Długie były te moje wakacje – bitych 8 tygodni –
jak za dawnych szkolnych lat. Kilkadziesiąt tysięcy kilometrów,
kilka krajów – i tu pierwsza refleksja. To nie zamierzchłe
czasy, to zaledwie 30 lat upłynęło odkąd mając paszport w
szufladzie kupujemy bilet i ruszamy w świat. Ci, którzy tych
lat nie pamiętają nie potrafią ocenić jaki to kawał wolności.
Czy to też należy do „pakietu ceny”, którą musimy płacić
za bezkrwawą rewolucję? To pytanie do p. Andrzeja Dudy.
Druga refleksja – czas – czas podróżnych. To cała mnogość
czasów w jednym. Czas dworców, a ściślej – portów
lotniczych, zegarów – wszędzie innych. Czas południkowy –
znikające lub „dobijające” godziny. Czas hektyczny portów
lotniczych i wielkich miast, gdzie wszystko pędzi, przemieszcza
się, że tu jesteś tylko na chwilę. Czas leniwy – poruszanie
się po ogromnych niezamieszkałych przestrzeniach, na przykład
północno – wschodnich terenów Kanady lub przelot nad stepami
Uzbekistanu. Co wtedy przeżywamy, nasze wrażenia – te
pierwsze, najsilniejsze i następne – refleksyjne.
Czy oglądamy świat oczyma podróżnika, który przeżyciami
musi się podzielić, czy pielgrzyma, który samotnie zwiedza świat
bez potrzeby dzielenia się wrażeniami. Wakacje mają to do
siebie, że się kończą. Syty wrażeń i refleksji wracasz do
miejsca, z którego wyszedłeś. Przestałeś być nomadą z
czasem linearnym, w którym nie wchodzi się drugi raz do tej
samej rzeki. Znów jesteś człowiekiem osiadłym z czasem
kolistym. Kręcisz się w kółko, każde wydarzenie musi wrócić
do początku, zwinąć się w embrion i powtarzać, powtarzać aż
do śmierci. Chyba, że uda nam się wyrwać z tego kręgu, nie
pozwolić się przyszpilić machinie tak zwanego porządku i
wyemigrować za siedem mórz, trzy języki, za wiele religii –
choćby wirtualnie.
Powakacyjna rzeczywistość walnęła mnie obuchem. Machina
zniewolenia, w której każde stworzenie ma zająć swoje miejsce
i wykonywać to, co każą, poczyniła duże postępy. Nie państwo
ma służyć szaremu człowiekowi tylko szary człowiek państwu.
I jesteś przyszpilony. A mnie się marzy – lepiej nie mówić.
Pozdrawiam z realu.