Dzisiaj, po odwiezieniu córek do szkoły, pojechałem do
Gliwic na spotkanie w Instytucie Onkologii. Sprawa starań o odłączenie
gliwickiej onkologii od warszawskiej centrali (w ramach tej samej
instytucji działa jeszcze placówka w Krakowie) jest znana.
Odział warszawski rokrocznie odnotowuje straty, a tymczasem
gliwicki wypracowuje zyski. Jest to mocno niezrozumiałe, gdyż
wszystkie parametry (liczba pracowników, pacjentów, kontrakt
NFZ) są podobne.
Na dzisiejszym spotkaniu swoje działania zmierzające do
oddzielenia gliwickiej onkologii przedstawił poprzedni minister
zdrowia prof. Marian Zembala. W czasie kadencji profesora została
rozpoczęta procedura wydzielenia gliwickiej onkologii, profesor
podjął też odważną decyzję personalną, czyli odwołał
dyrektora Instytutu Onkologii w Warszawie - tego, który próbował
zabierać wypracowywany z Gliwicach zysk na spłatę długów
warszawskiej centrali. Na dzisiejszym spotkaniu podkreślano, że
ta decyzja prof. Zembali uratowała polską onkologię.
Prof. Zembala wypracował również i rozpoczął procedurę odłączenia
się gliwickiej onkologii, która miała wejść w życie 6
listopada - przy porozumieniu wszystkich ośrodków ustalono, że
Gliwice przekażą część swoich ub. rocznych zysków oddziałom
w Warszawie i Krakowie (żeby nie było zagrożenia ich
likwidacji, m.in. ze względu na konieczność spłaty zaciągniętego
kredytu), a te oddziały (po swoistym "wyzerowaniu"
sytuacji) nie będą blokować odłączenia się Gliwic.
Wszystko było przygotowane, łącznie z uchwałą Rady Ministrów.
Już po wyborach parlamentarnych zaczęły się pojawiać głosy
krytyczne wobec tego pomysły. Najbardziej słyszalny był
obecnego Marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, który 30
października ub. roku zaapelował do ministra Zembali o
powstrzymanie się od podjęcia takiej decyzji (argumentując to
troską o los warszawskiej onkologii). Marszałek Karczewski jest
bardzo wpływową postacią w partii rządzącej, szczególnie właśnie
w obszarze służby zdrowia (mówi się nawet, że miał i ma
propozycje objęcie funkcji ministra zdrowia, ale wybrał
kierowanie Senatem).
Po tej wypowiedzi, a przed przyjęciem uchwały rządu (było to
zaplanowane na ostatnie posiedzenie rządu Ewy Kopacz) dyrektor
gliwickiego oddziału Instytutu przekazał ministrowi informację,
iż nie ma podstawy prawnej do przekazania środków zgodnie z
przygotowanym wcześniej porozumieniem. Trochę to dziwne, ale
trudno się dziwić pewnym zależnościom, niełatwo otwarcie
wystąpić przeciw tym, którzy za chwilę staną się przełożonymi.
Minister Zembala w tej sytuacji musiał wycofać z porządku
posiedzenia rządu projekt dający samodzielność gliwickiej
placówce. A wypowiedzi obecnych decydentów w tej sprawie są
conajmniej chłodne... (choć trzeba podkreślić, że śląscy
politycy mówią w tej sprawie jednym głosem).
Pewną nadzieję daje olbrzymie zaangażowanie śląskich mediów,
które włączają w tę walkę coraz szersze kręgi. Czy
przyniesie to sukces ? Mam nadzieję.
EDIT.
Czytam teraz relację ze spotkania (na którym przecież byłem)
na katowice.gazeta.pl. To jak ordynarnie zmanipulowała wypowiedź
prof. Zembali pani redaktor przekracza nawet obecne "standardy"
TVP...