Kilka zdań o niczym … ZERO... ZERO WASTE
O niczym …. O niczym napisać jest trudno … Bo nic to zero .
…. Więc cóż tu pisać?
A propos zero. Teraz wpadło mi do głowy to zero w właściwie
nowe hasło „ZEROWASTE”> Słyszeliście, widzieliście,
wiecie? Ja wiem. Ale krótko: Zero waste – z angielskiego to
„brak śmieci” albo „brak marnowania” a sformułowanie to
określa styl życia. Jaki? Staramy się wytwarzać jak najmniej
śmieci, odpadów, zanieczyszczeń w celu ochrony przed nimi środowiska.
OK.?
A więc jestem ci ja w stolicy Dolnego Śląska czyli w cudownym
Wrocławiu, który mnie olśniewa za każdym mym pobytem w tym
mieście coraz bardziej. Sniadanie. Owszem, mogę zjeść bułkę
i cośtamcośtam do niej w hostelu ale o ileż przyjemniejsze i
bardziej pouczające jest śniadanie „na mieście’ czyli w
jednym z licznych otwartych już od wczesnych godzin np. o 7:00
lokali i lokalików. Droższe, tańsze, mniej lub bardziej
wyszukane, nie ważne – zjadam. I cieszę się spostrzeżeniami,
których dokonuję oraz wnioskami z moich śniadaniowych doświadczeń.
I oto jedno z nich:
Śniadanko na gorąco/pokojowo za jedyne piętnaście złociszów
i kawusia albo herbatka gorąca. Nie to nie wszystko. Brak
solniczki, pieprzniczki, cukierniczki … czyli takich tam
pojemników. Za to są porcyjki. A po nich… I tu propagator „zero
waste” zakrztusi się. Zobaczyć powód może każdy. I policzyć.
Foty jak się patrzy…