Szarańcza XXI wieku – szrotówek kasztanowcowiaczek

Szarańcza XXI wieku - szrotówek kasztanowcowiaczek

Dawne tarnogórskie kroniki odnotowują dzień 29 sierpnia 1749 roku. Do miasta zbliżała się przerażająca, ciemna chmura składająca się z milionów owadów. Gdy opadała w stronę ziemi – ginęła niemal cała roślinność na jej drodze, a kościoły zapełniały się wiernymi wznoszącymi żarliwe modły. Przerażenie było ogromne – nawet jak na standardy XVIII wieku, który obfitował przecież w zarazy, pożary i wojny. Nie było to zresztą pierwsze spotkanie tarnogórzan z szarańczą wędrowną – pierwsza wizyta żarłocznego gatunku Locusta migratoria zarejestrowana została zaledwie 16 lat po nadaniu praw miejskich. Ziemie polskie doświadczały owej klęski wielokrotnie – do dziś w Zwierzyńcu przechowuje się pamiątkowy kamień na którym w 1711 roku wyryto charakterystyczne sprawozdanie wojenne: Wyniszczono szarańczy żywej korcy 656, wykopano jaj tego owada garncy 555,5. Użyto do tego robocizny pieszej dni 14000. Dziś owada traktuje się raczej jako szkodnika upraw, niż – jak w minionych wiekach – apokaliptycznego sprawcę klęski głodu. Ale w miejsce dawnego skrzydlatego żarłoka dziś pojawia się inny.



Szrotówek kasztanowcowiaczek po raz pierwszy zauważony został nad Jeziorem Ochrydzkim – dużym zbiornikiem wodnym na granicy Albanii i Macedonii. Tego niewielkiego (nieco ponad 3 milimetry długości przy rozpiętości skrzydeł do 8 milimetrów) motyla opisano dopiero w 1985 roku. Ogromnych dystansów nie pokonuje na własnych skrzydłach – jako współczesna wersja szarańczy podróżuje TIR-em. Tak – to transport samochodowy przyczynił się do przemieszczenia szrotówka z Bałkanów na całą niemal Europę: drogą tą mogą przenosić się zarówno dorosłe osobniki, jak i larwy umieszczone na liściach. Do Polski trafił on w 1998 roku (po raz pierwszy zaobserwowano go w okolicach Wrocławia), kilka lat temu dotarł na Ukrainę oraz do Wielkiej Brytanii. Żeruje na kasztanowcach (przede wszystkim białych, ale także czerwonych oraz żółtych), choć ostatnio stwierdzono niebezpieczny zwrot – zaczął się pojawiać na klonach, lipach i jaworach. Gdyby motylowi udało się opanować kolejne gatunki – bez wątpienia stałby się naprawdę groźny.

Jego pochodzenie okryte jest mgłą tajemnicy, a wszystko co napisano na ten temat można co najwyżej nazwać hipotezą. Jedni twierdzą, iż owad ten występował w Europie jeszcze przed wielkimi zlodowaceniami – byłoby to więc odrodzenie po bardzo długim czasie nieobecności w świecie przyrody. Inni uważają, że prawdziwą ojczyzną tego motyka jest Azja, a wszystko komplikuje bardzo duże podobieństwo wszystkich występujących w Europie szrotówków. Wielbiciele sensacji na bazie tego podobieństwa rozpowszechniają pogłoskę o tym, że owad jest wynikiem jakichś tajemniczych eksperymentów, które wymknęły się spod kontroli.



W ciągu jednego roku szrotówek może rozmnożyć się w trzech lub czterech pokoleniach przyjmując za każdym razem cztery fazy rozwojowe. Najpierw dorosła samica składa od 20 do 30 (niektóre źródła podają nawet 60) jaj, z których wykluwają się larwy żerujące na liściu kasztanowca. Po dwóch – trzech tygodniach larwa zmienia się wpierw w poczwarkę, a później w dorosłego owada. Istotne znaczenie ma fakt, iż jedna trzecia poczwarek, owiniętych w gruby kokon, czeka do przyszłego roku. Szkodliwe działanie motyla jest podwójne: najpierw opadają opanowane przez larwy liście nabierające charakterystycznego, plamistego wyglądu, później zaś pozbawione liści drzewo zaczyna jesienią kwitnąć. Z kwiatów tych jednak nie mogą – z powodu zimowej pory – powstać owoce, zaś osłabiony dodatkowym wysiłkiem kasztanowiec podatny jest na przemarznięcie. Także na infekcje grzybicze oraz wszelkie inne choroby. Motyle obecne w przyrodzie od tysiącleci mają swych naturalnych wrogów – szrotówek, jako nowy twór przez długi czas opanowywał wielkie obszary nie niepokojony przez naturalnych strażników kierujących się zasadą łańcucha pokarmowego. Gdy jednak okazało się, że szkodnik potrafi skutecznie zniszczyć bardzo duże skupiska kasztanowców – do akcji wkroczył człowiek.

Także ziemia tarnogórska mocno ucierpiała za sprawą bałkańskiego motyla – brązem pokryły się kasztanowce w Parku Repeckim i tarnogórskim Parku Miejskim, ucierpiało okazałe drzewo na dworcu autobusowym, niemal całkowicie zginęły stuletnie okazy z nakielskiego parku. Szkoda była tym wielka, że od stuleci szanowano kasztanowce za ich przydatność – nasi przodkowie owoców kasztanowca używali do usuwania problemów przewodu pokarmowego i żylaków. Wyciągi z nasion, kory i kwiatów mają działanie przeciwzapalne; metodami przemysłowymi uzyskuje się z nich kleje, środki gaśnicze, kremy oraz szampony. Nie należy oczywiście zapominać o dzieciach z upodobaniem zbierających kasztany i tworzących z nich przeróżne figurki oraz babciach – obowiązkowo posiadających zimą po kasztanie (dla rozgrzania rąk) w każdej kieszeni płaszcza.
Do walki ze szrotówkiem przystąpiono w Polsce już na początku XXI wieku stosując wpierw metodę najprostszą – zgrabianie, a później palenie opadłych wraz z owadem liści. Uważa się, iż kasztanowcowiaczek jest w stanie przetrwać nawet trzydziestostopniowy mróz – ostre zimy nie są więc w stanie mu zaszkodzić. Szkodzi mu za to wysoka temperatura, więc nawet kompostowanie – najlepiej wzmocnione użyciem folii przykrywającej pryzmę, co daje około 50 stopni Celsjusza – skutecznie go zabija. Różne są doświadczenia w walce ze szkodnikiem. W Starachowicach z powodzeniem wypróbowano metodę wstrzykiwania w pnie drzew naturalnego dla środowiska preparatu, który za sprawą naturalnego ruchu soków przedostaje się później aż do liści. Liść taki staje się dla szrotówka niejadalny. W ciągu dwóch lat zaszczepiono tą metodą niemal sto kasztanowców, zaś niepowodzenie odnotowano tylko w kilku przypadkach.

Jednak podobne metody stosowane w innych częściach kraju dały sukces tylko na 3% drzew. Stąd – między innymi – naukowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego opracowali w 2003 roku metodę odmienną. Na drodze badań ustalono bowiem, że na larwach szrotówka chętnie żerują robaki – nicienie. Trudno zwalczyć bałkańskiego motyla metodami tradycyjnego opryskiwania liści. Dzieje się tak dlatego, iż żerowiska larw zwane minami stanowią korytarze między górną a dolną skórką liścia. W liściu takim – oglądanym pod światło – można łatwo zauważyć mierzącą kilka milimetrów larwę.



W Gdańsku zastosowano metodę opasek na pień drzewa – nasączonych mieszaniną kleju i żeńskich feromonów szrotówka. Choć i ta metoda odniosła lokalny sukces (w pierwszym roku jej stosowania przetrwało całe pół tysiąca tak przygotowanych kasztanowców) – jej krytycy mówią, iż klej zabija także inne, pożyteczne owady. Coraz częściej w pobliżu kasztanowców próbuje się osiedlać sikorki, które zasmakowały w motylu z Bałkanów.

W Tarnowskich Górach zorganizowane działania walki ze szrotówkiem prowadzi się od 2005 roku – polegają one przede wszystkim na zgrabianiu i paleniu liści (metoda ta okazała się wyjątkowo skuteczna w Paryżu, gdzie niemal wyeliminowano groźnego motyla), ale także na zakładaniu klejowo – feromonowych opasek i korzystaniu ze wsparcia sikorek. Do akcji zaproszono dzieci i młodzież szkolną, jednak walka z szarańczą XXI wieku z pewnością jeszcze potrwa.

Zbigniew Markowski