Drzewa umierają stojąc – pożary lasów

Drzewa umierają stojąc - pożary lasów

Każdy kto z bliska widział wielki pożar lasu już nigdy tego nie zapomni. Szybko zbliżającej się ścianie ognia towarzyszy prawdziwy huk składający się z tysięcy wystrzałów płonących drzew. Ale prawdziwie rozdzierające sceny rozegrają sie dopiero kilka dni później – gdy malutki warchlak błąkał się będzie po wypalonej ściółce w poszukiwaniu swojego dziczego stada, które w panice opuściło las. I widok czarnych kikutów drzew celujących w niebo, wciąż wyprostowanych, mimo że spalonych. Bo drzewa umierają stojąc.



Najniebezpieczniejsze pożary lasów zdarzają się wiosną, gdy skupisko roślin leśnych pozbawione jest jeszcze wilgoci. Brak wówczas naturalnej bariery dla ognia – wody zawartej w poszyciu. Młode rośliny nie mają jeszcze wykształconych liści. Bywa jednak i tak, że upalne lato potrafi skutecznie obniżyć wilgotność ściółki. Od najdawniejszych czasów dobrze nawodnione puszcze, podzielone rzeczkami na samoistne rewiry świetnie radziły sobie z ogniem. Ani samoistny pożar, ani działalność człowieka (a nie zapominajmy że na ziemi tarnogórskiej w lasach prowadzono ożywioną działalność związaną z ogniem – pracowali smolarze produkujący węgiel drzewny czy hutnicy ze swoimi dymarkami) nie były w stanie im zagrozić. Dopiero uprzemysłowienie na dużą skalę, zwłaszcza zaś zanieczyszczenie atmosfery i masowe wędrówki ludzi osłabiły lasy.

Autor tekstu z „Zarysu rozwoju powiatu” wydanego w 1969 roku skarży się na ludność powiatu tarnogórskiego, która przyczynia się do pożarów lasów. I trudno stwierdzić, że od tamtych czasów cokolwiek się zmieniło. Ślady dzikich, bezmyślnych ognisk można znaleźć wszędzie – nawet na obszarach monitorowanych takich jak rezerwat Segiet czy Park Repecki. Nagminne jest palenie ognia w otoczeniu Jeziora Nakło – Chechło. Częstą przyczyną pożarów jest wiosenne wypalanie traw, także jesienne palenie liści. No i zdarzają się przecież podpalenia całkiem świadome (2006 roku władze Kalifornii w celu schwytania podpalacza – psychopaty wyznaczyły nagrodę w wysokości 300 tysięcy dolarów). Jeszcze w latach sześćdziesiątych zdarzało się i tak, że skupiska leśne zapalały się od iskry z kotła kolejowego parowozu – szczególnie na linii łączącej Tarnowskie Góry ze stacją Fosowskie, ponieważ ruch pociągów był tam wówczas spory. Relację o podpaleniu lasu przez lokomotywę przynosi też gazeta „Polonia” z połowy lat dwudziestych dwudziestego wieku (cytat za Piotrem Kalinowskim) – W dniu 2 maja powstał pożar lasu, własność księcia Donnersmarka w Świerklańcu. Ogień zniszczył około 100 ha lasu. Jak dotychczas stwierdzono, ogień powstał od wydobywających się iskier z przejeżdżającej lokomotywy. W dniu 3 maja o godz. 12-tej powstał pożar lasu, własność księcia Hohenlohego w Koszęcinie. Ogień zniszczył około 1 i pół ha lasu 50-letniego. Szkoda wynosi około 1000 zł.

Praktycznie nie zdarzają się – jak na przykład w Australii – samozapłony – dr inż. Ryszard Szczygieł z Samodzielnej Pracowni Ochrony Przeciwpożarowej Lasu Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie uważa, że 99,9% pożarów lasów powstaje z winy człowieka.



Ziemię tarnogórską – odpukać – omijają wielkie pożary lasów, zdecydowanie dominują niewielkie, z którymi dość łatwo straż pożarna sobie radzi. W skali kraju zresztą 89% wszystkich odnotowanych przypadków to pożary małe, 10% – średnie i 1 % to pożary duże. Statystyki mówią, że średni pożar lasu w Polsce rozprzestrzenia się na obszarze 0,29 hektara. Potencjalne zagrożenie jest jednak duże: po pierwsze dlatego, że w tarnogórskich lasach zdecydowanie dominuje sosna, jest też sporo świerka – drzewa iglaste za sprawą dużej zawartości żywicy i olejków eterycznych po prostu palą się znacznie lepiej niż liściaste. Po drugie – mamy poważny udział procentowy lasów młodych, które są bardziej podatne na ogień.

Lecz po stronie plusów też mamy niemało. Przede wszystkim ogromną liczbę – zwłaszcza w porównaniu z resztą kraju – ochotniczych straży pożarnych. Ich doświadczenie mierzone jest długimi dziesięcioleciami społecznej pracy, zaś użytkowany sprzęt z roku na rok staje się coraz lepszy (także za sprawą współpracy międzynarodowej i przeróżnych dotacji). Po drugie – duże zagęszczenie ludności bywa i zaletą – łatwiej w takich warunkach zauważyć pożar, odpowiednie służby szybciej dowiadują się o źródle ognia. Działa wreszcie – wysoko oceniany przez specjalistów – system monitorowania lasów składający się nie tylko z wysoko położonych punktów obserwacyjnych, lecz posiłkuje się także wsparciem z powietrza.

Lotnictwo jest zresztą w tarnogórskich lasach obecne od dawna: nie tylko w czasie obserwacji czy gaszenia pożarów. W latach siedemdziesiątych właśnie z powietrza prowadzono niechlubną akcję nawożenia lasów, także z powietrza podawane są lisom preparaty zapobiegające wściekliźnie. W trwającym od 1 marca do 30 września sezonie zagrożenia lasy są więc patrolowane, a jednym z elementów systemu jest zlokalizowane w Brynku lądowisko śmigłowców. W czasie wielkich pożarów lasów w okolicach Rud Raciborskich pracowały nawet maszyny wyczarterowane – wraz z pilotami – z Litwy; także nad Tarnowskimi Górami pojawiał się wówczas charakterystyczny śmigłowiec Kamowa z dwoma wirnikami obracającymi się w przeciwne strony. W razie potrzeby można dziś wezwać maszyny z Leśnej Bazy Lotniczej w Rybniku, zresztą widok pożarniczego „Dromadera: nie jest nad powiatem niczym szczególnym. Mała maszyna o garbatej sylwetce może zabrać jednorazowo nawet dwie i pół tony wody do gaszenia pożaru, zaś stosowane obecnie systemy napełniania samolotu środkiem gaśniczym są bardzo wydajne i sięgają 90 sekund.



Użycie różnych metod i środków jest więc powszechne, a najlepszą ilustrację stanowi przykładowy raport tarnogórskiej Straży Pożarnej: – W dniu 4 czerwca 2005 o godz. 11.47 do stanowiska kierowania PSP w Tarnowskich Górach zgłoszono pożar lasu w miejscowości Krupski Młyn, na miejsce pożaru wysłano zastępy PSP i OSP, (pożar miał miejsce w Nadleśnictwie Zawadzkie Leśnictwo Krupski Młyn). W akcji brało udział: 7 zastępów PSP – 24 ludzi, 18 zastępów OSP-92 ludzi, służby leśne 4 samochody – 10 ludzi, policja 1 samochód – 2 ludzi, 3 samoloty, 2 śmigłowce, oraz ciężki sprzęt do oborania miejsca pożaru. Spaleniu uległo około 5 hektarów lasu i poszycia leśnego.

Działa wreszcie system oceny zagrożenia opracowany w Instytucie Badawczym Leśnictwa. Polega on na ocenie warunków meteorologicznych i pomiarze wilgotności ściółki leśnej w skali całego kraju. Na jego podstawie podejmuje się – między innymi – decyzje o czasowym zakazie wstępu do lasów. Nie zwalnia to rzecz jasna nikogo od odpowiedzialności za wspólne dobro oraz ostrożności – płonący las emituje ponad 200 związków szkodliwych dla organizmów żywych, nie mówiąc już o bezpośrednim zagrożeniu.

Zbigniew Markowski