Nie, nie, nie!

Nie pojadę autostradą. Nie wszystkie małe miejscowości ominę. Nie pogardzę strawą czy kawą w lokalnej knajpce. Z takimi zamierzeniami wyruszam samochodem w trasę wcale nie długą, w stronę „innego".  
Widzę wieżę – kościół to, ratusz, pałac albo zamek? Dziwna, piękna lub przeciwnie – pokraczna budowla. Zatrzymuję się. Obchodzę wokoło, zaglądam do wnętrza, rozpytuję przechodniów napotkane osoby lub ekspedientkę w mijanym sklepiku: co, kto, jak, kiedy, dlaczego. Przejść, przejechać obojętnie zostawiając za sobą namacalne, materialne pozostałości po wydarzeniach z przeszłości? Wpisać się w tunel ekranów akustycznych? Pozwolić odgrodzić się od świata? Albo mniejszego, tajemniczego „światka”?
 
Zdjęcie

Tu mur kamienny, potężne przypory, wyżej wieża czy baszta. Koncert organowy czy nabożeństwo? Stop! Oprę się tylko na chwilę chociaż o kamienie albo cegły lub pień potężnego drzewa, zrobię selfie pod herbem w portalu, ale i wejdę w drzwi jakiejś restauracji lub baru. Wegetariański!? Oooo! W to mi graj! Tym lepiej! A tutaj? Cukiernia! Jubilatka – 60 lat działalności! Co za gratka: lody według rodzinnej tradycyjnej receptury, zdjęcia rodzinne na ścianach. Jadłodajnia pod sklepieniem XVI-wiecznej kamienicy? Toaleta-wychodek w podwórzu?

Zdjęcie

Pomidorowa, kasza z jajkiem sadzonym i maślanką? Nie może być lepiej! Brzęk kluczy w wielkim pęku niesionym przez kościelnego, stukot kopyt koni pod młodymi jeźdźcami, warkot silnika starego motocykla, dzwony…
Tu widoki i dźwięki, tam smaki i zapachy, usiąść można na obrzeżu fontanny czy cokole figury Nepomucena. Tego wszystkiego nie odmówię sobie w drodze.
 

Zdjęcie