Fontanny na zimę.

Woda. Z jej przeznaczeniem i użytkowaniem bywa różnie. Jedni chronią, oczyszczają, rozchlapują, inni oszczędzają albo skąpią. O złoty środek nieraz trudno a o rozsądku  nawet nie trzeba mówić – jest na wagę złota.
    
Zdjęcie - Rynek w Rybniku. Tam woda jest w cenie, szczególnie zimą, dlatego fontanny chroni się pieczołowicie.

 Zimową porą z wodą szczególnie jest trudno, bo wiadomo: skuta lodem trwa w oczekiwaniu wiosennych roztopów, bywa elementem lodowisk i ślizgawek a także tak zwanej „szklanki”, o czym kierowcy i pasażerowie pojazdów mechanicznych coś niecoś wiedzą. A co dzieje się z wodą w miejskich fontannach zimą? „Istna” nie potrafi się na ten temat sama wypowiedzieć, więc tylko możemy się domyślić. Wygląda na to, że jest jej ciężko – dni mijają jak „po grudzie”, bywa zamykana w odosobnieniu przez zarządzających i już – nikt się jej nie będzie o zdanie pytał.
     
Zdjęcie - zima 2010, plac TPD w TG. I już wszystko wiadomo.

 Dobrze się ma tylko ta ciecz powszednia, którą ulokowano w zamkniętych pomieszczeniach np. budynkach ze źródłami mineralnymi w kurortach, pijalniach uzdrowiskowych, zakładach przyrodoleczniczych itp. pomniejszych jak łazienki naszych mieszkań.
     

Zdjęcie - co trzy głowy to nie jedna! I dlatego fontanna na rynku w Koziegłowach jaka jest, każdy widzi! W miniony poniedziałek byłam przypadkowym świadkiem montowania światecznej iluminacji w tamtym miejscu.

Na otwartym powietrzu nie uświadczy się wolnego i samorządnego wodolejstwa , bo baseny i fontanny miejskie otrzymały zimowy urlop i szumy wody nie usłyszymy przez pół roku.  Co najwyżej możemy pooglądać w innej niż letnia wersji.