Obie, trzymając się w parze przemierzają ulice miasta, oddychają wilgocią i chłodem - jesień z zimą. Dymne szarości ścielą się nisko przy jezdni a popielata biel kładzie się na źdźbłach żywych jeszcze traw. Chodnikowy beton przykryty tu i tam płatkami żółtych liści wyraźnie się smuci - już tylko wspomnienia pozostały po dniach wygrzanych słońcem. Stukanie na przemian z szuraniem składa się na zwalniającą melodię schyłku roku.
....................................................................................
Niedziela będzie dla nas. Dla mnie i mojej samotnej w pracowitym tygodniu suczki. A jaka była ta niedziela... Odcięte od siebie przez ludzi i wydarzenia spotkałyśmy się rano w południe i wieczorem.
Basen w scenografii kuchenno-kawiarnianej (kubeczki, pogaduszeczki).
Koncert renesansowy - muzeum gościło kwartet smyczkowy "Alta Volta" mieszany płciowo i uśmiechnięty przy lekko-poważnych utworach Józefa Haydna i jemu współczesnych (zdjęcie raczej pamiątkowe niż jakościowe ... no cóż, zawiniło światło)
Msza w kościele Piotra i Pawła - wspomniałam dawną, jeszcze nierozparcelowaną ambonę, pokryte ciemnymi malowidłami ściany, strzeliście-zwalisty złocony ołtarz, brązowe, teraz chyba mocno stuletnie ławki, które zaczęto pokrywać wówczas pierwszymi warstwami nowoczesnej farby olejnej.
Przypadkowy obiad w restauracji meksykańskiej, gdzie znalazłam się na krótką godzinę przywołując w pamięci rozładowywane w podwórzu przed laty towary i sprzedawane w czasie Gwarków krupnioki z kotła (grila jeszcze nie spłodzono).
I coś jeszcze no i ... już można podać nos do ucałowania futrzastej wierności. Dla niej miała być półgodzinna przejażdżka rowerem po polnych drogach. Przedłużona została za sprawą spotkanych spacerowiczek: mama, córka, pudliczka., do ponad godzinnej śródpolnej konferencji.
Gustaw i Niobe skrycie trzymają się za rece pod powierzchnią pól ale nie uchronią swego swego miłosnego związku, bo zrównają je niebawem zagospodarowujące zaplanowaną przestrzeń miejską maszyny budowlane. August otworzył szeroko usta w bezgłośnym i bezsilnym krzyku - zapadlisko ziemne zapewne niedługo zostanie zasypane, a w tym miejscu zbuduje się dom; może właściciel nada mu nazwę "Willa nad Augustem". Tamte dalej,, dwa "Jeże", tak brązowo posiwiałe cichutko przywarły do zoranej roli - już teraz skazane są na tnące ostrza koparek.
"Nie wiedziałam, że te pagórki to są szyby i mają swoje nazwy! - wyraziła zdziwienie spacerowiczka - to interesujące! No i właściwie nigdy wcześniej ich nie zauważyłam."
Niewidoczne, podziemne chodniki, komory, sztolnie, szyby, dają o sobie znać od czasu do czasu, uginając, łamiąc swoje sklepienia. Lepiej, aby tego zaniechały - ukryte, zwolnią może nieco przewidziany dla nich przez ludzką myśl kres. Plan zagospodarowania przestrzennego to taki rodzaj soboru wprowadzającego zmiany do historii, tutaj unikatowej, górniczej, srebrzystej, tarnogórskiej. Już nieodwracalne zmiany. Ktoś zapytał mnie, czy władze w nowym planie będą chroniły tylko obiekty starsze niż 200 lat. No tak.... nie ma dobrych prognoz ani dla budynków w obrębie stuletniej starówki (niektóre najpiękniejsze ale rozpadajace się kamienice są zaledwie wiekowe), ani na terenach górnictwa kruszcowego (tam w niektórych szybach prace prowadzono jeszcze w latach 50-tych XX wieku)
Eeee chyba będzie można wybudować jakąś replikę, no nie? Jak chatę radzionkowską.
Pierwszy właściciel to jeden z najzamożniejszych tarnogórzan (kto, obecni właściciele - wspólnota mieszkaniowa - remont finansują z trudnością.