

Zdjęcie - Historyk potrafi cofnąć czas. A może przyspieszyć go? O tym nie wiem, ale wiem, że umiejętność rewelacyjnego prezentowania historii pan Arkadiusz niezaprzeczalnie posiada.
Skoro nie mogłam zakupić nowego numeru tygodnika Gwarek, przeglądnęłam po raz drugi ten poprzedni. Na stronie 5 przeczytałam o działaniach Wydziału Ochrony Środowiska, który w trosce o bezpieczeństwo społeczeństwa i w dbałości o przyszłe zasoby zieleni planuje nowe nasadzenia drzew i prace pielęgnacyjne miejskiego drzewostanu. To pozytywna perspektywa.
Zaraz po tym przeszłam do lektury dwugłosu felietonowego
zamieszczonego jak zwykle na stronie szóstej. Aktualny temat: architektura
śródmieścia/budy.
Zanim jeszcze skończył się czas doczesnego
żywota Kopuł, nawiedzały mnie myśli czarne i niewesołe. Przypuszczałam, że niechciany a transparentny
i nowoczesny materiał budulcowy lokalu - przeźroczyste pleksi (czy jak mu tam),
zastąpiony zostanie przez materiał pożądany,
bo tradycyjny i ekologiczny czyli drewno. A słowo me i myśl lada tydzień w tkanki się obleką. Na rynku bowiem, stanąć ma buda-matka
(punkt gastronomiczny) i budka-córka (tj. WC). Zrealizowane zostaną plany UM, zwiększy się oferta gastronomiczna i spełnią się oczekiwania mieszkańców co do zwiększenia atrakcyjności tego miejsca.
Nie wiem, czy wesprzeć Pana Felietonistę o smętnym i radykalny punkcie widzenia na punkt widzenia urzędu. Potwierdzam - klasyczne dechy i płyty wiórowe/pilśniowe uzupełniają od kilku lat architekturę wyłożonego betonową kostką Placu
Wolności. Niektórzy ich nie zauważają a
innych w oczy ten widok kole.
Zdjęcie - Bytomski rynek po sezonie letnim 2013.
Skąd płynie przykład? Może z innych
miast? I tak, pod boczkiem mamy Bytom - trzy takie drewniane po/twory instalują się corocznie
wokół „Lwa śpiącego” Kalidego. Zaś po
przejechaniu setki kilometrów w Cieszynie zobaczymy stojące na tle kamienic podcieniowych
budy jak malowanie.
Zdjęcie - cieszyński rynek w świąteczny dzień. I wszechobecne samochody - znak czasów.
Pocieszmy się jednak, bo oto w tym samym czasie, gdy
siermiężność rozkwita wiosennie wśród miejskich murów, mieszczanie tarnogórscy
zapobiegliwi i zachęcani przez magistrat, poprawiają wygląd i kondycję
techniczną swych kamienic (chwała im, o chwała. Ich obywatelskimi
poczynaniami zachwycił się drugi Pan Felietonista, takoż i ja dołączam się jak i do podziękowań dla właścicieli kamienic.
Dodam, że współpracuje z nimi urząd miasta, dofinansowując remonty prywatnych zabytków. Współpraca ta dobrze owocuje, jak widać.
Zdjęcie
Dzwony słyszymy w chwilach radości i w chwilach trwogi lub apelu. Najczęściej znajdują się na wieżach kościelnych, na oddzielonych od budynków dzwonnicach, w Tarnowskich Górach mały dzwonek górniczy zawieszony jest na tzw. dzwonnicy gwarków.
Przed budynkiem kamieniczki nr 1 na Rynku , dawnej winiarni
Sedlaczka, wystawiony został dzisiaj rano dzwon pochodzący z ludwisarni
Felczyńskich w Taciszowie a należący do Stowarzyszenia „Śląski Dzwon Nadziei”
działającego już kilkanaście lat. Ostatnio został uruchomiony stojąc przed
ratuszem w dniu tragicznej katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem - 10 kwietnia 2010r. Zebrali się przy nim
przedstawiciele samorządu – burmistrz, kilku radnych, przedstawiciele instytucji
gminnych, organizacji społecznych, zwykli mieszkańcy. Każdy wówczas mógł
uruchomić serce dzwonu a wszyscy wysłuchać jego mocnego dźwięku – dzwonił wówczas
na żałobę.
Dzisiaj dzwon Stowarzyszenia – staromodny instrument komunikowania się społeczności,
jakże jednak wymowny i trwały w naszej kulturze, sporadycznie uruchamiany przez
przechodzących mieszkańców, głosi radość
z kanonizacji Papieża-Polaka. Dźwięczy
wymownie – niech się święci dzień dzisiejszy!
If I had a
bell
I'd ring it in the morning
I'd ring it in the evening
All over this land
I'd ring out danger
I'd ring out a warning
I'd ring about love between
My brothers and my sisters ah-aaah
All over this land.
Nie bywać lub nie gotować? Ech! To nie w modzie. Celebryci i kucharze na topie.
Za bywalcem salonów i utalentowanym kucharzem - mistrzem Casanovą polecam przepis:
- świeżo złowione
pstrągi – 6 sztuk
- ocet winny (łagodny) – 150 ml
- sól – niewiele
- masło roztopione – w sam raz
Wykąpać pod bieżącą wodą pstrągi z zewnątrz i wewnątrz a następnie włożyć do garnka z 3 litrami zagotowanej, osolonej wody z dodatkiem octu winnego. Przez 10 minut od ponownego zagotowania się wody utrzymywać pstrągi na wolnym ogniu. Na piękny, niebieski kolor zabarwi ryby ocet winny i tym samym nada daniu nazwę.
Pstrągi
wyjęte z wody, odsączone i ułożone na ogrzanym talerzu polać roztopionym
masłem. Podane z ziemniakami posypanymi pietruszką wyglądają skromnie lecz oryginalnie.
Podobnie jak z białym pieczywem. Danie proste i eleganckie.
Lampka białego wina? Świetnie!
Przygladąłam się dzisiaj odnowionej fasadzie budynku
siedziby powiatowej komendy policji przy ul. Bytomskiej; wiele lat czekała na
te prace. Zadowolenie moje jest tym większe, że z budżetu miasta władze
przekazały dodatkowo 100 tysięcy złotych dla wsparcia remontu elewacji, który został
przeprowadzony z budżetu podatników. Ten
rozległy gmach liczy sobie już 157 lat, które przetrwał mniej lub bardziej
zmieniany przez użytkowników. Również 157 lat temu powstała Spółka Bracka, której
ostateczny koniec nastąpił w 1957 roku a której spuściznę przejął ZUS.
Zdjęcie - w roku 2008 przeprowadzono remont dachu i ułożono na nim nowe dachówki.
Spółka i reprezentacyjny gmach jej siedziby była powodem do dumy XIX i XX-wiecznych
Tarnowskich Gór, w których powołano do życia ten omalże
symbol ubezpieczeń społecznych na Śląsku, a w okresie międzywojnia funkcjonowała jako największą instytucją społeczną w
Polsce. Jej celem było zabezpieczanie bytu górników i ich
rodzin w przypadku choroby albo inwalidztwa żywicieli rodzin; pieniądze na realizację
tego celu pochodziły ze składek własnych górników.
Zdjęcie - rok 2010.
Jeszcze do niedawna, nawet w trakcie trwającego kilka lat remontu, na trójkątnym
tympanonie gmachu widoczny był napis SPÓŁKA BRACKA oraz górniczy symbol – skrzyżowane pyrlik
i żelazko. Bliski nam, tarnogórzanom tym bardziej, że figuruje on również w herbie naszego miasta. Decydujący o pracach nie byli na tyle zapobiegliwi, aby zachować ten
znamienny napis i znak. A przecież nie przeszkadzał on nikomu przez
dziesięciolecia. A przecież mógł odnowiony
dawać nadal świadectwo potencjału społecznego i intelektualnego polskiego Śląska.
Mam nadzieję, liczę na to, że napis powróci na dawne miejsce a symbol górnictwa - pyrlik i żelazko, pojawi się obok niego.
Czy Brennica to Brynica? Nie, ale nazwy tych rzek można czasem pomylić. Leśnica zaś jest nie do pomylenia (chyba). To potok, dopływ Brennicy.
Do doliny Leśnicy (lub "Doliny Leśnicy" trafiła
"delegacja" dwóch pisanek z Tarnowskich Gór -
usadzono je na honorowym miejscu, zaraz w pobliżu cukrowego
baranka wielkanocnego. Na pisankach są wizerunki maszkaronów z
tarnogórskich kamienic i rysunki owocującej tarniny; wierzę,
że zainteresują choć kilka osób, które zechcą odwiedzić
nasze miasto przy okazji któregoś z następnych świąt.
A więc z wiosennym górskim wiatrem do górniczego miasta ślę życzenia czytelnikom mojego bloga: niech się święci Wielkanoc!
Porządki świąteczne w większości mieszkań i domów
zapewne domownicy mają już za sobą. Pamiętam niegdysiejsze wiosenne odmalowywanie ścian, mycie okiem, trzepanie dywanów itd. Te
czynności kojarzą mi się z remontami miejskich kamienic, detali architektonicznych, ulic.
Kamienica na skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza,
Styczyńskiego i Strzeleckiej poddana została zabiegom malarskim i renowacyjnym
i nastąpiła niedawno jej odsłona – spod siatek budowlanych i rusztowań wyłoniła się w nowym
makijażu, wygładzona, wycieniowana.
Kamienica nie ma malunków na wolnych od otworów okiennych i
drzwiowych powierzchniach, jakichś dziewczynek z konewką, małpek z wywalonym
językiem, mustangów cwałującymi prerią czy żołnierzy z wycelowanymi w stronę
przechodniów lufami. I raczej tych ozdób nie otrzyma, gdyż jako narożna, pozbawiona jest szczytowej ściany.
Nie jestem za „uatrakcyjnianiem” murów budynków poprzez pokrywanie ich nawet bardzo
uduchowionymi malowidłami, artystycznymi graffiti, zindywidualizowanymi
muralami - nie trafiają w moje upodobanie
do harmonii, kojarzę je zwykle z chaosem i nadmiarem elementów w już gęsto
upchanej przestrzeni miasta. Widziałam zaledwie kilka ( , które
zaakceptowałam (np. na ścianie biblioteki miejskiej w Ustroniu) ale znacząca
większośc utwierdziła mnie we własnej racji.
Zdjęcie - dzieło dzikich graficiarzy, dość uporządkowane, czytelne ulokowane na ścianie budynku nielegalnie. Dzieła artystów umieszczone na ścianach zgodnie z prawem....? No nie wiem, nie wiem...
Taaak..., decyzje architektów miejskich czy konserwatorów zabytków zezwalające właścicielom na ten finansowy zbytek (też za publiczne pieniądze) mogą wywołać co najmniej zastanowienie. Ale cóż, takie czasy - klient zamawia, klient dostaje. I już.