
Sie ma - sie słucha, sie ogląda!
Gdy na początku sierpnia przeczytałam w prasie lokalnej informację o mającym się odbyć w Lublińcu w połowie września Kongresie Miast Polskich, ucieszyłam się.
"Po primo" - to dwudniowe wydarzenie ściągnie do sąsiedniego miasta powiatowego wielu lokalnych VIP-ów (samych burmistrzów ma być około 200 a tarnogórski z pewnością również) ale i zwykłych gości, turystów, ciekawskich. Dobra promocja dla niewielkiego Lublińca.
"Po secundo" - z tej okazji odbędzie się Lubliniecka Noc Kulturalna (mam na tę noc ochotę), impreza z występem zespołu "Śląsk" - OK, regionalny.
"Po tercio" - będzie się na Kongresie mówić m.in. o rewitalizacji dworców kolejowych a może i o zabytkach kolejnictwa (TG kolejarskim miastem są/były więc może i o nich zdanie lub dwa padną),
I po czwarte, piąte i dziesiąte - informację podaną z 5-tygodniowym wyprzedzeniem chwalę sobie, oj chwalę. W harmonogramie moich zajęć nieobowiązkowych, kulturalnych, poznawczo-edukacyjnych umieściłam imprezę (bezkolizyjnie) i .... pomknę, poszusuję, pojadę - najchętniej koleją (jeśli odcinka torów na trasie TG - Lubliniec przed kongresem nie zlikwidują).
Informacje zaś o tarnogórskich "Gwarkach" zwrotnie do Lublińca ale i do Bytomia, Zabrza, Pyskowic, Katowic, Piekar, Radzionkowa i wielu, wielu innych miast województwa śląskiego (także i sąsiedniego - opolskiego) chyba też dotarły z podobnym wyprzedzeniem. Liczę na to i na strumień albo rzekę gości z grubymi portfelami, co to naszych kupców, gastronomów, przedsiębiorców i pracowników wesprą brzęczącym pieniądzem.
Jednakże na ulicach, w urzędach, instytucjach, lokalach i innych miejscach TG nie spostrzegłam jeszcze zwiastunów naszego lokalnego święta. No taaaak! Ono lokalne przecież jest! Teraz rozumiem! Dla lokalnego społeczeństwa przeznaczone! Tutejsi o "Gwarkach" wiedzą albo się ich nadejścia domyślą z początkiem września a nietutejsi... udadzą się na poszukiwanie atrakcji do innych miejscowości. Prosta sprawa.
Zdjęcie
Gdy młody bytomski kelner w śródmiejskim lokalu, nota bene całkiem całkiem (lokal, ale kelner też) powiada, że w Bytomiu nie ma niczego ciekawego do obejrzenia (a jest bytomianinem), nie czuję się zaskoczona. Nierzadko mieszkańcy przeświadczeni są o małej wartości swojego miasta, chociaż są w nim ulice, kanalizacja i transport miejski. Albo inaczej: sądzą, że w ich mieście są tylko ulice, instalacje, komunikacja. Chyba nikt nie wskazał im unoszącego się genius loci. Żaden z lokalnych VIP-ów nie zobaczył bowiem sam piórek upuszczonych ze skrzydeł tego pięknego ptaka siadającego na gzymsach wiekowych kamienic. Nikomu z ważnych nie wpadły w oko twarze maszkaronów czy postacie kamiennych postaci z fasad miejskich budowli.
Mało kto zaprowadził do teatru czy opery swoją córcię i jej klasowe koleżanki, wskazał w gazecie informację o otwarciu wystawy malarstwa współczesnego w muzeum, wyszukał na www. biblioteki godzinę spotkania z autorem książki o regionie, o Śląsku. Samotni stąpamy po nowym, twardym chodniku nie słysząc miękkich słów poetów.
Zdjęcie - budynek bytomskiego sądu przegląda się w przeszklonej ścianie centrum handlowego. I tu widać, że architektura lat minionych dobrze się broni ... ze zdwojoną siłą.
W podobnych sytuacjach znajdowałam się tutaj, w TG. Radzono mi odwiedzić park wodny, kopalnię i sztolnię. No i mogę posiedzieć na rynku. Nie zgadzam się ani z nim ani z nimi. I tam i tu są miejsca, o których się miejscowym nie śniło. Współczesne i te stareńkie, zaskakujące i przyciągające, zaczarowane i już odczarowane, soczyście zielone i wśród chłodnych, ciemnych murów, ze współczesnymi ludźmi i bez niegdysiejszych osób i osobistości, prawdziwe i legendarne, smutne i napawające radością. Można się z nimi zaprzyjaźnić, polubić, zachwycić, pomyśleć. Nie burzyć, niszczyć, spłaszczyć. Może takie miejsca potrzebne są nie tylko poetom ale i nam, zwykłym ludziom. Potrzebne, oprócz asfaltu, parkingu, kolorowej witryny sklepowej, hałasujących i błyszczących reklam, pędzących pojazdów.
Zdjęcie - w kamienicy na starówce bytomskiej piekarnia-cukiernia broni się przed klientami niepełnoletnimi. Dozwolone od lat 18. Zapowiadam: ulegnie! Najpierw pod ciężarem reklam. Nasze TG też tak mają.
Zaczynnie się lada moment niedziela, dzień wolny od pracy i szkoły (niezależnie od trwających właśnie wakacji szkolnych) ale i dzień pracy dla kandydujących w wyborach. Waldemar Pawlak w Byczynie powiedział mniej więcej tak: "Każda miejscowość powinna mieć coś, co ją odróżnia od innych." I jeszcze, że to "coś" pomaga takiej miejscowości, miastu, w podnoszeniu poziomu życia jej mieszkańców.
O Byczynie w sąsiednim województwie opolskim usłyszałam już jakiś czas temu a dzięki słowom premiera Pawlaka dowiedziała się o niej rzesza telewidzów. Międzynarodowy Turniej Rycerski, nowo wybudowany stylizowany gród średniowieczny i inne imprezy oraz obiekty, stanowią cel przyjazdu do tej maleńkiej miejscowości z ogromnym rodowodem historycznym turystów i nie tylko, a liczba przybyszów niejednokrotnie przekracza znacząco liczbę mieszkańców.
"Gwarki" przodują spektakularnie w plebiscycie na Perły Śląska 2011. Ta impreza nie musi być jednak jedynym powodem, dla którego nasze Tarnowskie Góry mogą być odwiedzane. I nie jest, bo ciągle mamy kopalnię srebra i sztolnię Czarnego Pstrąga. Jest też kilka innych miejsc i wydarzeń wartych odwiedzenia, zobaczenia, uczestniczenia. Dzięki nim nasze miasto wyróżnia się na tyle, aby mogło skupić na sobie uwagę mieszkańców sąsiadujących z nim miejscowości i województw. Byle tylko o nich sąsiedzi się dowiadywali, a przyjadą tu nie jeden raz w roku, jak ci z odległości kilkuset kilometrów, a kilkakrotnie, bo kilkanaście czy 50 kilometrów to w obecnych czasach mały dystans.
Bytom zapada się. A dokładniej - Karb "obniża" swój poziom a domy pękają i walą się. Ta dzielnica wyludnia się - już teraz trzeba ewakuować 600 a może więcej osób. Próby zamieszkanie tutaj, ulokowania firm, wydają się być na tym niebezpiecznym terenie ryzykownymi. Wraz z mieszkaniami w ruinę idzie bogata stara zabudowa miejska dowodząca niegdysiejszej zamożności Bytomia.
Absurdalne "przepołowienie" Siewierza przez wybudowaną nową drogę sprawi, że mieszkańcy będą musieli przejeżdżać kilka (10 kilometrów, aby dostać się na drugi koniec miasta. Zaś ci, którzy prowadzili tu interesy, będą swoje firmy przenosić do innych miejscowości. Siewierz może stać się mało przyjazny dla chcących się tu osiedlić lub ulokować firmę. Ale ma jeszcze swój zamek, ściągający na tę miejscowość uwagę.
Tarnowskie Góry. Oferujących miejsca pracy jak na lekarstwo, tanie budownictwo mieszkaniowe nie zostało do tej reanimowane, młodzi, także ci wykształceni, tarnogórzanie decydują się na emigrację zarobkową do innych miast lub za granicę, pozostali magistrowie zostają kasjerami, pracownikami magazynowymi, kierowcami itp.
Gdy Śląsk się wyludnia, to być może Tarnowskim Górom oddalającym się od innych miast regionu, przeznaczona może być przyszłość zapomnianego zaścianka. I taki scenariusz gry miejskiej jest możliwy, choć tarnogórzanie, ci rodowici i ci przyjezdni, swoje miasto kochają, nawet jeśli wiedzą o nim niewiele poza tym, że srebrne ma korzenie. Życie w zaścianku może być zasobne, spokojne i szczęśliwe albo drogie, smutne, pełne trosk. Jakie nam jest przeznaczone?
Zdjęcie - tak jak w Tarnowskich Górach i w Bytomiu przeszłość splata się z teraźniejszością. Czy napowietrzny łącznik między stuletnią kamienicą i współczesną "plombą" może być symbolem ponadczasowych więzi?
Czy my, jako turyści, urlopowicze, lubimy być oskubani z pieniędzy?
Pierwsza odpowiedź to : NIE!
Nie chcę płacić drogo za ciasne, z wyrwami w nawierzchni parkingi, za rybnego dziwoląga w zesztywniałym panierunku, za przejazd wyciągiem krzesełkowyn, furką czy kuterkiem trzy razy drożej niż oczekuję, za ciasny i brudny pokoik na wygrzanym poddaszu, za niezadowoloną z życia służbowego obsługę w baraku nazwanym "restauracją", za nudy na pudy w miejscowości opisanej na www. jako "turystyczna". Płacąc za takie i jeszcze większe "NIC" turysta czuje się nieszczęśliwy, bo oskubany ze swych pieniędzy, to pewne.
Jest jednak druga odpowiedź: TAK! Zapłacę za wejście do interaktywnej sali muzealnej, za miejsce na dobrze wyposażonym polu campingowym, za niebiańskie w smaku nieznane mi potrawy regionalne, za zdjęcie z "żywym posągiem", za własnoręcznie wybitą monetę pamiątkową, biesiadę w gronie przyodzianych w historyczne stroje osób, za uśmiechy i zapobiegliwość kelnerów, za informator o lokalnych ciekawostkach i za wiele innych "pierwszorzędności" oczekiwanych i nieoczekiwanych. Na taki sposób "oskubywania" godzę się.
Czy my, mieszkańcy, władze, przedsiębiorcy, potrafiliśmy zainteresować przyjezdnych
naszymi usługami i produktami i sprzedać je za dobrą cenę? Wiele miejscowości dużych i małych zasobnie żyje z turystyki a czy tarnogórzanie potrafią zobaczyć w niej sposób na wpływ twardej monety i szeleszczącego papierka do budżetu?
Zdjęcie - spacer letnia nocą miejskimi ulicami może być nie lada przeżyciem estetycznym. Dworzec kolejowy przywrócono do stanu świetności i błyszczy swą fasada zarówno w dzień jak i nocą. Iluminacja dodaje mu bajkowego uroku. Tylko dlaczego nie jest "żywy" a pełni zaledwie rolę eksponatu?
Chwalimy się. To pięknie! Tarnogórzanie chwalą się swoim miastem i lubią to robić, dowodem na to jest głosowanie w plebiscycie Wielkie Odkrywanie Śląska czyli Perły w Koronie 2011. Warto docenić zaangażowanie mieszkańców, bo chociaż TG pojawiły się tylko w 3 a nie w 4 kategoriach, to nie można nas nie zauważyć, bo takie np. "Gwarki" są liderem w kategorii "Wydarzenia" a TG - "Miejscowość". O głosy zabiega Portal Powiatu Tarnogórskiego, TCK-główny organizator Gwarków i inne lokalne media. I ja namawiam do głosowania moich znajomych.
http://slask.naszemiasto.pl/serwisy/slaskie_perly_2011/