Futbol zaczyna się od pogoni chłopca za piłką, ale i za
marzeniami. Marian Janoszka dogonił swoje marzenia za wieką piłką,
zrealizował je również w Radzionkowie. We wtorek miałem
przyjemność wygłosić laudację przed wręczeniem „Ecikowi”
przynanej przez Powiat tarnogórski nagrody „Orła i Róży”
(dodam, że przyznanej na mój wniosek ).
Oto jej treść:
Panie Przewodniczący, Pani Starostwo, Szanowni Państwo,
Czy możliwe byłoby życie bez emocji dostarczanych przez sport,
a w szczególności piłkę nożną? Z pewnością tak, ale każdy
z nas kibiców wie, że byłoby to życie o wiele uboższe.
Kilka dni temu papież Franciszek powiedział do młodych włoskich
adeptów futbolu - „Piłka nożna to najpiękniejszy sport na
świecie, daje człowiekowi radość i szczęście. Za toczącą
się piłką prawie zawsze jest chłopiec ze swoimi marzeniami i
aspiracjami”.
Każdy z kibiców ma w pamięci wydarzenia, których nigdy nie
zapomni. Ja pamiętam, jak 30 maja 1998 r. byłem na II-ligowym
meczu Ruch Radzionków-Polonia Bytom, zwycięzca którego był już
o krok od piłkarskiej ekstraklasy. Pierwsza połowa meczu toczyła
się w tropikalnych warunkach, druga podczas oberwania chmury.
Pamiętam, że obok mnie stał mężczyzna z synem, może
7-letnim chłopcem. Przemoczony chłopak trząsł się z zimna,
ale ani jemu, ani nikomu innemu z 9 tys. kibiców nie przyszło
do głowy wyjść ze stadionu. Przez ścianę deszczu patrzyliśmy,
jak Marian Janoszka strzela z rzutu karnego jedyną bramkę
meczu, na wprost sektora kibiców gości, którzy bardzo starali
się go zdeprymować.
Czy ta bramka w karierze była najważniejsza? Ile ich było
strzelonych dla „Cidrów” od 1987 do 2001 r.? Wszystkich
niestety kronik nie odnotowują, ale musiało ich być dużo, jeśli
w poszczególnych sezonach w kl. okręgowej, czy IV ligi strzelał
on po 26-27 bramek.
Marian Janoszka, popularny w Radzionkowie i okolicach „Ecik”,
strzelał głównie da Ruchu Radzionków. Mimo propozycji - ze
Stalowej Woli, z Gliwic i Bytomia, był wyjątkowym przykładałem
wierności swojemu klubowi, przywiązania do żółto-czarnych
barw. Jedyny czas poza ruchem to jeden sezon w II lidze NRD (FSV
Senftenberg) i trzy sezony w GKS-ie Katowice. W tym klubie był
czołowym strzelcem (24 gole), zdobył Puchar Polski, a w
europejskim Pucharze Zdobywców Pucharów wraz z kolegami
wyeliminował Inter Cardiff, Aris Saloniki i FC Bordeaux (z tego
ostatniego meczu pochodzi anegdota, jak późniejszemu mistrzowi
świata Zinédine Zidanewytłumaczył w gwarze śląskiej, że
nie powinien tyle symulować, tylko skupić się na grze).
Po tych epizodach w innych klubach Marian Janoszka wracał do
swojego Ruchu Radzionków, by wraz kolegami, jako kapitan drużyny
i jej niekwestionowany lider, przebijać się przez kolejne
szczeble, na szczyt krajowej piłki. Kolejne sukcesy Ruchu
Radzionków sprzyjały też tworzeniu się atmosfery do zabiegów
w celu odzyskania samorządowej niezależności przez Radzionków
i tak się zbiegło, że w 1998 r. na mapę administracyjną powrócił
Radzionków, a Ruch awansował do ekstraklasy.
„Cidry”grały w najwyższej polskiej lidze przez trzy lata.
Szczególnie piękny był pierwszy rok - rozpoczęty wygraną 5-0
z ówczesnym mistrzem Polski Widzewem Łódź. Dwie bramki w tym
meczu strzelił Marian Janoszka - jedną z rzutu karnego, drugą
głową. Właśnie gra głową był jego specjalnością, głową
strzelał wiele bramek, miał niesamowitą umiejętność
kierowania piłki po uderzeniu głową dokładnie tam, gdzie
chciał. Żartowano, że nawet rzuty karne chętnie strzelałby głową.
Ruch Radzionków zakończył ten sezon na 6 miejsce, wyprzedzając
wszystkie śląskie klubu, w tym Górnika.
Gra z Ruchem w I lidze była już dla Mariana Janoszki czasem
sportowej dojrzałości, zapisał się on jako pierwszy zawodnik
strzelający bramki w ekstraklasie po skończeniu 40 roku życia.
Gdy Ruch zakończył swoją pierwszoligową przygodę, „Ecik”
gra jeszcze w niższych ligach - w Lublińcu, Tychach, Mierzęcicach,
Zbrosławicach. Mimo, że jak mówił w wywiadach, bywało, że
nie uczestniczył w treningach i przyjeżdżał jedynie na mecze
swojej drużyny, potrafił w wieku 44 lat być królem strzelców
VI ligi, a w wieku lat 47 strzelić trzy bramki w meczu. Ostatni
raz w meczu o punkty grał 9 lat temu.
Warto podkreślić, że był przykładem gry fair play. Jedyną
czerwoną kartkę dostał grając już w A-klasie i to w wyniku
pochopnej decyzji sędziego (nawet przepraszano go za to, gdy
stawił się na posiedzeniu Wydziału Dyscypliny Śl. ZPN).
Pomimo sukcesów pozostał osobą przystępną, naturalną i
niezmiernie skromną. O ile mi wiadomo, zdziwił się po
uzyskaniu informacji o nagrodzie „Orła i Róży” - „tyle
lat już nie gram, a jeszcze mi dają nagrody?”.
Siła futbolu, w połączeniu z talentem i pracowitością
Mariana Janoszki sprawiły, że pozostaje on nadal prawdopodobnie
jednym z najbardziej rozpoznawalnych w skali kraju mieszkańców
powiatu tarnogórskiego. Przekonuję się o tym minimum kilka
razy w roku - gdy w rozmowie mówię skąd jestem, wymieniam inne
poza Tarnowskimi Górami miejscowości powiatu, przy Radzionkowie
pojawia się hasło „Ruch Radzionków” i pytanie o Mariana
Janoszkę. Kilka tygodni temu miałem taką sytuację w rozmowie
z mieszkańcem Kaszub.
Ruch Radzionków dalej pisze swoją historię, ale Marian
Janoszka pozostanie jej symbolem i najjaśniejszym punktem.
Zawsze z szacunkiem i uznaniem jest witany na trybunach, także
przez tych kibiców, którzy nie mogą pamiętać jego gry.
Dziękuję Panu Przewodniczącemu za przyjęcie mojego pomysłu
zgłoszenia kandydatury Mariana Janoszki, dziękuję kapitule
nagrody za wybór.
Panie Marianie, futbol zaczyna się od pogoni młodego chłopca
za piłką, ale i za marzeniami. Pan te marzenia o grze na
europejskim poziomie dogonił. A później przyniósł je do
Radzionkowa.