Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

Mógłby ktoś pomyśleć, że spisek to coś złego ale nie nasz. Otóż  koleżanki moje parające się szyciem patchworków postanowiły w tajemnicy zrobić prezent jednej z nas. Koleżanka ta mieszka w innym kraju i niedawno wyszła za mąż. Życie jednak zaczyna ją przykro doświadczać i stąd nasz pomysł aby wiedziała, że myślimy o niej chociaż ona teraz mniej udziela się na forach  patchworkowych. Postanowiłyśmy uszyć dla niej patchwork, ale nie tradycyjny tylko trochę szalony. Patchwork w którym byłoby dużo elementów  o wydźwięku polskim.

Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

Koleżanki miały różne wspaniałe pomysły. Szyły zamki i ratusze ze swoich miast. Łąki, miejsca wakacyjne. Były też bardzo prozaiczne  sprawy np. setka wódki i śledź, kapcie rozmiar 38 czy dżdżownice na chodniku po deszczu. Ja uszyłam 2 bloki  żubra z Jankowic i brzozowy lasek.   Lasek miałam w swoich zapasach uszyty już ze dwa lata temu.



Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

Lasek to efekt zabawy internetowej w której nie wytrwałam do końca i stąd ten bloczek dla którego w końcu znalazłam przeznaczenie. Lasek szyty był metodą pp czyli na papierze. Był dość trudny do uszycia, bo elementy niektórych drzew miały około pół cm. Drugi blok szyłam teraz i metodą aplikacji.   Na początek wyszukałam tkaniny w kolorystyce jesiennej. Żeby nadać charakteru landszaftu postanowiłam  pokazać żubra na tle zachodzącego słońca. Sylwetkę żubra skopiowałam z internetu za pomocą kalki technicznej i odrysowałam na brązowej tkaninie podklejonej flizeliną dwustronną.

Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

Przykleiłam do tła z lasem i zachodzącym słońcem i przyszyłam dalszą część tła, którym była jesienna, wypalona słońcem trawa. Dołożyłam jeszcze krzaczki też z jesiennymi liśćmi.   Oba bloki musiałam posłać do dalszego zszycia już wypikowane. Zrobiłam więc kanapki z cieniutkiej bawełnianej ociepliny i cienkiego batystu i wypikowałam i z boku drzewa wyhaftowałam swoje imię.

Grażka: przyznaję się spiskowałam, w spisku brał też udział żubr

W całość kapa zszywana była w Warszawie u koleżanki, która prowadzi szkołę szycia patchworków i ma odpowiedni sprzęt do zszywania takich dużych prac. Prezent nasz sprawił koleżance niesamowitą niespodziankę. Posłała nam szereg fotek z oglądania i przymierzania do łóżka. Szycie takich patchworków niesamowicie spaja nasze środowisko i sprawia, że poznajemy się wzajemnie nie zawsze w realu. Poznajemy w ten sposób nasze możliwości. Mnie bardzo podobał się udział w takim spisku i na pewno nie odmówię udziału w kolejnych jeśli  się jeszcze kiedyś nadarzy okazja.