Mamy nad głową niebo, takie niebieski, codzienne, czasem
rozjaśnione złotym słońcem , czasem zaciągniete szarością
chmur, bywa spalone żarem albo zapłakane wilgocią deszczu.
Ach! No i jeszcze przysypane płatkami śniegu lub wybarwione tęczyście.
Wysrebrzone blaskiem księzycowym i ... I jeszcze ...
Różne takie ale przecież powtarzalne, prawda? Tak, powtarzalne
i już. Nie, nie już, bo to niebo bywa też śląskie -
potoczyste, klarowne, przeorane, pofałdowane, ceglane,
pofarbowane. I tak dalej.
Przed kilku laty zobaczyłam "Śląskie niebo" w
willi Gerharda Hauptmanna w Jagniątkowie (dzisiaj dzielnica
Jeleniej Góry).
Później przebywając w różnych miejscowościach, w różnych
obiektach nawet, niejeden raz podnosiłam wzrok i ... znowu
widziałam "śląskie niebo" chociaż było niepodobne
to tego hauptmanowskiego. Jednak myśli moje przyciagały
skojarzenia: i to jest ślaskie, i tamto, o, i jeszcze tamto!