jest przeciwieństwem ich zbierania - niszczy się by zapomnieć, zbiera by pamiętać. Dla nas stare fotografie, tak jak już powiedziano są przede wszystkim świadectwem dziejów minionych i pamięcią o naszych przodkach.
.............................Autor Zbigniew Markowski.


Tarnogórzanie przy pracy. Smacznego śniadania!


Tarnogórzanki przy zabawie - cudzej




Tygodniowa zdrapka

Nowy tydzień to jak zdrapka: fragmentami odsłaniany obrazek w miarę upływu czasu i nakładu pracy drapacza. Pierwszy dzień, drugi dzień itd. Dzisiaj rano, pierwszego dnia tygodnia telefon z Biura RM – projekty uchwał na najbliższą sesję wpłynęły, proszę potwierdzić termin posiedzenia Pani komisji, wysyłamy powiadomienia do członków komisji. Dobrze, dobrze... ciekawe, czy wrócili już z wyjazdów zimowych. 

.............................................................................................

Ulica Piłsudskiego, maleńki sklepik więc wydaje mi się, że jestem we własnej szafie, garderobie damskiej, żeńskiej szatni, wśród ekstraordynaryjnych (ho,ho,ho... wyrazik to a nie zrazik!) drobiazgów bieliźnianych i nie tylko. Ze sobą wynoszę stamtąd czasem plastikową torebkę o terminie uzytkowania przewidzianym na 3 tys. lat a w nim coś bliskiego skórze, miłego w dotyku i estetycznego dla oka. A na dokładkę ciepłe uśmiechy zmarzniętych przemiłych Pań, którym zupełnie praca w życiu nie przeszkadza. Chociaż są okutane w polarowe ciuchy i skurczone niczym zimujące wiewiórki codziennie spotykają się ze swoimi klientkami jak z dobrymi koleżankami - w sympatycznych nastrojach. Dużo zdrowia do końca zimy Paniom życzę!

.......................................................................................

No tak, biały sznurek między ratuszem a budką lilipuciego dróżnika to mocna rzecz. Dzięki niemu promowany ratusz będzie na każdym zdjęciu wykonanym przez turystów silnie powiązany z rynkiem. Dobrze, że są jeszcze trzy pierzeje i pośrednie fragmenty do fotografowania pozbawione budek z białym kabelkiem. Nie wszystkim do twarzy w białym kolorze ale może ratusz lubi biały? I jeszcze żółty, i niebieski? Kolorki europejskie przecie. Jakieś ploty słyszałam o podobnym kabelku z uwieszoną na nim budką przed budynkiem Starostwa. Jutro tam zajadę potwierdzić ale zdjęcia nie zrobię, nawet jeśli trikolor tam znajdę, nie zaszkodzi mi na żołądek; architektura i epoka też niekoniecznie do "obfocenia".


No i proszę, już wiadomo, kto montuje kolorowe kabliki




strona :  1 |  2 |  3 |  4 |  5 |  6 |  7 |  8 |  9 |  10 |  11 |  12 |  13 |  14 |  15 |  16 |  17 |  18 |  19 |  20 |  21 |  22 |  23 |  24 |  25 |  26 |  27 |  28 |  29 |  30 |  31 |  32 |  33 |  34 |  35 |  36 |  37 |  38 |  39 |  40 |  41 |  42 |  43 |  44 |  45 |  46 |  47 |  48 |  49 |  50 |  51 |  52 |  53 |  54 |  55 |  56 |  57 |  58 |  59 |  60 |  61 |  62 |  63 |  64 |  65 |  66 |  67 |  68 |  69 |  70 |  71 |  72 |  73 |  74 |  75 |  76 |  77 |  78 |  79 |  80 |  81 |  82 |  83 |  84 |  85 |  86 |  87 |  88 |  89 |  90 |  91 |  92 |  93 |  94 |  95 |  96 |  97 |  98 |  99 |  100 |  101 |  102 |  103 |  104 |  105 |  106 |  107 |  108 |  109 |  110 |  111 |  112 |  113 |  114 |  115 |  116 |  117 |  118 |  119 |  120 |  121 |  122 |  123 |  124 |  125 |  126 |  127 |  128 |  129 |  130 |  131 |  132 |  133 |  134 |  135 |  136 |  137 |  138 |  139 |  140 |  141 |  142 |  143 |  144 |  145 |  146 |  147 |  148 |  149 |  150 |  151 |  152 |  153 |  154 |  155 |  156 |  157 |  158 |  159 |  160 |  161 |  162 |  163 |  164 |  165 |  166 |  167 |  168 |  169 |  170 |  171 |  172 |  173 |  174 |  175 |  176 |  177 |  178 |  179 |  180 |  181 |  182 |  183 |  184 |  185 |  186 |  187 |  188 |  189 |  190 |  191 |  192 |  193 |  194 |  195 |  196 |  197 |  198 |  199 |  200 |  201 |  202 |  203 |  204 |  205 |  206 |  207 |  208 |  209 |  210 |  211 |  212 |  213 |  214 |  215 |  216 |  217 |  218 |  219 |  220 |  221 |  222 |  223 |  224 |  225 |  226 |  227 |  228 |  229 |  230 |  231 |  232 |  233 |  234 |  235 |  236 |  237 |  238 |  239 |  240 |  241 |  242 |  243 |  244 |  245 |  246 |  247 |  248 |  249 |  250 |  251 |  252 |  253 |  254 |  255 |  256 |