Media lokalne i wszechobecny przekaz ustny donoszą, iż taki piękny porządek jaki obecnie w parku panuje, nigdy wcześniej tam nie bywał. Chwalić Boga i kogo się da, kto moc swoją i palce w dziele tym maczał, ku zadowoleniu mieszkańców i samochwał.
Z niesprawdzonych zaś źródeł przecieki. Otóż, stworzenia ziemskie raz
po raz licznie opanowują park, aczkolwiek zaznaczywszy swą działalność,
wnet znikają. Pijawki wyssały, co się da z sadzawki (a właściwie sadzawko-podobnego
baseniku z fontanną), ostrozębe bobry z Bobrownik bobrowały na wieżyczce
widokowej spożywszy częśc jej konstrukcji na surowo, stadko krecików albo
ryjówek ryje pod kortami tenisowymi i pozbawia ich powierzchnię objawów życia
sportowego, no i rodzime korniki lub wciornastki (bo przecież nie afrykańskie
termity) obżerają się gontami altanki-jubilatki zwanej "grzybkiem". Oto
przyszłość dla naszego parku: zostać pozbawionym zabytkowych (choć bez prawnego
statusu) dzieł rąk ojców-założycieli parku: burmistrza Otte i proboszcza Kokota oraz mieszkańców
miasta sprzed ponad wieku. Czyż nie tak?
Tak powiadają pesymiści ale ja optymistką będąc, zakładam, iż
źle się nie stanie. Niech sprawy rozwijają się ku pozytywnemu
finałowi. A park, zimową czy letnia porą przyda się i już!