A konkretnie używanie go wobec każdego, kto nie jest entuzjastą wszystkiego, co głosi „progresywna lewica”?
*
Maj 2019 r., kilka dni po premierze filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Siekielskiego i niecałe dwa tygodnie przed wyborami do PE. W Sejmie w klubie PO powszechne przekonanie, że ten film dobije PiS. „Sojusz tronu z ołtarzem odbije się na nich, przegrają przez to” - słychać.
Mówię kolegom: „Boję się, że może być odwrotnie. Ludzie mogą uznać, że premiera filmu tuż przed wyborami to zagrywka polityczna, atak zarówno na Kościół, jak i na PiS.” Trochę dziwnie na mnie patrzą, ale niestety moja prognoza się potwierdziła.
Pamiętam z tego czasu wypowiedzi, także w poważnych gazetach, ze stwierdzeniami, że teraz żaden porządny człowiek nie powinien chodzić do kościoła...
Ich autorzy dawali w ten sposób jedynie dowód na to, że nie ma pojęcia, dlaczego ludzie chodzą do kościoła... Trudno więc się dziwić, że pod wpływem takich głosów wielu wyborców uznało, że dochodzi do ataku na ich tradycję i styl życia, w wyniku czego zostali skłonieni do głosowania na PiS.
Oczywiście maj 2019 obfitował w inne wydarzenia potwornie utrudniające Koalicji Europejskiej (budowanemu z takim mozołem przez Platformę Obywatelską porozumieniu grupowań opozycyjnych) start w maratonie wyborczym. Mam na myśli zarówno słowa Leszka Jażdżewskiego przed łódzkim wystąpieniem Donalda Tuska (do dziś nie potrafię pojąć, czy był to sabotaż, czy objaw kretynizmu), czy gdański Marsz Równości (dzień przed wyborami!! ) z wulgarnymi elementami tak ochoczo pokazywanymi w telewizji publicznej...
*
W grudniu 2020 r. dostrzegam inne zjawisko, które (podobnie jak powyższe, wbrew intencjom) może być wielką szansą dla PiS-u. To słowo „DZIADERS”.
Obym był złym prorokiem, ale obawiam się, że może ono zapewnić Jarosławowi Kaczyńskiemu kolejne zwycięstwo. „Dziadersem” przyjęło się już bowiem określać każdego, kto ma inne niż „postępowo-lewicowe” poglądy, stało się ono obelgą rzucaną szeroko.
I to nie tylko wobec kogoś, kto jak Waldemar Kuczyński wyrażając poparcie dla dopuszczalności aborcji, zwraca oczywistą przecież uwagę, że należy „jednak traktować aborcję jako przerwanie życia”.
Nie zdziwię się, jeśli usłyszę, że „dziadersem” jest ktoś, kto stwierdzi, że postulat parytetów kolorów skóry, płci i preferencji seksualnych w obsadzie ekranizacji np. „Wiedźmina” jest zwyczajnie śmieszny.
Krótko mówiąc - rzucający „dziadersami” myślą, że są światli i nowocześni i nawet przez sekundę nie pomyślą, że obrażają innych, często bez najmniejszego powodu. Okazywaniem braku szacunku i wykluczając może poprawiają swoje samopoczucie. Ale jaki może być tego efekt? Oczywiste wydaje się, że obrażani i wykluczeni z grona „światłych i nowoczesnych” uznają, że cała opozycja uważa ich za „dziadersów” i nie warto się z nią wiązać. A sam „dziaders” może szybko stać się powodem dumy wyborców PiS-u, zwiększając szanse Kaczyńskiego na dalsze rządy.
*
Maj 2019 r., kilka dni po premierze filmu „Tylko nie mów nikomu” Tomasza Siekielskiego i niecałe dwa tygodnie przed wyborami do PE. W Sejmie w klubie PO powszechne przekonanie, że ten film dobije PiS. „Sojusz tronu z ołtarzem odbije się na nich, przegrają przez to” - słychać.
Mówię kolegom: „Boję się, że może być odwrotnie. Ludzie mogą uznać, że premiera filmu tuż przed wyborami to zagrywka polityczna, atak zarówno na Kościół, jak i na PiS.” Trochę dziwnie na mnie patrzą, ale niestety moja prognoza się potwierdziła.
Pamiętam z tego czasu wypowiedzi, także w poważnych gazetach, ze stwierdzeniami, że teraz żaden porządny człowiek nie powinien chodzić do kościoła...
Ich autorzy dawali w ten sposób jedynie dowód na to, że nie ma pojęcia, dlaczego ludzie chodzą do kościoła... Trudno więc się dziwić, że pod wpływem takich głosów wielu wyborców uznało, że dochodzi do ataku na ich tradycję i styl życia, w wyniku czego zostali skłonieni do głosowania na PiS.
Oczywiście maj 2019 obfitował w inne wydarzenia potwornie utrudniające Koalicji Europejskiej (budowanemu z takim mozołem przez Platformę Obywatelską porozumieniu grupowań opozycyjnych) start w maratonie wyborczym. Mam na myśli zarówno słowa Leszka Jażdżewskiego przed łódzkim wystąpieniem Donalda Tuska (do dziś nie potrafię pojąć, czy był to sabotaż, czy objaw kretynizmu), czy gdański Marsz Równości (dzień przed wyborami!! ) z wulgarnymi elementami tak ochoczo pokazywanymi w telewizji publicznej...
*
W grudniu 2020 r. dostrzegam inne zjawisko, które (podobnie jak powyższe, wbrew intencjom) może być wielką szansą dla PiS-u. To słowo „DZIADERS”.
Obym był złym prorokiem, ale obawiam się, że może ono zapewnić Jarosławowi Kaczyńskiemu kolejne zwycięstwo. „Dziadersem” przyjęło się już bowiem określać każdego, kto ma inne niż „postępowo-lewicowe” poglądy, stało się ono obelgą rzucaną szeroko.
I to nie tylko wobec kogoś, kto jak Waldemar Kuczyński wyrażając poparcie dla dopuszczalności aborcji, zwraca oczywistą przecież uwagę, że należy „jednak traktować aborcję jako przerwanie życia”.
Nie zdziwię się, jeśli usłyszę, że „dziadersem” jest ktoś, kto stwierdzi, że postulat parytetów kolorów skóry, płci i preferencji seksualnych w obsadzie ekranizacji np. „Wiedźmina” jest zwyczajnie śmieszny.
Krótko mówiąc - rzucający „dziadersami” myślą, że są światli i nowocześni i nawet przez sekundę nie pomyślą, że obrażają innych, często bez najmniejszego powodu. Okazywaniem braku szacunku i wykluczając może poprawiają swoje samopoczucie. Ale jaki może być tego efekt? Oczywiste wydaje się, że obrażani i wykluczeni z grona „światłych i nowoczesnych” uznają, że cała opozycja uważa ich za „dziadersów” i nie warto się z nią wiązać. A sam „dziaders” może szybko stać się powodem dumy wyborców PiS-u, zwiększając szanse Kaczyńskiego na dalsze rządy.