Pewien mężczyzna rozmawiał przez telefon:
Litera "D"
- "Co to jest Pałac Kawalera? W ładnym parku, ładny pałacyk, w Świerklańcu".
Rozmówca jakoś nie pojmował opisu ( nie był z TG), więc usłyszał go (ze 2 razy) z dodatkiem "bardzo".
- "Mógł pan to miejsce określić jako pozostałość po Małym Wersalu, dawnej własności Donnersmarcków".
- " No nieeee! To może być źle odebrane! Ludzie są im niechętni!"
Czy rzeczywiście użycie ww nazwiska mogłoby komuś zaszkodzić? Hmmm, współczesny przedsiębiorca nie musi czuć związku z dawnymi posiadaczami środków produkcji czy ziemianami, lecz ten związek istnieje przez słowo "ZYSK". Dysponent zysku czasem "przekuwa" jego część w działalność charytatywną, kulturalną, naukową, ale z większością zrobi, co mu się spodoba, nawet przepuści przez własny przewód pokarmowy. Wolno mu i jedno i drugie. Dla wyzysku pochwały nie ma.
Dziwny stan. Czy jesteśmy niedoinformowani, wypełnieni hipokryzją, rzeczywiście cierpimy na tzw. "polską schizofrenię"? Jak to z nami jest? Chlubimy się pałacami, fabrykami, świątyniami, czerpiemy z nich pożytki ale z trudnością przychodzi nam przyznać, że zbudowali je (jasne, że nie własnoręcznie) dawni arystokraci, szlachta, ziemianie, duchowieństwo. Że władali tymi ziemiami, nadali prawa, przywileje, herb tarnogórski?
Czy komuś przychodzi do głowy, aby zniszczyć Bibliotekę Ossolińskich, zbiory Czartoryskich, pałac Plessów w Pszczynie, kościół i dom opieki w Nakle, kopalnię Quido postawione przez Donnersmarcków, albo taki Nikiszowiec z powodu Gieschego itd, itp? Żyją jeszcze naoczni świadkowie takich wydarzeń przeszłości.
Jak to właściwie z nami jest?
Współczesne przedsiębiorstwo a może szklany zamek?