Krystyna: Coś z niczego, czyli skarpeta na pranie
Dużą satysfakcję daje mi wyprodukowanie przydatnej rzeczy z różnych zalęgających w schowku "śmieci". Oczywiście ja nie uważam ich za śmieci, ale już moja rodzina ma swoje zdanie na ten temat.

Tym razem przyszedł czas na zewnętrzne koło od drewnianego tamborka (wewnętrzne posłużyło latem jako rama do łapacza snów ) i mięciutkiego melanżowo szarego szala, nabytego na wyprzedaży garażowej za 1 zł. Szal został wyprany i spruty, dając dwa kłęby włóczki. Nabrałam na ramę sporą ilość oczek, grubym szydełkiem, i robiłam na okrągło, słupki, prawie do końca włóczki. Pod koniec ujmowałam oczek, żeby zakończyć całkiem chudym "ogonkiem" i kiedy został mi już niewielki kłębuszek wielkości pompona, zakończyłam robotę, zrobiłam pomponik i w ten sposób stałam się właścicielką "skarpety" lub też "czapy" czy po prostu worka na brudne ciuchy.


