Jako ten, który otworzył drzwi i wstrzymał zegar zapewne pozostanie w pamięci wielu tarnogórzan proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej, Szymon Czembor. To postać przemykająca kilkakrotnie przez mój blog. Formalnie, uroczyście, publicznie i całkiem prywatnie, towarzysko zapamiętam spotkania z księdzem.
Nieobecna na pożegnalnym nabożeństwie 25 marca wspominam niedawne z ojcem Szymonem spotkanie, w lutym, gdy wiadomym był już ponad wszelką wątpliwość termin objęcia przez niego parafii na Mazurach, spotkałam się z księdzem w małej, skromnej salce parafialnej. Zaskoczeniem były dla mnie reprodukcje pocztówek z widokami starych Tarnowskich Gór przypięte pinezkami do tablicy; myślę, że wyjadą one z księdzem w nowe miejsce jako miła pamiątka z naszego miasta..

Mieszkańcom Szczytna lekko zazdroszczę - pozyskali, bowiem światłego, otwartego i niosącego spokój duchownego. Obok żalu, który pozostanie już teraz we mnie, odczuwam też radość i wdzięczność za otwarte przez ponad 10 lat drzwi kościoła, za otwarty umysł i serce, za pozostawiony trwały ślad jego działalności. Szczerze, po tarnogórsku życzę księdzu pomyślności. I po raz kolejny dziękuję.
PS. upragnioną odbitkę pieczęci pamiątkowej, otrzymałam. Na książeczce autorstwa ksiedza Czembora o dziejach parafii ewangelickiej w Tarnowskich Górach. W mieście, gdzie krzyżowały się w przeszłości drogi kilku narodów i wyznawców kilku religii. Gdzie żyli i pracowali jego mieszkańcy jakże różniący się od siebie dla wspólnego dobra.

Zniszczony mur kościelny nie dzielił, nie odgradzał kościoła od miasta; bramę w nim ksiądz Czembor otwierał często i chętnie. Podobnie jak i drzwi kościelne prowadzące z rynku do wnętrza świątyni.

Na granicy światła i cienia, za zamkniętą a jednak otwartą bramą jest miejsce, gdzie potrafią się porozumieć ze sobą ludzie związani z Tarnowskimi Górami: redaktor Zbigniew Markowski, pastor Szymon Czembor.