Czego oczy nie widzą: podziemia niedostępne dla turystów

Czego oczy nie widzą: podziemia niedostępne dla turystów

Zakratowane wejście zamykane na dziwny klucz oddziela nas od zupełnie innego świata. Strome zejście po kamieniach oświetlone światłem czołówki i już jesteśmy na dole dużej komory. Ubrani w nieprzemakalne stroje ruszamy na podbój podziemi. Mijamy korytarze wysokie i bardzo niskie, idziemy po łydki w wodzie, grzęźniemy w błocie, czołgamy się w wyrobiskach po to, by zobaczyć to, co wydrążyli nasi przodkowie. Ciszę przerywa tylko szemrząca woda. Na ścianach są białe nacieki z mleczka wapniowego, gdzieniegdzie białe kryształy jaskiniowe i spadająca kroplami woda ze stropów. W ścianach można zauważyć szczeliny po odwiertach. Nad głowami latają nam nietoperze. Przechodzimy przez kolejne korytarze, mijamy wielką studnie, oglądamy wyrobiska, podziwiając prace rąk ludzkich.



Mało kto wie, że pod Tarnowskimi Górami i sąsiednimi miejscowościami rozciąga się podziemny labirynt, 150 km korytarzy, podziemnych komór i ganków. Są to pozostałości po eksploatacji rud srebronośnych w tym regionie, którą rozpoczęto już prawdopodobnie w V wieku p.n.e. Pierwsze pisane wzmianki o górnictwie w tym regionie pochodzą z bulli papieskiej z roku 1136. Surowiec, który tu pozyskiwano na długo przed pojawieniem się kopalń węglowych to galena. Na początku eksploatacja wyglądała dość prymitywnie. Drążono szybik na ok. 6 – 8 m w kształcie leja i wybierano płytko zalegający kruszec. Po ukończeniu wydobycia szyb porzucano, drążąc w okolicy nowy i właśnie takie szybiki możemy zobaczyć w rezerwacie „Segiet”. Jednak gdy wyczerpały się płytko położone złoża, zaczęto schodzić coraz głębiej. Drążono głębsze, lepiej zabezpieczone szyby, od których odchodziły niskie korytarze.

Czego oczy nie widzą: podziemia niedostępne dla turystów


Z biegiem czasu korytarze poszerzały się i łączyły ze sobą tworząc całość rozciągającą się pod wieloma okolicznymi miejscowościami i na rożnych poziomach. Wiadomo, że głównym problemem każdej kopalni była i jest woda. Na początku wyciągano ją za pomocą kieratów i urządzeń napędzanych ludzka siłą, potem zaczęto drążyć pod wyrobiskami korytarze odwadniające zwane sztolniami. Wykorzystywały one grawitacyjny spływ wód do najbliższych rzek. W znaczny sposób ułatwiło to prace i pozwoliło na dotarcie do głębiej położonych pokładów jednak galena zaczęła się powoli kończyć i zwrócono uwagę na nieco uboższy kruszec galman. Powrócono do opuszczonych już wyrobisk zabezpieczając je i przystosowując do dalszego wydobycia. Dalszy rozwój techniki spowodował, iż do kopalń tarnogórskich dotarły z Anglii maszyny parowe, które miały pomoc przy odwadnianiu kopalń, jednak duża ilość wyrobisk do odwodnienia i mała wydajność tych maszyn sprawiły, że wrócono do systemu sztolniowego. Ciekawostką jest to, że niektóre z tych sztolni maja po 200 i więcej lat, nadal odprowadzają sprawnie wody do pobliskich rzek.

Choć dawno już zamilkł dzwon szychowy na polach Bobrownickich i ostatni gwarek opuścił już podziemne kopalnie, życie całkowicie tam nie zamarło. Dziś zamiast kruszców wydobywa się cenne dla nauki informacje, bada się tu głównie populacje nietoperzy. Jest to jedna z większych kolonii nietoperzy w kraju, zimują tu m. in. takie gatunki jak nocek duży, nocek Natterera, nocek Brendta, nocek Daubentona, mroczek późny, wielkouch brunatny i wielkouch szary. Nie tylko chiropterolodzy interesują się podziemiami, swoje badania prowadzi tu też Główny Instytut Górniczy (badania promieniotwórczości powstałej w wyniku występowania rud cynkowo ołowiowych), Państwowa Akademia Nauk (mikroorganizmy wodne), Uniwersytet Śląski (mikroklimat).



Niestety i podziemnego świata nie ominęły akty wandalizmu – popisano ściany, palono nietoperze, nie wspominając już zaśmiecaniu. Z tegoż powodu wydział ekologii miasta Bytom postanowił zabezpieczyć wejście w kamieniołomie Blachówka, obecnie trwają przygotowania do zabezpieczenia wejścia w kamieniołomie Bobrowniki – Blachówka. Na pewno wielu z czytających wyobraża sobie podziemia tarnogórskie jako brudne czarne relikty górnictwa śląskiego. Nic bardziej błędnego! Drążone w dolomitowej skale do głębokości 40 – 45 m chodniki i komory maja barwę żółto – brunatną, na stropie, ścianach krystalizują się minerały tworząc mleczną polewę lub zwisające ze stropu cienkie białe makaroniki. Temperatura wynosi około 9 – 11 stopni Celsjusza a wilgotność 98 – 99%, w niektórych korytarzach występuje drobny osad pyłowo – mułowy pokrywający ściany i strop, w którym widać odrobiny srebra. Idąc takim chodnikiem i odpowiednio go oświetlając człowiek czuje się jakby oglądał gwiazdy. Są tez chodniki częściowo lub całkowicie zalane krystalicznie czysta woda, w których pływa się pontonem lub nurkuje, jednak eksploracje takich miejsc wymaga doświadczenia i odpowiedzialności.

Dziękuję Tarnogórskiemu Klubowi Taternictwa Jaskiniowego za pomoc przy zrealizowaniu materiału a w szczególności panom Marcinowi Feldmanowi, Michałowi Pachowi oraz Arkadiuszowi Stępieniowi i Marcinowi „Cinkowi”.

Aleksandra Świercz