Nie jestem przekonana, czy właściwie postępuję dokonując tego wpisu. Ale… raz kozie … itd.
Każda góraleczka
zgrabna jak kozica,
Pokażcie mi tego, co się nie zachwyca.
Powiedział,
co wiedział w swej fraszce Jan Sztaudynger. I jak zwykle
nie pomylił się, nie skłamał, prawdę rzekł. Przemiłe, prześliczne, przeurocze
młode góralki z Pienin urzekły, ujęły nie tylko mnie, „pierwszaka” goszczącego
w szczawnickim uzdrowisku, bo i takich, co od kilku lat corocznie przyjeżdżają
w to urokliwe miejsce. Przekonać się może o nieprzekłamanej urodzie góralek i
gór ten, kto w te strony zajedzie. Zapewniam, że pod urokiem starego a jednak
przecież odnawianego szczawnickiego kurortu niechybnie się znajdzie.
A dwie „Pokusy” warte
są nocy (i dni) spędzonych w ich ciepłym i serdecznym wnętrzu.
To dwie wille
prawie stuletnie (z lat 20-tych XX wieku), obecnie po remoncie, przyciągają
wzrok przechodniów i przejeżdżających ulicą Zdrojową.
Obok nich Cafe Pokusa czyli trójka, której architektura uzdrowiskowa jest mocnym atutem, kuszącym do stołu i do łoża.
PS. Jeśli się okaże, ze po tym wpisie "Pokusy" przyciągną takie rzesze gości, iż dla mnie miejsca nie wystarczy podczas kolejnego pobytu w Szczawnicy, to...