Podsłuchałam? Usłyszałam?

   Podczas kwadransa przeznaczonego na wypicie kawy między jednym a drugim wejściem do sklepu w galerii handlowej nietrudno jest usłyszeć rozmowę prowadzoną przy sąsiednim stoliku. Podsłuchiwałam? Nie! Przysłuchiwałam się? Ależ tak! Już zaledwie kilka zdań wymienionych w trzyosobowym gronie młodzieży mieszanej zajmującej sąsiedni stolik przyciągnęło moją uwagę, bo … Wróć! Musiałam szybko poderwać się do dalszej wędrówki, dlatego wpadły mi w ucho tylko kilka tematów, które dwóch młodzieńców i dziewczyna (wszyscy nastoletni byli) poruszali wymieniając nieśpieszne zdania. Żałuję.
   Ale … nie powstrzymałam się przed zwróceniem się do nich przed  odejściem z kilkoma zdaniami aprobaty. Co usłyszeli ode mnie? A no między innymi to, że zadziwili mnie używaniem języka polskiego z całkiem nieźle rozbudowanym słownictwem, nie padły w ich rozmowie żadne przekleństwa, wulgaryzmy a nawet … tzw. przerywniki (wiadomo, co mam na myśli). Nie gestykulowali niepotrzebnie, nie podnosili głosu przyciągając w ten sposób uwagę otoczenia. Nie było w tej dyspucie złośliwości czy nienawiści. Tematów poruszyli kilka (w tym znaczenie wyrazu „tabu”) i w każdym wyrażali swe myśli zrozumiale. Jeden chłopiec szczególnie brylował w tej trójce, chociaż raczej nie popisywał się, zwyczajnie – elokwentny.
 
    Młodzież… Ach, ta młodzież! Narzekamy na młodych? Na tę trójkę uczniów szkół średnich z Czechowic i Bielska chyba (liceum ogólnokształcące i technikum ogrodnicze) ja narzekać z pewnością nie będę, a zapamiętam pozytywnie i wspominać będę miło.