Pomyślałam, że skończyło się stare a zaczęło nowe.
Stary rok i nowy styczeń. Minęły dni doświadczeń „kobiecych”
albo prościej: odbyłam w minionych dniach spotkania z
kobietami. W różnym czasie i w różnych miejscach: pod dachami
i pod sklepieniem nieba, między ścianami i pośród drzew ogrodów,
wśród mnóstwa krzeseł i pomiędzy pięknymi obrazami, obok
smutnych i opuszczonych przez ludzi zwierząt i obok roześmianych,
bawiących się dzieci. Mogłabym tak wyliczać i wyliczać…
Niektóre z tych spotkań pozostawiły ślad w mojej pamięci, w
mym sercu i na fotografiach zrobionych telefonem albo aparatem
fotograficznym.
Pomyślałam, że … Tak, wspomnę tu spotkania z … Z kim? Z
Urszulą Glensk - z panią profesor Glensk, z byłą uczennicą
liceum ogólnokształcącego, z miłą dziewczyną z sąsiedniej
ulicy. Gdzie się te spotkania odbyły? W jej uczelnianym
gabinecie, na sali Teatru Capitol wypełnionej czerwono obitymi
fotelami, przy lampce wina w nowoczesnej restauracyjce starego
Wrocławia.
I tu wymienię najważniejsze chyba spotkanie z tą kobietą –
autorką, naukowcem, piszącą w pewnym o przeszłości. Piszącą
między innymi o kobietach, które weszły z ubiegłego wieku we
współczesność, weszły i pozostały w XXI wieku dzięki
literkom wyklepanym na klawiszach Uli komputera, wydrukowanym na
kartach sążnistych książek poważnego krakowskiego
wydawnictwa „uniwersitas”.
Jakie to było spotkanie, jakie jego miejsce? Tym miejscem były
karty dwóch publikacji: „Historia słabych. Reportaż i życie
w dwudziestoleciu (1918-193” oraz „Hirszfeldowie. Zrozumieć
krew”. A w nich czarno na białym zapisane rzeczow losy kobiet
– tych opuszczonych, wynędzniałych, nieznających liter ani
pióra. I tych wykształconych, kroczących odważnie po ścieżkach
życia i stopniach wiedzy, używających świadomie swych talentów
i nabytych umiejętności. Słabe i silne. Z nimi poznawałam i
wracałam w czas i miejsca wskazane przez profesor Glensk, bez zbędnych
dialogów, bez upiększania i kamuflowania, bez … bez żalu za
smutnymi i trudnymi czasami, w których kobietom przyszło żyć
między mężczyznami.
PS. Po spotkaniach tych pozostał trwały ślad - wpis autorki na
karcie tytułowej jej dzieła.