Zamykamy biblioteki. Wyrzucamy książki?
O ile mnie pamięć nie myli w ubiegłym roku zlikwidowana został
pniowiecka filia tarnogórskiej biblioteki miejskiej. A kilka
miesięcy wcześniej (może było to rok 2017 ) filia biblioteki
w okolicach ul. Mickiewicza. Nie wiem, czy podobnych likwidacji
było więcej ale i te dwie to niezły wynik jak na 4 letnią
kadencję rady miejskiej. Czy można powiedzieć, że Tarnowskie
Góry są „w specjalnej czołówce czytelniczej”?
Ostatnio rozmawiałam z dwójką Skandynawów na temat zamożności
Norwegii i porównałam to zjawisko z zamożnością Górnego Śląska.
Dlaczego? Najpierw różnica: Norwegia to niegdyś (XVIII-XIX w.)
kraj zamieszkały głównie przez chłopów, Górny Śląsk to
rozwijający się region przemysłowy z główną grupą zawodową
– robotnikami. Teraz podobieństwo: w Norwegii i na Górnym Śląsku
sukcesywnie przez minione dwa wieki wzrastało czytelnictwo na
skutek zmniejszającej się liczby analfabetów, o likwidację którego
w obu przypadkach zadbały władze.
Dlaczego zamykane są biblioteki gminne? Podobno dlatego, że
jest coraz mniej osób zainteresowanych tradycyjnym czytelnictwem
a więcej tych korzystających z Internetu. Nie bardzo chce mi się
w to stanowisko wierzyć po przeczytaniu kilku artykułów
poruszających ten temat. Może jednak lepiej byłoby w naszym
mieście (czy w powiecie) ułatwić dostęp chętnych do książek,
jak dzieje się to w innych rejonach kraju, zamiast „zabić gwoździami
trumnę” czyli zlikwidować bibliotekę?