Nie wzięłam udziału w żadnym z żydowskich świąt
w październiku 2020 r. Liczyłam na to, że mój dwukrotny pobyt
we Wrocławiu w tym miesiącu pozwoli mi na zapoznanie się
przynajmniej po części z tradycją jeszcze przed wojną mocno
zakorzenioną na terenie Polski.
Nazwy świąt są obcobrzmiące, dla wielu trudne do zapamiętania
a obchody świąt dość skomplikowane: Rosz-ha-Szana, Jom-kipur,
Sukot . No cóż, nie zaliczyłam ich na żywo ale jednak po raz
kolejny odwiedziłam Dzielnicę Czterech Kultur lub inaczej:
Czterech Religii, inaczej: Czterech Wyznań, inaczej: Wzajemnego
Szacunku. Bardzo chętnie tam wracam, tym bardziej, że na
niewielkim terenie odwiedzić można blisko siebie usytuowane świątynie:
katolicką, prawosławną, żydowską i ewangelicką. Z powodu
przepisów pandemicznych nie udało się zwiedzić synagogi ale
kulinarną namiastkę spuścizny kulturowej miałam w usytuowanej
przy dziedzińcu bóżnicy restauracji „Sarah” (ul. Pawła Włodkowica).
Na talerzach: osoba nr 1: zapiekanka szpinakowa (bezmięsna) z
chałką, osoba nr 2: pascha migdałowo – pomarańczowa, osoby
nr 1 i 2: kawa+kawa. Wiem też , jak wygląda i smakuje jeszcze
jedna potrawa: pierożki z nadzieniem ziemniaczanym, o cieście
barwionym sokiem buraczanym. Tam się jest – tam się próbuje!
Ciekawostka narodowościowa: żydowskie potrawy w polskim mieście
o niemieckiej historii, serwowane przez ukraiński personel, w
towarzystwie dwóch szwedzkich turystów, wszyscy obecni dogadujący
się w języku angielskim. Niezły mix, prawda? Mnie się podoba!
Wrócę!
PS. Droooogo!