O slunskich haźlach pogodali nom we muzeju, pozierali my na ekspunaty a obsmiali sie że hej!.
Cokolwiek powiedzieć, to był on - M. Szołtysek i oni - ok 80 osób. Nie wiem ile dokładnie, kupiłam jeden z biletów, ale publika w dwóch salach muzealnych zasiadła. Potężnego wzrostu, słusznej budowy ciała i męskiej ekspresji gość muzeum i w kuluarach i przed publicznością miał wiele do powiedzenia. Trzeba przyznać, że pani dyrektor Krzykowska trafiła w dziesiątkę zapraszając pana Szołtyska. Zainteresowanie prelekcją (i oczywiście indywidualnością prelegenta) było ogromne, żadna zresztą niespodzianka.

Zdjęcie - Marek Szołtysek w tradycyjnym śląskim stroju męskim. Książki o Śląsku na podorędziu autora czyli na parapecie okna, a przed oficjalnym wystąpieniem - telefon komórkowy w dłoni. Oto mix historii ze współczesnością.