Wiosna nadeszła już definitywnie. Na tym akurat znam się
doskonale – kiedy zaczynam kichać, a oczy mnie pieką, znaczy
to, że mamy wiosnę. Ale uciążliwości alergika (która pomaga
mi ograniczać farmakologia) bynajmniej nie ograniczają radości
z nadejścia wiosny.
Korzystając z tego, że piękna pogoda i jeszcze niedziela, spędziliśmy
z dziećmi parę godzin poza domem. Córki namówiły mnie, że
pojechać na któryś z placów zabaw, które pamiętały z
poprzedniego sezonu. Dziś byliśmy na dwóch w gminie Ożarowice.
Na kolejne ładne dni zostawiliśmy sobie Krupski Młyn i Kalety.
Te parędziesiąt minut trzeba jechać, ale warto, bo przecież
nawet dzieci oczekują jakiegoś poziomu od miejsca zabaw. Zresztą
zauważyłem dziś – choćby po rejestracjach aut podjeżdżających
z dziećmi SPECJALNIE pod place zabaw – że nie tylko my tak
postępujemy. Może kiedyś, miejmy nadzieję, że niedługo,
doczekamy się także w Tarnowskich Górach jakiegoś naprawdę
fajnego placu zabaw, który nie będzie odbiegał od tych ze
znacznie mniejszych miejscowości w powiecie?