Czemuż to, ach czemu, z
Warszawy, Mławy, Paryża autorka salonowych kompozycji drugiej
połowy XIX wieku trafiła do Tarnowskich Gór? Dlaczegóż to
dźwięki fortepianu, skrzypiec i zrekonstruowanego instrumentu
sprzed prawie 200 lat (o przypomnienie nazwy którego poproszę
panią Beatę w najbliższym mailu do niej) rozbrzmiewały w
pałacyku w Rybnej? Moje słowa układają się niechcący w
zupełnie niedzisiejszy szyk, spostrzegam. No cóż,
nasiąknięta staromodnymi wątkami muzycznymi i biograficznymi
odreagowuję atmosferę dzisiejszego wieczoru. Wieczoru, w
którym pobrzmiewał też światowy "dżingiel"!
"Tymczasem minęło lat sto, a żaden polski szlagier nie
uzyskał choćby przybliżonej popularności" - te słowa
Jerzego Waldorffa znalazły się na jednej z pierwszych stron
książki pani Beaty Michalec. Ona zaś sama pisząc
słowami muzycznymi, miękkimi, romantycznymi przywołała nie
tylko sztandarową "Modlitwę dziewicy" ale i szereg
innych utworów. Zapisała na tradycyjnym, celulozowym
nośniku wyniesione z archiwów i innych zwykłych i
niezwykłych miejsc ku światłu dziennemu wydarzenia z życia
Tekli i jej rodziny, pokazała miejsca i ludzi w dawnej i
współczesnej Polsce, Francji i innych krajach świata. A
wszystko to podsumowała rzeczowym zapisem w formie
katalogu kompozycji i wydań nut, wykazu lokalizacji publikacji,
katalogiem płyt, przypisami, bibliografią i innymi. Mrówcza
praca! I jakże przekonująca czytelnika do skierowania jego
uwagi ku osobie młodej kobiety, zapomnianej ale szczęśliwie
odzyskanej. Także dzięki pracy pani Beaty. Serdecznej pracy.
ALBUM
FOTOGRAFICZNY można otworzyć
klikając myszka na miniaturce zdjęcia